*Camila*
Ten dzień był przepiękny. Najlepszy jaki pamiętam. Chciałabym to kiedyś powtórzyć. Eh... Niestety wszystko co piękne kiedyś się kończy. Ten dzień się skończył. Jest jeden plus- Maxi jest moim chłopakiem!!!
A propos niego, gdzie on jest? Nie śpię już od 10 minut i nie zauważyłam, że go nie ma. Pierdoła! Szybko się ubrałam w bluzkę Maxiego. Moje ubrania jeszcze nie wyschły, co jest dziwne... Sama to sprawdzałam. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół. Poczułam pyszną woń naleśników. Zajrzałam do kuchni, a tam MÓJ CHŁOPAK robił naleśniki. Trochę mu to nie wychodziło, ale one i tak wyglądały przepysznie. Podeszłam do niego od tyłu i go przytuliłam.
-Witaj mój chłopaku- powiedziałam podkreślając ostatnie dwa słowa.
-Witaj moja dziewczyno- chłopak zrobił to samo odwracając się do mnie.
-Co tam przypalasz?- zaśmiałam się.
-Ja nic nie przypalam. Ja gotuję- powiedział z udawaną wyższością.
-Nie byłabym tego taka pewna- powiedziałam i wskazałam na patelnię
-Co?!- chłopak momentalnie się odwrócił. Tak jak powiedziałam naleśnik się przypalił, ale na szczęście tylko z jednej strony.
-Pokażę ci coś- powiedział i podrzucił naleśnika, ten się obrócił w powietrzu i wylądował z powrotem na patelni.
-Brawo! Zrób tak jeszcze raz!
-No nie wiem, nie wiem. To jest sztuka bardzo trudna do opanowania... A ja nie mam motywacji...
-Nawet o tym nie myśl! Udowodnię ci, że to wcale nie jest taka trudna sztuka- powiedziałam. Wzięłam do ręki patelnię i spróbowałam podrzucić naleśnika. Niestety... Udało mi się, ale wylądował on na ziemi.
-I co nadal sądzisz, że to takie łatwe?- powiedział Maxi śmiejąc się. -Patrz i ucz się od mistrza!- podszedł do patelni, nalał na nią ciasto do naleśników. Odczekał chwilę i zaczął próbować podrzucić naleśnika. Ten dał się podrzucić, ale poleciał za daleko i... przykleił się do sufitu! Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Mina Maxiego- bezcenna, z resztą jak jego poza- był w piżamie, w jednej ręce trzymał patelnię, a drugą trzymał się za głowę.
Usiadłam na krześle, usiłowałam złapać oddech i przestać się śmiać. Zanim się spostrzegłam Maxi znowu robił naleśniki. Znowu do niego podeszłam i od tyłu przytuliłam.
-Kochanie moje- zaczęłam.-coś ci na głowę kapie- chłopak odruchowo przyłożył rękę do głowy. Cicho zaklął pod nosem. Co mu kapało na głowę? Ciasto z naleśnika. Tak, z tego co dynda sobie na suficie. -Wiesz nie będę ci już przeszkadzać. Zrobię dla nas kakałko.
-Wcale mi nie przeszkadzasz. Możesz mnie tak tulić cały dzień- uśmiechnął się.
-Ale ja wolę zrobić kakałko.
-Na pewno?
-Na pewno.
-Ale tak na 100% ?
-Tak.
-Jesteś tego pewna?
-Tak! Wiesz co? Kończę te rozmowę... I idę zrobić kakałko!
-Skoro już się uparłaś- powiedział zrezygnowany. Wiedział, że ja łatwo nie odpuszczam.
Po pięciu minutach wszystko było gotowe do spożycia. Maxi usmażył naleśniczki, ja zrobiłam kakałko. Rany... Z tego szczęścia cofnęłam się w rozwoju- mówię zdrobnieniami... No trudno! Mogę tak mówić do końca życia bylebym była szczęśliwa.
Spróbowałam potrawy, była przepyszna! Dawno nie jadłam czegoś tak dobrego.
-Maxi?
-Tak?
-Gdzie ty się gotować nauczyłeś?!
-Szkoła domowa.
-Czyli...
-Gotowałem z moją mamą i tak się nauczyłem, a co? Smakuje ci?
-Nawet nie wiesz jak bardzo! Ale jestem też zadowolona z siebie. To kakałko też jest pyszne- powiedziałam dumnie.
-To prawda.
Resztę posiłku zjedliśmy w ciszy. Ale to nie była taka niezręczna cisza, która panowała pewnego razu podczas urodzin Maxiego, tylko taka przyjemna cisza. Nawet nie zauważyłam a mój talerz był już pusty. Grzecznie odłożyłam go do zlewu razem z moim kubkiem i zaczęłam myć. Po chwili Maxi też zjadł i włożył talerz wraz z kubkiem do zlewu.
-Już traktujesz mnie jak służącą?- zapytałam.- To chyba jeszcze za wcześnie.
-Nie traktuję cię jak służącą... Po prostu już zmywałaś swoje...
-No dobrze, nie tłumacz się. Nie obrażam się, ale chyba coś mi się należy za tak wielki czyn- powiedziałam i wskazałam na policzek. Chłopak mnie tam pocałował.-Dziękuję. A teraz idź umyć włosy.
-Czemu?
-Bo masz całe w cieście naleśnikowym- chłopak przejrzał się w lustrze.
-Mi to nie przeszkadza.
-Idź umyć włosy.
-Ale...
-Idź umyć włosy!
-Dobrze mamo- dostał morką gąbką w twarz.
-Włosy, umyć! Już!- nareszcie poszedł na górę i wziął prysznic.
Tak ni z gruszki, ni z pietruszki przypomniałam sobie nasz pierwszy pocałunek. Ale ten NASZ, bo to, że ja go pocałowałam jak był nieprzytomny to się nie liczy. Tak się zamyśliłam, że zdążyłam już umyć wszystkie talerze, kubki, patelnie i miskę nawet nie wiem po czym.
Usłyszałam dźwięk fortepianu. Znałam tą melodię. Chyba ją kiedyś razem z Fran i Maxim skomponowaliśmy. To pewnie mój chłopak- jak to pięknie brzmi- gra. Weszłam do salony i zaczęłam śpiewać:
Oh,oh,oh,oh,oh,eh,eh,eh,eh,oh
Oh,oh,oh,oh,oh,eh,eh,eh,eh,oh
Następnie Maxi:
Si hay duda,
No hay duda.
La única verdad está en tu corazón.
Si hay duda,
No hay duda.
Se hace claro el camino,
Llegare a mi destino.
I znowu ja:
Algo suena en mi,
Algo suena en vos.Oo
Es tan distinto y fantásticooo.
Suena distinto,
Baila tu corazón.ohohoh
Mueve tu cuerpo, muevelo.
Usiadłam obok Maxiego przy pianinie i kontynuowałam:
Encuentro todo en mi música
Porque estoy siempre bailandoo oo.
Yo necesito que mi música
Me diga que estoy buscando,
Buscando en mi.
Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a moja do jego. Dzieliły nas zaledwie milimetry. Już mieliśmy unieść się nad ziemią, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Ktoś bezceremonialnie wparował do domku, a był/ była to......
_______________________
Kto wszedł do domku?
Sama chciałabym to wiedzieć...
A teraz sprawy konkursowe zrobiłam kolaże, które wysłałam trzem dziewczynom na e-maila, ale jak na moje umiejętności są tak genialne, że postanowiłam je tu umieścić. Jestem z siebie dumna :)
Ale zanim je zobaczycie jeszcze jedna była nagroda w konkursie: reklama bloga.
A więc wchodźcie na te blogi :) :
http://vilu-y-leon.blogspot.com/
http://tda-patrome.blogspot.com/
http://tori-i-beck.blogspot.com/
A oto moje kolaże:
- za miejsce 1.
-za miejsce 2.
-za miejsce 3.
A propos niego, gdzie on jest? Nie śpię już od 10 minut i nie zauważyłam, że go nie ma. Pierdoła! Szybko się ubrałam w bluzkę Maxiego. Moje ubrania jeszcze nie wyschły, co jest dziwne... Sama to sprawdzałam. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół. Poczułam pyszną woń naleśników. Zajrzałam do kuchni, a tam MÓJ CHŁOPAK robił naleśniki. Trochę mu to nie wychodziło, ale one i tak wyglądały przepysznie. Podeszłam do niego od tyłu i go przytuliłam.
-Witaj mój chłopaku- powiedziałam podkreślając ostatnie dwa słowa.
-Witaj moja dziewczyno- chłopak zrobił to samo odwracając się do mnie.
-Co tam przypalasz?- zaśmiałam się.
-Ja nic nie przypalam. Ja gotuję- powiedział z udawaną wyższością.
-Nie byłabym tego taka pewna- powiedziałam i wskazałam na patelnię
-Co?!- chłopak momentalnie się odwrócił. Tak jak powiedziałam naleśnik się przypalił, ale na szczęście tylko z jednej strony.
-Pokażę ci coś- powiedział i podrzucił naleśnika, ten się obrócił w powietrzu i wylądował z powrotem na patelni.
-Brawo! Zrób tak jeszcze raz!
-No nie wiem, nie wiem. To jest sztuka bardzo trudna do opanowania... A ja nie mam motywacji...
-Nawet o tym nie myśl! Udowodnię ci, że to wcale nie jest taka trudna sztuka- powiedziałam. Wzięłam do ręki patelnię i spróbowałam podrzucić naleśnika. Niestety... Udało mi się, ale wylądował on na ziemi.
-I co nadal sądzisz, że to takie łatwe?- powiedział Maxi śmiejąc się. -Patrz i ucz się od mistrza!- podszedł do patelni, nalał na nią ciasto do naleśników. Odczekał chwilę i zaczął próbować podrzucić naleśnika. Ten dał się podrzucić, ale poleciał za daleko i... przykleił się do sufitu! Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Mina Maxiego- bezcenna, z resztą jak jego poza- był w piżamie, w jednej ręce trzymał patelnię, a drugą trzymał się za głowę.
Usiadłam na krześle, usiłowałam złapać oddech i przestać się śmiać. Zanim się spostrzegłam Maxi znowu robił naleśniki. Znowu do niego podeszłam i od tyłu przytuliłam.
-Kochanie moje- zaczęłam.-coś ci na głowę kapie- chłopak odruchowo przyłożył rękę do głowy. Cicho zaklął pod nosem. Co mu kapało na głowę? Ciasto z naleśnika. Tak, z tego co dynda sobie na suficie. -Wiesz nie będę ci już przeszkadzać. Zrobię dla nas kakałko.
-Wcale mi nie przeszkadzasz. Możesz mnie tak tulić cały dzień- uśmiechnął się.
-Ale ja wolę zrobić kakałko.
-Na pewno?
-Na pewno.
-Ale tak na 100% ?
-Tak.
-Jesteś tego pewna?
-Tak! Wiesz co? Kończę te rozmowę... I idę zrobić kakałko!
-Skoro już się uparłaś- powiedział zrezygnowany. Wiedział, że ja łatwo nie odpuszczam.
Po pięciu minutach wszystko było gotowe do spożycia. Maxi usmażył naleśniczki, ja zrobiłam kakałko. Rany... Z tego szczęścia cofnęłam się w rozwoju- mówię zdrobnieniami... No trudno! Mogę tak mówić do końca życia bylebym była szczęśliwa.
Spróbowałam potrawy, była przepyszna! Dawno nie jadłam czegoś tak dobrego.
-Maxi?
-Tak?
-Gdzie ty się gotować nauczyłeś?!
-Szkoła domowa.
-Czyli...
-Gotowałem z moją mamą i tak się nauczyłem, a co? Smakuje ci?
-Nawet nie wiesz jak bardzo! Ale jestem też zadowolona z siebie. To kakałko też jest pyszne- powiedziałam dumnie.
-To prawda.
