Myślałam, że obędzie się bez tego posta, ale...
Muszę zawiesić bloga.
Oczywiście wrócę tu, ale przez najbliższy tydzień, dwa nie będzie się nic pojawiało na blogu. Z resztą już od dawna nie było nic nowego.
A wszystko przez konkursy, lekcje, szkołę... Po prostu nie wyrabiam. Myślałam, że nie będę musiała przechodzić przez ten okres, kiedy będzie się liczyła tylko nauka... W skrócie: To wszystko się zaczyna, a zwaliło się na mnie z niezwykłą siłą.
Chcę wam jeszcze powiedzieć, że czytam wasze blogi, ale albo nie mam czasu, albo jestem zmęczona i nie komentuję ;c
Naprawdę was przepraszam, ale to siła wyższa.
Jeżeli ktoś by się uparł to może napisać rozdział na bloga, a ja go jedynie opublikuję. Jeżeli ktoś chciałby się tego podjąć do dajcie znać.
Jeszcze raz przepraszam i cześć.
środa, 29 stycznia 2014
niedziela, 12 stycznia 2014
Rozdział XXX / 30
Autor:
Unknown
7 komentarzy:
-Fran to ja lecę! Powiedz Cami, że ją kocham.
-Nie muszę, mówiłeś jej to dzisiaj już wystarczająco dużo razy.
Chłopak nic nie powiedział tylko wyszedł z domu. „Może to prawda co mówi Fran. Jeżeli tak dalej pójdzie równie dobrze będę mógł powiedzieć mojej mamie w twarz, że jestem z Cami”- myślał.
Tymczasem Camila i Alex wróciły do pokoju.
-Gdzie Maxi?
-Musiał już iść. Kazał powiedzieć, że cie kocha.
-Mówił mi to już dzisiaj dużo razy- rudowłosa zaśmiała się.
-No właśnie Cami, ja i Alex chcemy ci coś powiedzieć- powiedziała Włoszka.
-Chcemy? –Fran spojrzała wymownie na Alex. –A chcemy.
-Nie muszę, mówiłeś jej to dzisiaj już wystarczająco dużo razy.
Chłopak nic nie powiedział tylko wyszedł z domu. „Może to prawda co mówi Fran. Jeżeli tak dalej pójdzie równie dobrze będę mógł powiedzieć mojej mamie w twarz, że jestem z Cami”- myślał.
Tymczasem Camila i Alex wróciły do pokoju.
-Gdzie Maxi?
-Musiał już iść. Kazał powiedzieć, że cie kocha.
-Mówił mi to już dzisiaj dużo razy- rudowłosa zaśmiała się.
-No właśnie Cami, ja i Alex chcemy ci coś powiedzieć- powiedziała Włoszka.
-Chcemy? –Fran spojrzała wymownie na Alex. –A chcemy.
Rudowłosa nie wiedziała o co chodzi jej przyjaciółkom. Czy
zrobiła coś źle? Miały one kamienne miny- nie wróżyło to nic dobrego.
-Cami posłuchaj. Niedługo będą egzaminy do Studio. Naprawdę
niedługo. Pamiętasz o tym? – dziewczyna zrobiła zdezorientowaną minę, „Na
śmierć zapomniałam”- pomyślała. – Musimy się przygotować. Musisz na chwilę
odkleić się od Maxiego.
-Macie rację.
W głowie dziewczyny zaświtała przerażająca dla niej myśl. „A
co jak któreś z nas się nie dostanie?!” Dziewczyna usiłowała wyobrazić sobie
sytuację, w której jej albo Maxiego nie ma w Studiu. Jednak nie udało jej się
to.
-Dziewczyny, a co jak ja albo Maxi się nie dostaniemy?! Nie
wytrzymam tego!
Francesce i Alex zamurowało. Włoszka zaczęła wzdychać jakby
chciała coś powiedzieć, ale nie mogła tego z siebie wydusić. Podeszła do drzwi
już miała wyjść, ale Camila ją zatrzymała.
-Fran co jest?
Francesca zaczęła jeszcze bardziej wzdychać.
-Co mi jest? Co mi jest?! Od kiedy to JA cie obchodzę?!
-Fran, o czym ty mówisz?
-O czym ja mówię?! Trzymajcie mnie! Od tygodnia słyszę
ciągle „Maxi to, Maxi tamto”! My cię w ogóle przestałyśmy obchodzić! Bo teraz
liczy się tylko Maxi! Ile razy spytałaś co u mnie? Ile razy się w ogóle do mnie
odezwałaś, co?!
Dziewczyna wyszła i trzasnęła drzwi. Ten trzask, jak i słowa
dziewczyny brzmiały w uszach Camili. Rudowłosa spojrzała bezradnie na swoją
kuzynkę. Liczyła, że znajdzie w niej wsparcie, że ona jej powie, że to
nieprawda. Jednak ona nic nie powiedziała. Łza spłynęła po policzku brunetki, a
ona sama skierowała się do wyjścia. „Czyli
to prawda. Co się ze mną stało?!”
Wszystkie trzy dziewczyny zaszyły się w jakimś pokoju-
Alejandra w pokoju gościnnym, gdyż spała w jednym pokoju ze swoją kuzynką, a
nie miała ochoty jej teraz widzieć, Camila w swoim pokoju, a Francesca również
w swoim pokoju- w rekordowym czasie udało jej się dobiec do jej domu. Wszystkie
wbiły głowy w poduszki, a z ich twarzy płynęły gorzkie łzy. Jednak najbardziej
cierpiała rudowłosa- straciła dwie przyjaciółki za jednym zamachem.
**
Chłopak wszedł do swojego domu. Już chciał prześlizgnąć się
do swojego pokoju, gdy usłyszał głos swojej mamy:
-Zrozumiałeś? Masz śledzić mojego synka, jeśli zobaczysz, że
spotyka się z tą Torres to masz ją nastraszyć, tak, żeby nigdy się nie zbliżyła
do Maxiego. Jasne?
Gdy nasz bohater to usłyszał serce zaczęło mu mocniej bić. „Ona
musi coś podejrzewać”- myślał. Dyskretnie wyszedł z domu. Odszedł kilka metrów
i udawał, że dopiero wrócił.
-Już jestem!
-O, Maxi…
________________________________
Taki o.
Gdyby nie Justyna to nie byłoby rozdziału, więc ładnie jej podziękujcie ;)
Za ten jak i za pomysł na następny, który miał być tym >.< Jednym słowem z jednego rozdziału zrobiły się dwa xD
No i ten to chyba tyle...
Powodzenia w szkole :****
Od jutra nowe odcinki Violetty <3
piątek, 10 stycznia 2014
One Shot
Autor:
Unknown
6 komentarzy:
To miał być cudowny czas. Od
tamtego dnia wszystko miało nabrać innych barw w ich życiu. Co by się stało
gdyby można było cofnąć czas? Pewnie byliby teraz szczęśliwą rodziną, ale nie
został tylko on. On i jego malusieńka pociecha. Jej już nie ma.
Dziś jest ten dzień. Nie ma jej już tu rok. Rok… Jak to łatwo
powiedzieć, trudniej zrozumieć. Dla niego rok temu świat runął. Przez ten cały
czas przy życiu utrzymywała go jedna mała osóbka spoczywająca teraz w wózku.
Gdyby żyła kończyłaby dziś
dwadzieścia lat, ale nie jeden nie uważny czyn sprawił, że dziś jest rocznica
śmierci, nie urodzin. Mimo, że minął rok, chłopak, a właściwie mężczyzna
pamiętał wszystko bardzo dokładnie.
Była wtedy ubrana w jeansy, miętową bluzkę i miała wianek ze stokrotek we włosach. Pamiętał ten zapach róż- zapach jej perfum. Tak bardzo chciał żeby to wróciło, ale czasu nie da się cofnąć. Trwały przygotowania do jej urodzin. Dziewiętnastoletnia wówczas Candelaria siedziała z nim w jednym z kątów jej pokoju. Patrzeli sobie w oczy.
Była wtedy ubrana w jeansy, miętową bluzkę i miała wianek ze stokrotek we włosach. Pamiętał ten zapach róż- zapach jej perfum. Tak bardzo chciał żeby to wróciło, ale czasu nie da się cofnąć. Trwały przygotowania do jej urodzin. Dziewiętnastoletnia wówczas Candelaria siedziała z nim w jednym z kątów jej pokoju. Patrzeli sobie w oczy.
