-Cami idzie! Padnij!
-Ale gdzie?
-Złaź z drzewa!- zarządziłam.
-Ale gdzie jest Cami? Muszę z nią porozmawiać!- mówił ciągle
zaspany.
Maxi już chciał podejść do bliżej do okna, ale w ostatniej
chwili go zatrzymałam.
-Nie!- mówiłam powoli. –Ona nie chce cie widzieć!
-Ale ja muszę z nią porozmawiać!- upierał się. On jest naprawdę
uparty.
Próbował przybliżyć się do okna, utrudniałam mu to jak
mogłam. On w prawo, ja też, on w lewo, ja też. Tak doszło do „bójki” na
drzewie. Okazało się, że Maxi wcale nie jest dużo silniejszy ode mnie. Te dawne
bitwy z Lucą się opłaciły.
-Alex, gdzie jest Fran?- usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
Spojrzałam w tamtą stronę, tak samo jak Maxi. Niestety, albo
raczej na szczęście niczego nie widzieliśmy, ponieważ Alex stała tuż przed
oknem. Jednak było ono uchylone- Camila mogła usłyszeć każde nasze słowo. Bez
zastanowienia przyłożyłam Maxiemu do ust rękę. Z resztą wyglądał jakby miał
zamiar zaraz krzyknąć. Przyłożyłam mu do
ust obydwie ręce.
-Jedno słowo, a spadniesz z drzewa!- szepnęłam.
Chłopak natychmiast się przeraził.
-No, ona poszła po sok- usłyszałam jak Alejandra próbuje mnie
kryć i chyba dobrze jej to szło, bo nie wyglądało na to, żeby Cami coś
podejrzewała.
Z moich rozmyślań oderwał mnie Maxi, aby pozbyć się moich
rąk z jego twarzy zrobił to co zrobiłby chyba każdy chłopak- obślinił mi ręce. „Fu!
Czyli gramy ostro!”- pomyślałam. Szybkim
ruchem zerwałam z gałęzi liść i bezceremonialnie wepchnęłam mu go do buzi.
Punkt dla mnie!
-To ja może pójdę jej pomóc…- usłyszałam głos przyjaciółki.
-Nie! To znaczy… Fran zaraz przyjdzie z sokiem- ostatnie
zdanie powiedziała głośniej niż poprzednie.
Szybko ześlizgnęłam się z drzewa. Podbiegłam do drewnianych
drzwi wejściowych. Jednak zanim je przekroczyłam rzuciłam jeszcze do Maxiego:
-Zastanów się co robisz.
I weszłam do domu. Szybko podeszłam do kuchni i wzięłam z
lodówki sok pomarańczowy i trzy szklanki. Jak najszybciej pobiegłam do moich
przyjaciółek.
-Jestem!- krzyknęłam i z uśmiechem na ustach przekroczyłam
próg pokoju. Jednak uśmiech zszedł mi z twarzy gdy zobaczyłam Camilę. Wcale nie
wyglądała lepiej niż przed pójściem do łazienki. Gdy patrzyłam na nią, gdy była
taka załamana całe szczęście, cała energia ze mnie wylatywała.
Odłożyłam sok i szklanki na jedną z kolorowych szafek.
-No dobrze, widzę, że to nie był dobry pomysł- powiedziałam.
–Wyglądasz jeszcze gorzej niż wcześniej… Chodź! Alex ty też.
Wszystkie trzy usiadłyśmy na łóżku. Cami położyła głowę na
moim ramieniu, a Alex lekko się na niej położyła. Zaczęłam gładzić jej włosy.
Przez jakiś czas siedziałyśmy tak w ciszy. Było słychać tylko cichy szloch
dziewczyny. Serce mi się krajało, nie mogłam tak siedzieć i patrzeć jak moja
BFF cierpi, więc zaczęłam swoją przemowę.
-Cami wiem, że cierpisz. Wiem jak to boli. Możesz mi nie
wierzyć, ale tak jest. Wiem jak to jest stracić chłopaka na którym ci
straszliwie zależało, ale nie zawsze w życiu jest pod górę.
-Z górki.
-No to nie zawsze w życiu jest z górki. Musimy stawiać ciała
przeciwnością losu.
-Stawiać czoła, Fran.
-Co za różnica? W każdym razie. Wiem, że bardzo ci zależy na
Maxim, a jemu zależy an tobie. Mimo, że byliście razem tylko kilkanaście
godzin.
-14 godzin, 25 minut, 36 sekund.
-No, więc nie możesz się poddawać na pierwszej przeszkodzie
na jaką natrafiliście. Uwierz mi, że on cierpi tak jak ty. Poza tym nie ma tego
dobrego co by na złe nie wyszło!
-Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
-No, a co powiedziałam?
-Nic, ale Fran, to chyba ktoś tam u góry nie chce żebyśmy
byli razem, a ja nie zamierzam się mu przeciwstawiać- kolejna większa łza
zleciała po jej twarzy. –No bo popatrz gdyby los chciał żebyśmy byli razem to
czemu by nas chciał rozdzielić? Czemu by miał obracać cały świat przeciwko nam?
Czemu?- rozpłakał się na dobre.
-Cami, Fran ma rację- powiedziała łagodnie Alex.
-A ty w ogóle coś zrozumiałaś?
-Tak, już umiem hiszpański na poziome dziecka, a wcześniej
mówiłam po angielsku, bo jakoś mi to weszło.
