piątek, 18 października 2013

Rozdział XXI / 21

*Maxi*
-To o czym chciałaś ze mną porozmawiać?- spytałem.
-To jest bardzo trudne to powiedzenia...
-To może spróbuj po hiszpańsku?
-Wcale mi tego nie ułatwiasz... Synku, wiem, że jesteś teraz szczęśliwy z Camilą, ale uważam, że nie powinniście być razem...
-Dlaczego?!
-Kochanie to bardzo skomplikowane, uwierz mi, że tak będzie lepiej- powiedziała. Czułem, że wszystko się we mnie gotuje. Kocham Camilę i nic, ani nikt tego nie zmieni.
-Jestem z Camilą zaledwie dzień, nawet nie! Bo około 15 godzin, a ty już każesz mi z nią zerwać!?
-Wiem, że to nie brzmi najlepiej, ale uwierz mi, że to nie jest dziewczyna dla ciebie. A teraz szybciutko wsiadaj do samochodu.
-A co z Cami?!- z minuty na minute stawałem się coraz bardziej zły. -Chyba jej tu nie zostawimy!?
-Nie, nie, zawołaj ją to zaraz wrócimy do domu.
Niechętnie udałem się na górę, ale nie zastałem tam Camili. Nie było tam również jej ubrań, ani niczego co by do niej należało. Na łóżku leżała moja bluzka i jakaś karteczka.

Maxi, z tego co słyszałam twoja mama nie za bardzo mnie lubi... Nie wiem co tu więcej pisać. Głupio się czułam więc wyszłam. Nie martw się. Wyszłam przez okno obok którego jest gałąź drzewa. Nic mi nie będzie. Znam drogę do mojego domu. Proszę cię nie szukaj mnie, bo chcę pobyć sama. 
Całuję Cami :**
PS: Piszę na szybko.

Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie przeczytałem. Cami uciekła, przez moją mamę. Wziąłem pierwszą lepszą rzecz do ręki i rzuciłem nią o podłogę. Był to wazon, razem z kwiatami. Oberwie mi się, ale w tej chwili mnie to nie obchodzi. Ta sytuacja mnie przeraża- moja dziewczyna wyszła przez okno, po drzewie, bo czuła się głupio przez moją mamę.
Jak torpeda wparowałem do salonu.
-Nie ma jej- powiedziałem najspokojniej jak umiałem.
-Jak to nie ma?
-No normalnie. Zobacz sobie- podałem jej karteczkę. Westchnęła. Już myślałem, że może zmieniła zdanie, ale nic z tego.
-No cóż Maxi, przykro mi, że tak postąpiła, ale musimy już iść. Wsiadaj szybko do samochodu.
-Ale, mamo!
-Wsiadaj do samochodu!- nie ruszyłem się z miejsca.-Już!
Stwierdziłem, że dalsze stawianie oporu nie ma sensu i posłusznie wsiadłem do samochodu.
Przez większość drogi się do niej nie odzywałem, ale pewne pytanie nasuwało mi się na język. Nie wytrzymałem i musiałem je zadać:
-Mamo, a właściwie czemu do tej pory nie mówiłaś mi nic o tym, że Cami... No, że... No, nie mówiłaś mi tego co dzisiaj powiedziałaś? 
-Maxi, posłuchaj mnie to jest bardzo skomplikowane. Nie dam rady ci tego teraz wytłumaczyć.
-Pamiętam jeszcze jak zrobiłabyś wszystko dla Cami, kupiłabyś jej ciasteczka, chipsy, no ogólnie wszystko. A teraz ją tak potraktowałaś. 
-Maximiliano, mówię ci to po raz ostatni to jest bardzo trudne do wytłumaczenia!
Umilkłem, miliony myśli plątały mi się po głowie. Przecież mama kiedyś uwielbiała Camilę i zrobiła by dla niej praktycznie wszystko, a teraz... Jakby na jej miejsce przyszła inna osoba.
Dojechaliśmy do mojego domu. Ledwo samochód stanął na podjeździe, już wyszedłem z auta.
-Gdzie idziesz?- zapytała moja mama.
-Do parku. Tego też już mi nie wolno?!
Nie czekając na odpowiedź udałem się w tamtą stronę. Po drodze próbowałem kilka razy dodzwonić się do Cami. Na marne. Będę dobrej myśli- nie słyszy telefonu. A co jeśli mnie ignoruje!? Nie! Miałem być dobrej myśli- ma wyłączony telefon, tak, na pewno. 
Szedłem zamyślony. Moje nogi same mnie pokierowały, lecz nie do parku tylko przed dom mojej dziewczyny. Pomyślałem, że skoro już tu jestem, do wejdę do niej.
Powoli zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili otworzył mi ojciec Cami.
-Dzień dobry. Ja do Camili.
-Nie ma jej.
-Ale jak to jej nie ma?
-No tak, a czy nie miała być z tobą?- zrobiło mi się głupio. Usłyszałem dźwięk SMS-a, ale to nie był mój telefon. 
-To nie twój?- spytał się mnie pan Torres.
-Nie. To chyba pana telefon- sprawdził telefon.
-Rzeczywiście. To Camila do mnie napisała. Pisze, że jest w parku i żebym się nie martwił.
-Dobrze, przepraszam, ale muszę już iść.
Popędziłem do parku. Byłem praktycznie w każdej alejce, ale w żadnej nie widziałem Cami. Zaraz, chyba ją widzę, siedzi na ławce z Broudwey'em. Ciekawe co razem robią. Podszedłem do nich bliżej. Zauważyłem, że się kłócą. Nie mam pojęcia o co, bo z odległości 30 metrów nie było ich słychać. Nagle zobaczyłem coś czego się kompletnie nie spodziewałem- Broudwey pocałował Camilę. Momentalnie zrobiłem się czerwony jak burak. Złość przepełniała całe moje ciało. Ten, za przeproszeniem, cymbał pocałował MOJĄ dziewczynę, z którą najpierw się kłócił i do tego teraz widzi, że ona próbuje mu się wyrwać.
Nie mogłem dłużej czekać podbiegłem do nich. Nie wiedziałem co mam zrobić, więc po prostu krzyknąłem:
-Zostaw ją!
Momentalnie zostawił ją w spokoju, a dziewczyna dała mu z liścia w twarz. Wydawało mi się, że tylko mrugnąłem, a on już wyparował.
-Maxi to nie tak jak myślisz!- powiedziała szybko Camila przez łzy, chciała mówić dalej, ale jej przerwałem.
-Cami, widziałem całą tą sytuacje, spokojnie- powiedziałem i ją przytuliłem.
-Wiesz Maxi mam wrażenie, że cały świat jest przeciwko nam. Nie jesteśmy razem nawet jeden dzień, a ktoś już chce nasz rozdzielić. Może to jest znak, może nie powinniśmy być razem. Los chyba tego nie chce.
-Cami, to, że los nie chce żebyśmy byli razem to nic nie znaczy. MY chcemy być razem, to jest najważniejsze- powiedziałem i ją pocałowałem.

