To miał być cudowny czas. Od
tamtego dnia wszystko miało nabrać innych barw w ich życiu. Co by się stało
gdyby można było cofnąć czas? Pewnie byliby teraz szczęśliwą rodziną, ale nie
został tylko on. On i jego malusieńka pociecha. Jej już nie ma.
Dziś jest ten dzień. Nie ma jej już tu rok. Rok… Jak to łatwo
powiedzieć, trudniej zrozumieć. Dla niego rok temu świat runął. Przez ten cały
czas przy życiu utrzymywała go jedna mała osóbka spoczywająca teraz w wózku.
Gdyby żyła kończyłaby dziś
dwadzieścia lat, ale nie jeden nie uważny czyn sprawił, że dziś jest rocznica
śmierci, nie urodzin. Mimo, że minął rok, chłopak, a właściwie mężczyzna
pamiętał wszystko bardzo dokładnie.
Była wtedy ubrana w jeansy, miętową bluzkę i miała wianek ze stokrotek we włosach. Pamiętał ten zapach róż- zapach jej perfum. Tak bardzo chciał żeby to wróciło, ale czasu nie da się cofnąć. Trwały przygotowania do jej urodzin. Dziewiętnastoletnia wówczas Candelaria siedziała z nim w jednym z kątów jej pokoju. Patrzeli sobie w oczy.
Była wtedy ubrana w jeansy, miętową bluzkę i miała wianek ze stokrotek we włosach. Pamiętał ten zapach róż- zapach jej perfum. Tak bardzo chciał żeby to wróciło, ale czasu nie da się cofnąć. Trwały przygotowania do jej urodzin. Dziewiętnastoletnia wówczas Candelaria siedziała z nim w jednym z kątów jej pokoju. Patrzeli sobie w oczy.
-Kocham cię, Facu.
-Też cie kocham, Cande.
Ich usta połączyły się w pocałunku
wyrażającym więcej niż mogli sobie powiedzieć. Ukrywał wszystkie uczucia
kryjące się pod słowem „kocham”. Oboje darzyli się tym jakże silnym uczuciem.
Byli od siebie uzależnieni. Każda rozłąka była dla nich prawdziwą męczarnią.
Potrzebowali siebie jak tlenu.
Gdy ta upojna chwila się zakończyła
oboje spojrzeli na siebie z uśmiechem.
-Facundo –zaczęła niewinnie Cande.
-Hm?
-Powiedz co dla mnie masz!- mówiąc
to wytrzeszczyła oczy na swojego chłopaka.
-Jeśli liczyłaś, że ci powiem to
się przeliczyłaś.
-No weź! Powiedz!
-Nie, to niespodzianka, a jak ci
powiem to to już nie będzie niespodzianka. Musisz poczekać.
-Też mam dla ciebie niespodziankę-
mówiąc to lekko się uśmiechnęła.
-U, jaką?!- tym razem chłopak
wytrzeszczył oczy na swoją partnerkę.
-To niespodzianka, a jeśli ci
powiem to to już nie będzie niespodzianka- powiedziała, po czym pokazała mu
język i zaczęła uciekać.
-Jak ja cię dorwę!
Para ganiała się po do domu przez
dłuższy czas. Cieszyli się sobą jak tylko mogli.
-Cande, Facu! Co wy robicie?!-
spytała się ze śmiechem Lodo.
-My… nic.
-Powiedzmy, że wam wierzę… Chodźcie
na dół!
Para spojrzała się na siebie
porozumiewawczo. Lodovica miała talent do dekorowania pomieszczeń, ale robiła
to w oryginalnym, nieco krzykliwym stylu. Schodząc po schodach zaczęli się
zastanawiać czy dobrze zrobili pozostawiając zadanie udekorowania ich salonu
przyjaciółce. Jednak wszelkie ich wątpliwości zostały rozwiane gdy zobaczyli
pięknie udekorowany pokój. Dominowały w nim lekki fiolet. Oczywiście nie obyło
się bez napisu „Feliz cumple Cande!!!”.
-I jak?
Candelaria nic nie powiedziała,
tylko przytuliła się do swojej przyjaciółki i wyszeptała „dziękuję”.
-Nie ma za co! Przepraszam was, ale
muszę lecieć! Widzimy się o 17!
-Pa!- odkrzyknęli razem.
Zapowiadał się cudowny dzień…
Godzina
16:59. Niedługo mieli przybyć goście.
Godzina
17:30. Wszyscy zaproszeni już są. Wszyscy po kolei złożyli jubilatce życzenia i
dali jej prezent. Nadszedł czas na niego. Tego, na którego prezent czekała tak
długo. Już miał złożyć jej życzenia… Ale reszta chłopaków wyciągnęła alkohol.
Impreza się rozkręciła. Wszyscy byli po jednej kolejce drinków. Prawie wszyscy.
Dwójka kochanków próbowała do siebie podejść, ale ktoś ciągle im to utrudniał.
Godzina
17:45. W końcu są razem.
