piątek, 10 stycznia 2014

One Shot

To miał być cudowny czas. Od tamtego dnia wszystko miało nabrać innych barw w ich życiu. Co by się stało gdyby można było cofnąć czas? Pewnie byliby teraz szczęśliwą rodziną, ale nie został tylko on. On i jego malusieńka pociecha. Jej już nie ma.
Dziś jest ten dzień. Nie ma jej już tu rok. Rok… Jak to łatwo powiedzieć, trudniej zrozumieć. Dla niego rok temu świat runął. Przez ten cały czas przy życiu utrzymywała go jedna mała osóbka spoczywająca teraz w wózku.
Gdyby żyła kończyłaby dziś dwadzieścia lat, ale nie jeden nie uważny czyn sprawił, że dziś jest rocznica śmierci, nie urodzin. Mimo, że minął rok, chłopak, a właściwie mężczyzna pamiętał wszystko bardzo dokładnie.
Była wtedy ubrana w jeansy, miętową bluzkę i miała wianek ze stokrotek we włosach. Pamiętał ten zapach róż- zapach jej perfum. Tak bardzo chciał żeby to wróciło, ale czasu nie da się cofnąć. Trwały przygotowania do jej urodzin. Dziewiętnastoletnia wówczas Candelaria siedziała z nim w jednym z kątów jej pokoju. Patrzeli sobie w oczy.
-Kocham cię, Facu.
-Też cie kocham, Cande.
Ich usta połączyły się w pocałunku wyrażającym więcej niż mogli sobie powiedzieć. Ukrywał wszystkie uczucia kryjące się pod słowem „kocham”. Oboje darzyli się tym jakże silnym uczuciem. Byli od siebie uzależnieni. Każda rozłąka była dla nich prawdziwą męczarnią. Potrzebowali siebie jak tlenu.
Gdy ta upojna chwila się zakończyła oboje spojrzeli na siebie z uśmiechem.
-Facundo –zaczęła niewinnie Cande.
-Hm?
-Powiedz co dla mnie masz!- mówiąc to wytrzeszczyła oczy na swojego chłopaka.
-Jeśli liczyłaś, że ci powiem to się przeliczyłaś.
-No weź! Powiedz!
-Nie, to niespodzianka, a jak ci powiem to to już nie będzie niespodzianka. Musisz poczekać.
-Też mam dla ciebie niespodziankę- mówiąc to lekko się uśmiechnęła.
-U, jaką?!- tym razem chłopak wytrzeszczył oczy na swoją partnerkę.
-To niespodzianka, a jeśli ci powiem to to już nie będzie niespodzianka- powiedziała, po czym pokazała mu język i zaczęła uciekać.
-Jak ja cię dorwę!
Para ganiała się po do domu przez dłuższy czas. Cieszyli się sobą jak tylko mogli.
-Cande, Facu! Co wy robicie?!- spytała się ze śmiechem Lodo.
-My… nic.
-Powiedzmy, że wam wierzę… Chodźcie na dół!
Para spojrzała się na siebie porozumiewawczo. Lodovica miała talent do dekorowania pomieszczeń, ale robiła to w oryginalnym, nieco krzykliwym stylu. Schodząc po schodach zaczęli się zastanawiać czy dobrze zrobili pozostawiając zadanie udekorowania ich salonu przyjaciółce. Jednak wszelkie ich wątpliwości zostały rozwiane gdy zobaczyli pięknie udekorowany pokój. Dominowały w nim lekki fiolet. Oczywiście nie obyło się bez napisu „Feliz cumple Cande!!!”.
-I jak?
Candelaria nic nie powiedziała, tylko przytuliła się do swojej przyjaciółki i wyszeptała „dziękuję”.
-Nie ma za co! Przepraszam was, ale muszę lecieć! Widzimy się o 17!
-Pa!- odkrzyknęli razem.
Zapowiadał się cudowny dzień…
          Godzina 16:59. Niedługo mieli przybyć goście.
          Godzina 17:30. Wszyscy zaproszeni już są. Wszyscy po kolei złożyli jubilatce życzenia i dali jej prezent. Nadszedł czas na niego. Tego, na którego prezent czekała tak długo. Już miał złożyć jej życzenia… Ale reszta chłopaków wyciągnęła alkohol. Impreza się rozkręciła. Wszyscy byli po jednej kolejce drinków. Prawie wszyscy. Dwójka kochanków próbowała do siebie podejść, ale ktoś ciągle im to utrudniał.
          Godzina 17:45. W końcu są razem.
-Możemy wyjść na dwór?- spytał chłopak.
-Pewnie.
Para niepostrzeżenie wyślizgnęła się na dwór. Na niebie było widać mnóstwo gwiazd, które stwarzały romantyczną atmosferę.
-Cande…- zaczął chłopak.
-Nie, nie tutaj. Wiem, że to będzie coś wyjątkowego. Chodźmy to tego parku na rogu- powiedziała cicho i się uśmiechnęła.
-Dobrze, idź, ja dosłownie za moment do ciebie dojdę.
Mężczyzna nie wiedział, że przez te słowa ich wspólna przyszłość legnie w gruzach.
Wyciągnął małe, bordowe pudełeczko z kieszeni spodni. Trzymał je w ręku. Nagle usłyszał krzyk. Momentalnie spojrzał na ulicę… A tam leżała ona, a za nią samochód, który szybko odjechał z miejsca wypadku. Facundo podbiegł tam. Nie wiedział co robić. Po chwili oprzytomniał. Wybrał numer na pogotowie.
          Godzina 18:30. Pewien brunet siedział pod jedną z sal w szpitalu. Obracał w dłoni bordowe pudełeczko. Otworzył je i zobaczył pierścionek, pierścionek który chciał dać swojej ukochanej. Tamtejszy dzień miał być zapamiętany jako dzień ich zaręczyn…
W około wszystko tu było takie białe i jakby pozbawione życia. Niegdzie nie było żadnego, chociażby najmniejszego obrazu, nie było też żadnej rośliny.
Z sali wyszedł mężczyzna, w białym fartuchu z grobową miną. Facu szybko podbiegł do niego, z miną wykrzywioną w grymas smutku.
-Doktorze… co z nią?.
Ten tylko westchnął. Było to jednoznaczne westchnięcie.
-Niestety nie da się jej uratować, ale możemy sprawić żeby dziecko przeżyło.
-Dziecko?
-Tak, panna Molfese jest w drugim miesiącu ciąży. Wracając do tej sprawy. Możemy utrzymać pannę Candelarię przy życiu żeby dziecko się poprawnie rozwinęło, poprzez podłączenie jej kroplówki, a w 9. miesiącu poprzez cesarskie cięcie. Miało ono dużo szczęścia ponieważ, prawdopodobnie pacjentka została potrącona od tyłu. Ale niestety jej samej nie da się uratować. Przykro mi.
Lekarz wyszedł.
„Dziecko. Dziecko. Dziecko…” Mężczyzna nie mógł zrozumieć czemu jego dziewczyna mu o tym nie powiedziała. Dopiero po pewnym czasie przypomniał sobie jej słowa „Też mam dla ciebie niespodziankę”. Pewnie chciała, tak jak on, powiedzieć mu to podczas uroczystości.
No właśnie. Dopiero wtedy uświadomił sobie co się tak naprawdę stało. Ona odeszła. A on stoi teraz nad jej grobem, w rocznicę jej śmierci i urodzin. Codziennie od tamtej chwili zadawał sobie pytanie „Czemu ja?”. Nadal nie mógł przyjąć do wiadomości, że ona nigdy już nie wróci. Jedyne co mu po niej tak naprawdę zostało, to ta mała istotka leżąca tuż przed nim, w wózeczku. Inne rzeczy materialne są gówno warte. Teraz liczy się tylko ona, jego córeczka. Candelaria na pewno by nie chciała żeby on się poddał. Chciałaby żeby ich córka wyrosła na silną, niezależną kobietę.
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni bordowe pudełeczko z pierścionkiem i położył je na grobie swojej niedoszłej żony.
-Wszystkiego najlepszego kochanie.

Ta historia uczy nas jak szybko można stracić osobę na której nam zależy. Dlatego trzeba żyć chwilą, nie tym co było, będzie, tylko tym co jest teraz.


____________
Jak wam się podoba? 











6 komentarzy:

  1. Przepiękne. Rozbeczałam się

    OdpowiedzUsuń
  2. To drugi raz w życiu gdy podczas czytania jakiegoś bloga się poryczałam. Ten OS jest cudowny. PS.Zostałaś nominowana do LBA więcej szczegółów na moim blogu my-story-leonetta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcesz żebym się na dobre poryczała! Zapóźno... to jest takie piękne ale takie smutne !!! Biedni ludzie :'(

    OdpowiedzUsuń
  4. A mówiłam genialne!!!! Skąd ja to wiedziałam?
    A już wiem bo ty jesteś genialna
    Smutne prawie się rozryczałam ale za to piękne
    Bardzo mi się podoba
    Cudiwne to jest

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana/y do LBA
    Więcej informacjii na
    http://leonetta-znapisami-opowiadania.blogspot.com/

    Gratuluję + Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały OS ;)
    Prawie się poryczałam ;(

    OdpowiedzUsuń