-Kocham cię, Facu.
-Też cie kocham, Cande.
Ich usta połączyły się w pocałunku
wyrażającym więcej niż mogli sobie powiedzieć. Ukrywał wszystkie uczucia
kryjące się pod słowem „kocham”. Oboje darzyli się tym jakże silnym uczuciem.
Byli od siebie uzależnieni. Każda rozłąka była dla nich prawdziwą męczarnią.
Potrzebowali siebie jak tlenu.
Gdy ta upojna chwila się zakończyła
oboje spojrzeli na siebie z uśmiechem.
-Facundo –zaczęła niewinnie Cande.
-Hm?
-Powiedz co dla mnie masz!- mówiąc
to wytrzeszczyła oczy na swojego chłopaka.
-Jeśli liczyłaś, że ci powiem to
się przeliczyłaś.
-No weź! Powiedz!
-Nie, to niespodzianka, a jak ci
powiem to to już nie będzie niespodzianka. Musisz poczekać.
-Też mam dla ciebie niespodziankę-
mówiąc to lekko się uśmiechnęła.
-U, jaką?!- tym razem chłopak
wytrzeszczył oczy na swoją partnerkę.
-To niespodzianka, a jeśli ci
powiem to to już nie będzie niespodzianka- powiedziała, po czym pokazała mu
język i zaczęła uciekać.
-Jak ja cię dorwę!
Para ganiała się po do domu przez
dłuższy czas. Cieszyli się sobą jak tylko mogli.
-Cande, Facu! Co wy robicie?!-
spytała się ze śmiechem Lodo.
-My… nic.
-Powiedzmy, że wam wierzę… Chodźcie
na dół!
Para spojrzała się na siebie
porozumiewawczo. Lodovica miała talent do dekorowania pomieszczeń, ale robiła
to w oryginalnym, nieco krzykliwym stylu. Schodząc po schodach zaczęli się
zastanawiać czy dobrze zrobili pozostawiając zadanie udekorowania ich salonu
przyjaciółce. Jednak wszelkie ich wątpliwości zostały rozwiane gdy zobaczyli
pięknie udekorowany pokój. Dominowały w nim lekki fiolet. Oczywiście nie obyło
się bez napisu „Feliz cumple Cande!!!”.
-I jak?
Candelaria nic nie powiedziała,
tylko przytuliła się do swojej przyjaciółki i wyszeptała „dziękuję”.
-Nie ma za co! Przepraszam was, ale
muszę lecieć! Widzimy się o 17!
-Pa!- odkrzyknęli razem.
Zapowiadał się cudowny dzień…
Godzina
16:59. Niedługo mieli przybyć goście.
Godzina
17:30. Wszyscy zaproszeni już są. Wszyscy po kolei złożyli jubilatce życzenia i
dali jej prezent. Nadszedł czas na niego. Tego, na którego prezent czekała tak
długo. Już miał złożyć jej życzenia… Ale reszta chłopaków wyciągnęła alkohol.
Impreza się rozkręciła. Wszyscy byli po jednej kolejce drinków. Prawie wszyscy.
Dwójka kochanków próbowała do siebie podejść, ale ktoś ciągle im to utrudniał.
Godzina
17:45. W końcu są razem.
-Możemy wyjść na dwór?- spytał
chłopak.
-Pewnie.
Para niepostrzeżenie wyślizgnęła
się na dwór. Na niebie było widać mnóstwo gwiazd, które stwarzały romantyczną
atmosferę.
-Cande…- zaczął chłopak.
-Nie, nie tutaj. Wiem, że to będzie
coś wyjątkowego. Chodźmy to tego parku na rogu- powiedziała cicho i się uśmiechnęła.
-Dobrze, idź, ja dosłownie za
moment do ciebie dojdę.
Mężczyzna nie wiedział, że przez te
słowa ich wspólna przyszłość legnie w gruzach.
Wyciągnął małe, bordowe pudełeczko z
kieszeni spodni. Trzymał je w ręku. Nagle usłyszał krzyk. Momentalnie spojrzał
na ulicę… A tam leżała ona, a za nią samochód, który szybko odjechał z miejsca wypadku.