-Możemy wyjść na dwór?- spytał
chłopak.
-Pewnie.
Para niepostrzeżenie wyślizgnęła
się na dwór. Na niebie było widać mnóstwo gwiazd, które stwarzały romantyczną
atmosferę.
-Cande…- zaczął chłopak.
-Nie, nie tutaj. Wiem, że to będzie
coś wyjątkowego. Chodźmy to tego parku na rogu- powiedziała cicho i się uśmiechnęła.
-Dobrze, idź, ja dosłownie za
moment do ciebie dojdę.
Mężczyzna nie wiedział, że przez te
słowa ich wspólna przyszłość legnie w gruzach.
Wyciągnął małe, bordowe pudełeczko z
kieszeni spodni. Trzymał je w ręku. Nagle usłyszał krzyk. Momentalnie spojrzał
na ulicę… A tam leżała ona, a za nią samochód, który szybko odjechał z miejsca wypadku.
Facundo podbiegł tam. Nie wiedział co robić. Po chwili oprzytomniał. Wybrał
numer na pogotowie.
Godzina 18:30. Pewien brunet siedział pod jedną z sal w
szpitalu. Obracał w dłoni bordowe pudełeczko. Otworzył je i zobaczył pierścionek,
pierścionek który chciał dać swojej ukochanej. Tamtejszy dzień miał być
zapamiętany jako dzień ich zaręczyn…
W około wszystko tu było
takie białe i jakby pozbawione życia. Niegdzie nie było żadnego, chociażby
najmniejszego obrazu, nie było też żadnej rośliny.
Z sali wyszedł mężczyzna, w
białym fartuchu z grobową miną. Facu szybko podbiegł do niego, z miną
wykrzywioną w grymas smutku.
-Doktorze… co z nią?.
Ten tylko westchnął. Było to
jednoznaczne westchnięcie.
-Niestety nie da się jej
uratować, ale możemy sprawić żeby dziecko przeżyło.
-Dziecko?
-Tak, panna Molfese jest w
drugim miesiącu ciąży. Wracając do tej sprawy. Możemy utrzymać pannę Candelarię
przy życiu żeby dziecko się poprawnie rozwinęło, poprzez podłączenie jej
kroplówki, a w 9. miesiącu poprzez cesarskie cięcie. Miało ono dużo szczęścia
ponieważ, prawdopodobnie pacjentka została potrącona od tyłu. Ale niestety jej
samej nie da się uratować. Przykro mi.
Lekarz wyszedł.
„Dziecko. Dziecko. Dziecko…”
Mężczyzna nie mógł zrozumieć czemu jego dziewczyna mu o tym nie powiedziała.
Dopiero po pewnym czasie przypomniał sobie jej słowa „Też mam dla ciebie
niespodziankę”. Pewnie chciała, tak jak on, powiedzieć mu to podczas
uroczystości.
No właśnie. Dopiero wtedy
uświadomił sobie co się tak naprawdę stało. Ona odeszła. A on stoi teraz nad
jej grobem, w rocznicę jej śmierci i urodzin. Codziennie od tamtej chwili
zadawał sobie pytanie „Czemu ja?”. Nadal nie mógł przyjąć do wiadomości, że ona
nigdy już nie wróci. Jedyne co mu po niej tak naprawdę zostało, to ta mała istotka
leżąca tuż przed nim, w wózeczku. Inne rzeczy materialne są gówno warte. Teraz
liczy się tylko ona, jego córeczka. Candelaria na pewno by nie chciała żeby on
się poddał. Chciałaby żeby ich córka wyrosła na silną, niezależną kobietę.
Mężczyzna wyciągnął z
kieszeni bordowe pudełeczko z pierścionkiem i położył je na grobie swojej niedoszłej
żony.
-Wszystkiego najlepszego
kochanie.
Ta historia uczy nas jak
szybko można stracić osobę na której nam zależy. Dlatego trzeba żyć chwilą, nie
tym co było, będzie, tylko tym co jest teraz.
____________
Jak wam się podoba?
Przepiękne. Rozbeczałam się
OdpowiedzUsuńTo drugi raz w życiu gdy podczas czytania jakiegoś bloga się poryczałam. Ten OS jest cudowny. PS.Zostałaś nominowana do LBA więcej szczegółów na moim blogu my-story-leonetta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńChcesz żebym się na dobre poryczała! Zapóźno... to jest takie piękne ale takie smutne !!! Biedni ludzie :'(
OdpowiedzUsuńA mówiłam genialne!!!! Skąd ja to wiedziałam?
OdpowiedzUsuńA już wiem bo ty jesteś genialna
Smutne prawie się rozryczałam ale za to piękne
Bardzo mi się podoba
Cudiwne to jest
Zostałaś nominowana/y do LBA
OdpowiedzUsuńWięcej informacjii na
http://leonetta-znapisami-opowiadania.blogspot.com/
Gratuluję + Zapraszam
Wspaniały OS ;)
OdpowiedzUsuńPrawie się poryczałam ;(