______________________
Tak wiem, miałam nic nie robić Caxi i w sumie nic takiego nie zrobiłam, no, ale cóż. Nie zabijajcie za tą akcję z mamą Maxiego.
Co do poprzedniego postu. Wychodzi na to, że 4 osoby czytają mojego bloga, no cóż... lepsze to niż nic. Ale urzekła mnie ilość wejść tamtego dnia- 189. To jest rekord.
KOMENTUJCIE :****

PS: Dziękuję za ponad 7 000 wejść <3

7 komentarzy:

  1. Super rozdział. Co mama Maxiego ma do Cami? Co? Broudwey jak możesz całujesz dziewcxyne Maxiego. Mam nadzieje, że szybko dodasz nexta. Justyna Chmielińska

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ta jego mama do Cami ma? Nwm.
    (sory że trochę ptzeklne)co się
    Polepszy to się s*****y (cytuje moją kuzynka)

    yśle od 5min co by tu napisać ?
    Nwp w skrócie wspaniały rozdział. i jestem pewna że więcej osób czyta Twojego bloga . powodzenia . ale ja daje dziwne komentarze

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego mama Maxiego sie tak zachowała?
    O co Brodway kłócił sie z Cami ?
    Na te wszystkie pytania nue znam odpowiedz.
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, a mama Maxi' ego to dziwaczka. xD
    Debilny Broadway. -.-
    Pozdrawiam! :)
    P.S: Zapraszam do siebie na nowy rozdział. Liczę na szczerą opinię: violetta-and-her-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno mnie tu nie było i mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz :) Ale przeczytałam zaległy rozdział i muszę ci powiedzieć, że jest świetny! Naprawdę lubię czytać twoje rozdziały. Mówiłam ci już kiedyś, że świetnie piszesz? Jeśli nie to mówię ci to teraz, a jeśli tak to mówię ci to po raz drugi. Upss, trochę za bardzo się rozpisałam, ale w każdym razie rozdział jest super... Wiem, że późno to piszę, ale rozumiesz... No dobra muszę przestać :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Boooooskieeeeee ! czekam na next...
    ciekawe o co chodzi mamie Maxi'ego

    OdpowiedzUsuń