Aż nagle… ptak narobił Maxiemu na czapkę. Dziewczyny zakryły
usta rękami, aby się nie zaśmiać. Chłopak popatrzył na nie ze zdziwieniem.
-Co? –zapytał.
Teraz Alex nie wytrzymała- turlała się po ziemi ze śmiechu.
Chłopak spojrzał na Francesce, z nadzieją, że dziewczyna zdradzi mu o co
chodzi.
-M… Maxi, c-coś ci spadło n-na głowę- tłumaczyła Włoszka
przez śmiech.
Chłopak wolno dotknął swojej czapki. Poczuł nieprzyjemną,
lepką maź. Jego twarz wykrzywiła się w okropny grymas.
-O ku*wa!
-Maxi spokojnie, to tylko ptasia kupa, spierze się.
-Ale, to nie jest zwykła czapka. Tą czapkę dostałem od Alex
i Cami na urodziny.
Chłopak starał się wyczyścić swoją czapkę jeszcze przez
jakiś czas. W tym czasie dziewczyny przyglądały się pobliskiemu laskowi, a
konkretniej jednemu drzewu. Polka podniosła się z ziemi i zaczęła powoli iść w
tamtą stronę. Po chwili Maxi do nich dołączył.
-Na co my się tak patrzymy? –zapytał zdezorientowany
chłopak.
-Nie widzisz?
-Ale czego?
-Na drzewie jest jakaś, chyba chusteczka.
Maxi przyjrzał się lepiej. Rzeczywiście coś było na drzewie.
Nie mógł jednak pojąć jak one to z tak daleka zobaczyły.
Podeszli bliżej. Jak się okazało była to ulubiona chustka
Camili. Oznaczało to jedno- ona musiała tędy przechodzić. Francesca chciała
wziąć chustkę, ale zatrzymał ją Maxi.
-Co?
-Nie dotykaj tego. Pójdę po Albusa. On jest w pewnej części
tropicielem. Powinien wytropić Cami.
-I ty na to wpadłeś dopiero teraz!?
Chłopak nic nie odpowiedział tylko pobiegł w stronę swojego
domu.
**
Brunet szedł korytarzem. Powoli zbliżał się do salonu w
którym wylegiwał się Albus. Na jego nieszczęście była tam też jego mama. Jednak
spała. Wziął obrożę i smycz i podszedł do swojego psa.
-Chodź idziemy na spacer- mruknął.
Pies chyba go zrozumiał i szybko się ożywił. Bez problemów dał
sobie założyć swoje „ubranie”. Już mieli wychodzić kiedy kobieta odezwała się
lekko zaspana.
-Maxi gdzie znowu idziesz?
-Idę na spacer z Albusem. Nie zawracaj sobie głowy.
**
Pies wąchał chustkę jakby to była kiełbasa. Po chwili już
pędził w stronę lasu, lecz nie szedł główną drogą tylko małą ledwo widoczną
dróżką. Przyjaciele popatrzyli się na siebie wymownie i już mieli za nim biec,
gdy Alex ich zatrzymała.
-Dajcie mi moment.
-Albus! Stój!
Dziewczyny wbiegła do domu. Reszta nie musiała na nią długo
czekać. Wróciła z torbą pełną jaskrawych chustek.
-A myślałam, że nigdy się nie przydadzą- powiedziała pod
nosem.
-Alex, po co nam to.
-Żebyśmy się nie zgubili. Te chustki są widoczne z daleka,
więc raczej znajdziemy drogę z powrotem.
**
Maximilian pędził za swym psem. Mimo, że przebiegli już
długą trasę chłopak nie miał zamiaru się zatrzymać. Jednak dziewczyny miały inaczej.
Musiały się co chwilę zatrzymywać, aby przywiązać chustkę; jedna pilnowała
drogi, druga wieszała.
-Maxi, zlituj się!- krzyczały.
-Nie dopóki nie znajdziemy Cami- odpowiadał za każdym razem.
Przemieszczali się coraz bardziej w głąb lasu. Drzewa rosły
coraz gęściej.
-Maxi na pewno dobrze idziemy?
-Spokojnie, Albus jeszcze mnie nie zawiódł- mówił chłopak,
chociaż sam zaczynał mieć obawy, że pies się pomylił.