Facundo podbiegł tam. Nie wiedział co robić. Po chwili oprzytomniał. Wybrał
numer na pogotowie.
Godzina 18:30. Pewien brunet siedział pod jedną z sal w
szpitalu. Obracał w dłoni bordowe pudełeczko. Otworzył je i zobaczył pierścionek,
pierścionek który chciał dać swojej ukochanej. Tamtejszy dzień miał być
zapamiętany jako dzień ich zaręczyn…
W około wszystko tu było
takie białe i jakby pozbawione życia. Niegdzie nie było żadnego, chociażby
najmniejszego obrazu, nie było też żadnej rośliny.
Z sali wyszedł mężczyzna, w
białym fartuchu z grobową miną. Facu szybko podbiegł do niego, z miną
wykrzywioną w grymas smutku.
-Doktorze… co z nią?.
Ten tylko westchnął. Było to
jednoznaczne westchnięcie.
-Niestety nie da się jej
uratować, ale możemy sprawić żeby dziecko przeżyło.
-Dziecko?
-Tak, panna Molfese jest w
drugim miesiącu ciąży. Wracając do tej sprawy. Możemy utrzymać pannę Candelarię
przy życiu żeby dziecko się poprawnie rozwinęło, poprzez podłączenie jej
kroplówki, a w 9. miesiącu poprzez cesarskie cięcie. Miało ono dużo szczęścia
ponieważ, prawdopodobnie pacjentka została potrącona od tyłu. Ale niestety jej
samej nie da się uratować. Przykro mi.
Lekarz wyszedł.
„Dziecko. Dziecko. Dziecko…”
Mężczyzna nie mógł zrozumieć czemu jego dziewczyna mu o tym nie powiedziała.
Dopiero po pewnym czasie przypomniał sobie jej słowa „Też mam dla ciebie
niespodziankę”. Pewnie chciała, tak jak on, powiedzieć mu to podczas
uroczystości.
No właśnie. Dopiero wtedy
uświadomił sobie co się tak naprawdę stało. Ona odeszła. A on stoi teraz nad
jej grobem, w rocznicę jej śmierci i urodzin. Codziennie od tamtej chwili
zadawał sobie pytanie „Czemu ja?”. Nadal nie mógł przyjąć do wiadomości, że ona
nigdy już nie wróci. Jedyne co mu po niej tak naprawdę zostało, to ta mała istotka
leżąca tuż przed nim, w wózeczku. Inne rzeczy materialne są gówno warte. Teraz
liczy się tylko ona, jego córeczka. Candelaria na pewno by nie chciała żeby on
się poddał. Chciałaby żeby ich córka wyrosła na silną, niezależną kobietę.
Mężczyzna wyciągnął z
kieszeni bordowe pudełeczko z pierścionkiem i położył je na grobie swojej niedoszłej
żony.
-Wszystkiego najlepszego
kochanie.
Ta historia uczy nas jak
szybko można stracić osobę na której nam zależy. Dlatego trzeba żyć chwilą, nie
tym co było, będzie, tylko tym co jest teraz.
____________
Jak wam się podoba?
Konkurs...
Autor:
Unknown
1 komentarz:
Jestem zmuszona odwołać konkurs. Dostałam tylko dwie prace- Justyny i Werki.
Bardzo wam dziękuję <3 Jak chcecie mogę dla was zrobić kolarze :)
Prace były cudowne, ale no cóż... Tak wyszło- przykro mi.
Rozdział powinien pojawić się jeszcze dzisiaj.
Chcecie żebym opublikowała One Shot'a, którego wysłałam na taki jeden konkurs?
PS: Dodałabym ten post wczesniej, ale mam teraz natłok zajęć w szkole i w ogóle... Nieciekawa sprawa :\
czwartek, 2 stycznia 2014
Rozdział XXIX / 29 [Edit]
Autor:
Unknown
8 komentarzy:
-Romeo i Julia? Serio?- Camila i Maxi "obudzili się".
-Tak. No, bo popatrzcie -zaczęła Fran. -Możemy wywnioskować, że wasze rodziny nie za bardzo się lubią. Musicie spotykać się w tajemnicy. Jeszcze brakuje tylko, żeby Maxi stał pod twoim oknem.
-Da się załatwić- powiedział Maxi z dziwnym uśmiechem.
-Nie, zostajesz tu idioto. Jeszcze ktoś cie usłyszy -powiedziała ze śmiechem Camila.
Nastała niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Ciszę tę przerwało pukanie do drzwi.
-Camila? Mogę wejść? -to był głos jej taty.
-Em... Poczekaj chwilę!- odkrzyknęła dziewczyna. -Maxi szybko wychodź!- dodała szeptem.
-Nie zdąży. Do szafy!- szepnęła Alex.
Chłopak szybkim ruchem wślizgnął się do szafy.
-Możesz wejść!
Wysoki mężczyzna wszedł do pokoju swojej córki. Miał pokerową twarz, nie zdradzał żadnych uczuć, lecz gdy spojrzał na córkę dało się zobaczyć na jego twarzy troskę.
-Jak się czujesz kochanie?
-A jak mam się czuć?- dziewczyna nie rozumiała.
-Jak ostatnio z tobą rozmawiałem, nie miałaś najlepszego nastroju. Uznałem, że należy odczekać jakiś czas i jeszcze raz się zapytać. Więc jak się czujesz?
-A... Dobrze, to znaczy lepiej.
-Na pewno?
-Tak. Możesz już iść?
-Córeczko na pewno wszystko w porządku?
-Tak, tato!
Mężczyzna już miał rękę na klamce, już na nią naciskał, ale w ostatniej chwili się odwrócił.
-Właśnie!- powiedział. -Przypomniałem sobie, że chyba u ciebie w szafie jest moja kurtka. Tylko ją wezmę i już idę.
-Nie! To znaczy... chyba, no... em... chyba jej tu nie ma.
-Nie, co ty mówisz jestem pewny, że ją tu wkładałem.
-Ale wujku!- zaczęła ty razem Alex. -Czy ty nie miałeś jakiegoś ważnego spotkania?
-Tak, ale żeby na nie pójść muszę wziąć kurtkę.
-Ach...
-To tato- znów mówiła Cami. -Idź już na dół, a my ci ją przyniesiemy.
-No dobrze- powiedział powoli. Czuł, że one coś ukrywają.Jednak nie miał zamiaru dociekać o co chodzi. Przynajmniej na razie.
Alejandra i Camila poszły oddać kurtkę jej właścicielowi. Tymczasem Fran została sam na sam ze swoim przyjacielem. Gdy tylko przyjaciółki opuściły pomieszczenie, Francesca zaczęła piorunować wzrokiem swojego towarzysza.
-Co?
Jednak dziewczyna nic mu nie odpowiedziała, tylko nadal się na niego patrzyła. W najmniej spodziewanym momencie chłopak dostał z liścia od brunetki.
-Ał! A to za co?!
-Opanuj się trochę!
-Co?!
-Od kiedy jesteś z Cami zapomniałeś o Bożym świecie! Rozumiem, że chcecie być razem przez cały czas, ale jesteś w nią tak wpatrzony, że zapominasz o nas! O mnie i Alex! Ja rozumiem, zakochani i w ogóle, ale znajdźcie jakieś granice, bo to, po pierwsze się wyda, a po drugie przekracza wszelkie granice.
-Na pewno nie jest tak źle jak mówisz.
-Na prawdę? A ile już tu jesteś?
-Z osiem minut...
-Dwadzieścia.
-Już dwadzieścia!? Rzeczywiście nie jest najlepiej. Fran muszę już iść!
__________
Taki nudny :\
Pozostawię go bez dłuższego komentarza...
Odwołać konkurs na OS czy nie?
Pozdro :*
Edit: "Nie odwołuj, nie odwołuj" Minęło (ok.) 16 dni, odkąd ogłosiłam konkurs, a dostałam dwie prace. Powiem, że trochę się zawiodłam. Ale chcę Wam powiedzieć, że termin 5.01 jest całkowicie nie przekraczalny. Jeżeli nie dostanę więcej prac do tego czasu po prostu konkurs odwołam.