Resztę posiłku zjedliśmy w ciszy. Ale to nie była taka niezręczna cisza, która panowała pewnego razu podczas urodzin Maxiego, tylko taka przyjemna cisza. Nawet nie zauważyłam a mój talerz był już pusty. Grzecznie odłożyłam go do zlewu razem z moim kubkiem i zaczęłam myć. Po chwili Maxi też zjadł i włożył talerz wraz z kubkiem do zlewu.
-Już traktujesz mnie jak służącą?- zapytałam.- To chyba jeszcze za wcześnie.
-Nie traktuję cię jak służącą... Po prostu już zmywałaś swoje...
-No dobrze, nie tłumacz się. Nie obrażam się, ale chyba coś mi się należy za tak wielki czyn- powiedziałam i wskazałam na policzek. Chłopak mnie tam pocałował.-Dziękuję. A teraz idź umyć włosy.
-Czemu?
-Bo masz całe w cieście naleśnikowym- chłopak przejrzał się w lustrze.
-Mi to nie przeszkadza.
-Idź umyć włosy.
-Ale...
-Idź umyć włosy!
-Dobrze mamo- dostał morką gąbką w twarz.
-Włosy, umyć! Już!- nareszcie poszedł na górę i wziął prysznic.
Tak ni z gruszki, ni z pietruszki przypomniałam sobie nasz pierwszy pocałunek. Ale ten NASZ, bo to, że ja go pocałowałam jak był nieprzytomny to się nie liczy. Tak się zamyśliłam, że zdążyłam już umyć wszystkie talerze, kubki, patelnie i miskę nawet nie wiem po czym.
Usłyszałam dźwięk fortepianu. Znałam tą melodię. Chyba ją kiedyś razem z Fran i Maxim skomponowaliśmy. To pewnie mój chłopak- jak to pięknie brzmi- gra. Weszłam do salony i zaczęłam śpiewać:
Oh,oh,oh,oh,oh,eh,eh,eh,eh,oh
Oh,oh,oh,oh,oh,eh,eh,eh,eh,oh
Następnie Maxi:
Si hay duda,
No hay duda.
La única verdad está en tu corazón.
Si hay duda,
No hay duda.
Se hace claro el camino,
Llegare a mi destino.
I znowu ja:
Algo suena en mi,
Algo suena en vos.Oo
Es tan distinto y fantásticooo.
Suena distinto,
Baila tu corazón.ohohoh
Mueve tu cuerpo, muevelo.
Usiadłam obok Maxiego przy pianinie i kontynuowałam:
Encuentro todo en mi música
Porque estoy siempre bailandoo oo.
Yo necesito que mi música
Me diga que estoy buscando,
Buscando en mi.
Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a moja do jego. Dzieliły nas zaledwie milimetry. Już mieliśmy unieść się nad ziemią, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Ktoś bezceremonialnie wparował do domku, a był/ była to......
_______________________
Kto wszedł do domku?
Sama chciałabym to wiedzieć...
A teraz sprawy konkursowe zrobiłam kolaże, które wysłałam trzem dziewczynom na e-maila, ale jak na moje umiejętności są tak genialne, że postanowiłam je tu umieścić. Jestem z siebie dumna :)
Ale zanim je zobaczycie jeszcze jedna była nagroda w konkursie: reklama bloga.
A więc wchodźcie na te blogi :) :
http://vilu-y-leon.blogspot.com/
http://tda-patrome.blogspot.com/
http://tori-i-beck.blogspot.com/
A oto moje kolaże:
- za miejsce 1.
-za miejsce 2.
-za miejsce 3.
Całuski :***
Superaśny rozdział jesteś boska. Kto im przeszkodził?? Zabije!! NirmLnie zavije!! Miał być buziak!! Czekam na nexta. Jeste$ boska. Superaśny kolaż.
OdpowiedzUsuńsuper rozdział .ZGADZAM SIĘ ZABIJE JĄ/JEGO . Trochę przesadzam ale.... dlacego nie umiem sie wysłowić
OdpowiedzUsuńSuperaśnyrozdział. Vzeakm na następny rozdział. Kolarze naprawde są genialne
OdpowiedzUsuń