Czworonóg zwolnił kroku. Wszyscy szli w milczeniu. Było
jedynie słychać cichutki śpiew jakiegoś ptaka i brzdękanie obroży Albusa.
-Camila!- krzyknęła w pewnym momencie Alex. Jej przyjaciele
się na nią popatrzyli. –Co innego nam pozostało?
Po chwili wszyscy wykrzykiwali imię swojej przyjaciółki. Bez
skutku. Gdy już wszyscy się poddali usłyszeli szelest liści. Coś się przemieszczało
w ich stronę.
-Dziewczyny, czy w tym lesie są dziki?- spytał przerażony
chłopak.
-Nie mam pojęcia.
Coraz wyraźniej słyszeli ruch pomiędzy drzewami i krzewami.
Przed oczami przemknęło im coś rudego. Po chwili leżeli na ziemi.
-Tak się cieszę, że was widzę!- powiedziała dziewczyna
przytulając przyjaciół.
-Cami!
-Dziewczyny przepraszam was, nie gniewajcie się na mnie za
wczoraj.
-Spoko, nie potrafiłybyśmy się długo gniewać- odpowiedziała
Włoszka.
-A poza tym myślisz, że byśmy cię szukały, gdybyśmy nadal
były obrażone?- dodała Alex.
Przyjaciele powolnym krokiem udali się w drogę powrotną.
**
W domu Torresów panował ogromny chaos, dwie dziewczyny
zaginęły. Do tego jak podają rodzice ich przyjaciółki ona też zaginęła. Mało
tego ktoś dobijał się do drzwi z ogromnym hałasem. Pani Torres [nie chce mi się
wymyślać imion] podeszła otworzyć natrętnemu gościowi.
-No wreszcie! Ile można czekać!- zaczęła na wstępie kobieta.
–Gdzie jest mój syn!
-Proszę cię uspokój się. Camili i Alejandry też nie ma- odpowiedziała
gospodyni.
-Na pewno mój syn szwęda się gdzieś z tą twoją córunią! Ja
się pytam gdzie oni są!
-Nie krzycz na mnie! Oni nie są razem! Gdybym wiedziała to bym
ci powiedziała!- pani Torres zaczęły puszczać nerwy.
-Pf… Od kiedy to ty mi coś mówisz?!
-Co to ma znaczyć?!
-Ty już nie pamiętasz?! No pewnie!
-Uspokójcie się!- wtrącił się pan Torres.
-Po tym co mi zrobiliście macie czelność się do mnie
odzywać?!
-Uspokójmy się wszyscy!- tym razem próbował opanować
sytuację drugi pan Torres (ojciec Alex, brat taty Cami). Pani Ponte sprawiała
wrażenie jakby nie miała zamiaru tego zrobić.
-Są!- krzyknęła nagle pani Torres.
**
Przyjaciele wychodzili z lasu.
-Naprawdę wam dziękuję!- powtarzała już któryś raz Cami.
-Największe gratulacje należą się Maxiemu. My byśmy wymiękły
w połowie drogi- powiedziała Fran.
-Skoro tak mówisz.
Usta Camili i Maxiego połączyły się. Odcieli się całkiem od
świata. Usłyszeli tylko krzyk Alex „Nie!”. Nie interesował ich teraz nikt inny
tylko oni. Po chwili oderwali się od siebie.
-Camila, Maxi!- krzyknęły równocześnie obie mamy.
Supereeer
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że szybko bdzie nexta
Cudowny <3 Czekam na nexta, jeszcze 3 komy
OdpowiedzUsuńŚWIETNY czekam na szybkiego nexta ;)
OdpowiedzUsuńCudo! Nie mogę sie doczelać kolejnego. Jeszcze 2
OdpowiedzUsuńO paczaj 5 kom.
OdpowiedzUsuńJak fajnie znaliźli Camilę dobrze
Chce widzieć reakcję mamy Maxiego gdy zobaczyła
jak jej syn całuje Camilę boże
Czekam na nexta
Suuper! Pisz next'a, bo się doczekać nie mogę. :D
OdpowiedzUsuńDziękuje! Poprawiłaś mi humor z tym guwienkiem xD
OdpowiedzUsuńOto ja: Twoja nowa czytelniczka :D
Czekam na nexta ^_^