-Tak. No, bo popatrzcie -zaczęła Fran. -Możemy wywnioskować, że wasze rodziny nie za bardzo się lubią. Musicie spotykać się w tajemnicy. Jeszcze brakuje tylko, żeby Maxi stał pod twoim oknem.
-Da się załatwić- powiedział Maxi z dziwnym uśmiechem.
-Nie, zostajesz tu idioto. Jeszcze ktoś cie usłyszy -powiedziała ze śmiechem Camila.
Nastała niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Ciszę tę przerwało pukanie do drzwi.
-Camila? Mogę wejść? -to był głos jej taty.
-Em... Poczekaj chwilę!- odkrzyknęła dziewczyna. -Maxi szybko wychodź!- dodała szeptem.
-Nie zdąży. Do szafy!- szepnęła Alex.
Chłopak szybkim ruchem wślizgnął się do szafy.
-Możesz wejść!
Wysoki mężczyzna wszedł do pokoju swojej córki. Miał pokerową twarz, nie zdradzał żadnych uczuć, lecz gdy spojrzał na córkę dało się zobaczyć na jego twarzy troskę.
-Jak się czujesz kochanie?
-A jak mam się czuć?- dziewczyna nie rozumiała.
-Jak ostatnio z tobą rozmawiałem, nie miałaś najlepszego nastroju. Uznałem, że należy odczekać jakiś czas i jeszcze raz się zapytać. Więc jak się czujesz?
-A... Dobrze, to znaczy lepiej.
-Na pewno?
-Tak. Możesz już iść?
-Córeczko na pewno wszystko w porządku?
-Tak, tato!
Mężczyzna już miał rękę na klamce, już na nią naciskał, ale w ostatniej chwili się odwrócił.
-Właśnie!- powiedział. -Przypomniałem sobie, że chyba u ciebie w szafie jest moja kurtka. Tylko ją wezmę i już idę.
-Nie! To znaczy... chyba, no... em... chyba jej tu nie ma.
-Nie, co ty mówisz jestem pewny, że ją tu wkładałem.
-Ale wujku!- zaczęła ty razem Alex. -Czy ty nie miałeś jakiegoś ważnego spotkania?
-Tak, ale żeby na nie pójść muszę wziąć kurtkę.
-Ach...
-To tato- znów mówiła Cami. -Idź już na dół, a my ci ją przyniesiemy.
-No dobrze- powiedział powoli. Czuł, że one coś ukrywają.Jednak nie miał zamiaru dociekać o co chodzi. Przynajmniej na razie.
Alejandra i Camila poszły oddać kurtkę jej właścicielowi. Tymczasem Fran została sam na sam ze swoim przyjacielem. Gdy tylko przyjaciółki opuściły pomieszczenie, Francesca zaczęła piorunować wzrokiem swojego towarzysza.
-Co?
Jednak dziewczyna nic mu nie odpowiedziała, tylko nadal się na niego patrzyła. W najmniej spodziewanym momencie chłopak dostał z liścia od brunetki.
-Ał! A to za co?!
-Opanuj się trochę!
-Co?!
-Od kiedy jesteś z Cami zapomniałeś o Bożym świecie! Rozumiem, że chcecie być razem przez cały czas, ale jesteś w nią tak wpatrzony, że zapominasz o nas! O mnie i Alex! Ja rozumiem, zakochani i w ogóle, ale znajdźcie jakieś granice, bo to, po pierwsze się wyda, a po drugie przekracza wszelkie granice.
-Na pewno nie jest tak źle jak mówisz.
-Na prawdę? A ile już tu jesteś?
-Z osiem minut...
-Dwadzieścia.
-Już dwadzieścia!? Rzeczywiście nie jest najlepiej. Fran muszę już iść!
__________
Taki nudny :\
Pozostawię go bez dłuższego komentarza...
Odwołać konkurs na OS czy nie?
Pozdro :*
Edit: "Nie odwołuj, nie odwołuj" Minęło (ok.) 16 dni, odkąd ogłosiłam konkurs, a dostałam dwie prace. Powiem, że trochę się zawiodłam. Ale chcę Wam powiedzieć, że termin 5.01 jest całkowicie nie przekraczalny. Jeżeli nie dostanę więcej prac do tego czasu po prostu konkurs odwołam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)