*Narrator*
Nastała cisza. Przyjaciółki były myślami w zupełnie innym
świecie. Dwie uciekły do krainy mlekiem i miodem płynącej, a jedna krążyła po
szarych uliczkach rozpaczy, w jakiej się obecnie znajdowała. Po dwudziestu
minutach milczenia Camila odpłynęła do krainy snów. Jej towarzyszki nie chcąc
jej budzić lekko ułożyły ją na łóżku i przykryły kocem, a następnie wyszły z
pomieszczenia.
-Będziemy musiały ich podstępem pogodzić, bo inaczej Cami
się nie zgodzi- powiedziała Włoszka.
-Masz racje. To co będziemy robić?
-Mam pomysł. Chodź!
Dziewczyna weszły na palcach do pokoju rudowłosej. Francesca
wyciągnęła spod łóżka keyboard i tak cicho ja weszła, wyszła. Pokazała Alex, że
ma iść za nią. Dziewczyna posłusznie to zrobiła. Weszły do pokoju gościnnego.
-Patrz.
Dziewczyna zaczęła grać melodię, nieznaną Alejandrze. Po
chwili z jej ust wypłynęły słowa piosenki.
Abro los ojos y mi
voz
se quiebra de la emoción
Luces, aplausos y el telón
se abre en cada función
Siento la música
vibrar.
Mi cuerpo empieza a temblar
Respiro en cada ocasión
Que empiece el juego
*
-I dalej nie mam- powiedziała po zakończeniu.
-A jak się nazywa piosenka?
-Jeszcze nie wiem- zaśmiała się.
-Teraz ja mam pomysł. Wrzucimy to co już mamy, a właściwie
masz na bloga.
-Super pomysł!
Dziewczyna poszła po swoją kamerę- srebrno-szare pudełko
skrywające zapiski z wielu momentów.
-Okej, ale ty mówisz- powiedziała gdy weszła do pokoju.
-Czemu? Mojego głosu nie znają.
-Ale jak ja coś powiem to… będzie to plątanina słów, bez
większego sensu.
-No okej, zaczynaj- Alex włączyła kamerę.
–Witajcie
kochani! Tak, tym razem jestem ja, mój pseudonim to… Em… Lodo. Tak, jest ze mną
też, znana już wam…
-Alex,
hej kochani!
-Tak
nie ma z nami jeszcze dwóch osób, bo mają pewne sprawy prywatne, ale mamy
kawałek nowej piosenki, który chcemy wam zaprezentować! Jupi! Alex podaj mi
keyboard. Dobrze.
Dziewczyny zaśpiewały razem, tę przepiękną piosenkę.
-Mamy nadzieję, że
wam się podobało i mamy nadzieję, że następnym razem spotkamy się już w pełnym
składzie… O! Zapomniałabym. Alex nie wyłączaj kamery! Dobrze, nasi przyjaciele
mają problemy prywatne, wiem, że ich nie znacie, ale uwierzcie mi, że naprawdę cudowne
osoby. Doświadczyły takiego uczucia jak zdrada, jak ból. Pomóżcie nam
przywrócić ich do życia pozostawiając miły komentarz do nich. Z góry dzięki i
cześć!
Brunetka zamknęła kamerę.
*Następnego dnia*
Dziewczyna leżała bez życia na łóżku, nie miała ochoty z
nikim rozmawiać. Zużyła już kilkanaście paczek chusteczek. Co chwilę zadawał
sobie pytanie „Czemu to tak boli?”. Była zatracona w swoich myślach. W myślach
nad którymi panował przystojny brunet w czapce. Chłopak, który skradł jej
serce, a następnie je złamał na tysiąc kawałeczków. Nie mogła sobie uświadomić,
że to już koniec, że to już prawdopodobnie nie wróci.
W tym czasie jej ojciec wszedł do jej pokoju z kubkiem gorącego
kakao. Głośno odchrząkną, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi. Leciutko
nią potrząsną.
-Co?!
-Po pierwsze nie tym tonem Camilo, a po drugie musimy
porozmawiać…
*”Esto no puede terminar”
___________________________________
Dokładnie 1 128 słów, 4 strony w Wordzie ;P
Do najdłuższego rozdziału trochę brakuje (zaledwie 190 słów- to stosunkowo mało xP)
Nie pojechałam na wycieczkę ;( Ten głupi orkan Konstanty, czy jak mu tam zepsuł mi wycieczkę!
Głosujcie w wykreślance kto ma odpaść!
Chyba zacznę pisać narracją trzecioosobową... Zobaczy się ;)
Czytajcie, komentujcie, polecajcie ;)
Bosko, wiesz? <3
OdpowiedzUsuńAle super!! Caxi musi być razem i powiem ci w sekrecie, że u mnie na blogu też będą niedługo razem. :) Czekam na next! ;*
OdpowiedzUsuńOkej, to pozostanie między nami, więc cii ;)
UsuńCi to mają problemy. A ten jej ojciec czego chce gadam jak by był jakimś kosmitom a kto wiem może jest :D .
OdpowiedzUsuńA mi ten wiatr lekko pokaleczył wiatr bo śnieg padał a ja SZŁAM do domu
Superowo ale złacz Caxi prosze
OdpowiedzUsuńboski. Przepraszam ze nice pisalam komentarzy ale mi side net zepsul I pisze teraz z tablets. Rozdzial super ale chce juz Caxi
OdpowiedzUsuńZycz went Kochana ;)
Super Cudo Piękny Wspaniały. Co tu jeszze pisać Olusiu. Masz talent. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuń