środa, 31 lipca 2013

Rozdział 4 / IV

3 komentarze:
*Camila*
Lecz tu nagle zza rogu wychodzi  nie kto inny jak... Ludmiła ! Maxi i Alex też ją chyba zauważyli, bo zrobili dziwne miny.
 
*Maxi*
Czemu akurat dzisiaj musi się pojawiać ONA. Nie mogła wybrać sobie innego dnia na uprzykrzanie nam życia?! Popatrzyłem na dziewczyny- miały dziwne miny, ja pewnie też. Trochę to dziwne Alex widzi Ludmiłę pierwszy raz w życiu, a zrobiła taką minę jakby znała ją od dziecka. Chociaż pewnie Cami jej o niej opowiadała w końcu są jak siostry, ale pewnie też dużą rolę odegrał jej wygląd.
 
*Alex*
Nie znam tej dziewczyny, ale podejrzewam, że to jest Ludmiła. Cami opowiadała mi o niej wiele rzeczy. Mówiła, że to wredna żmija, która uważa się za królową, bo ma bogatego ojca. Na pierwszy rzut oka wygląda ona jak lalka Barbie. Ludzie jak można mieć na sobie tyle tapety?! I jak można chodzić ubrana cała na różowo?! Widziałam, że Cam i Maxi chcą jej jakoś uniknąć  i ciągną mnie za sobą. Niestety, nie udało się.
-A kogo my tu mamy? Dwie ofiary i jakaś nowa ofiara losu. Jakie to przykre.
 
*Ludmiła*
Wracałam właśnie z centrum handlowego. Gdy natknęłam się na te dwie ciamajdy i była z nimi jakaś nowa. Czas by dobrze mnie poznała...
-Cami co to za bezguście stojące obok ciebie? Wreszcie znalazłaś odpowiednie towarzystwo dla siebie?- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Chwile potem usłyszałam dosyć głośne szepty Camili i Maxiego:
-A był taki piękny dzień!
Następnie dosłyszałam nieznany mi język- nic z tego nie zrozumiałam:
-Był taki piękny dzień, ale nie coś musi pójść nie tak!
-O! Czyli twoja koleżaneczka nie jest stąd? I nie rozumie ani słóweczka? Biedaczyna.
Już chciała mi coś opowiedzieć, ale ta niedorajda jej przerwała.
-Nie muszę nic rozumieć żeby wiedzieć, że jesteś okropna i że przed chwilą mnie obrażałaś. Nie jestem taka tępa jak co niektórzy tutaj- gdy to powiedziała spojrzała na mnie. Strasznie mnie zdenerwowała , czułam, że zrobiłam się cała czerwona, lecz ona sprawiała wrażenie jakby ją to cieszyło. Zaczęła mówić dalej.- Wiesz Ludmiła jakby się tak przyjrzeć ci bliżej masz bardzo ładny nos. Szkoda, że tkwi pod tymi kilogramami tapety i w tym ciele. Szkoda.-gdy to powiedziała poklepała mnie po ramieniu. Kipiałam złością. Już chciała razem ze swoją "paczką" odejść. Ale nie, ja tak łatwo teraz nie odpuszczę!
 
*Camila*
Łał, nie sądziłam, że Alex tak postawi się Ludmile. Wiedziałam, że ona zaraz wybuchnie, ale i tak odeszliśmy od niej na kilka kroków.
-Camila powiedz temu- pokazała na Alex.- Żeby się uspokoiła i opanowała!
-Nie mam zamiaru jej to mówić. A czy ty przypadkiem nie miałaś gdzieś wyjechać? Chyba na Hawaje? Co się stało? Twoi rodzice przejrzeli na oczy i cię ze sobą nie zabrali?- powiedziałam, widziałam, że trochę ją to zabolało, ale szybko się pozbierała.
-To nie jest teraz ważne. A do jakiej szkoły idziecie teraz wy, ofiary losu? Bo ja idę do prestiżowej szkoły muzycznej Studio21.
Gdy to powiedziała szczęka mi opadła.
 
*Maxi*
Czy ja się nie przesłyszałem? Błagam obym się przesłyszał! LUDMIŁA idzie do STUDIO21! Nie, to musi być zły sen! Niech ktoś mnie uszczypnie!
-Że gdzie ty idziesz?!- prawie krzyknąłem.
- Do Studia21, nie dziwne, że o nim nie słyszałeś. Przecież takie beztalencia jak WY nie mogą się dostać do Studia. Zresztą nie ważne! Ludmiła odchodzi! Całuski.- już miała odejść, lecz szepnęła do Alex:
-Jeszcze się z tobą policzę!
I nareszcie odeszła.
-Czy ty słyszałaś to co ja!
-Tak! Ludmiła idzie do Studia21!- opowiedziała Cami
-To będzie koszmar!
-No dobra, koniec tych wyżaleń. Wracamy do domu!-zarządziła Alex.
-Dobrze.
-Ok, ale ja już wracam do siebie-powiedziałem.
-Ok, pa- powiedziały razem i (również razem) dały mi buziaki w policzek. Trochę dziwnie się czułem, ale było to nawet fajne.
-Pa.
 
*Alex*
Kilkanaście minut potem. Dom Camili.
 
-Dziewczyny gdzie wy byłyście! Jest już późno! No nieważne chodźcie kolacja stygnie.- tak powitała nas moja ciocia. Oczywiście prawie nic nie zrozumiałam, ale Cami szybko mi przetłumaczyła na angielski. Zasiadłyśmy do stołu wszyscy już na nas czekali. Jednak zanim zaczęliśmy jeść moi rodzice zabrali głos. Moja mama chyba wie, że coś mi nie idzie z hiszpańskim, więc przekonała tatę by ona mówiła po polsku. Zaczęłam akurat pić moją wodę.
-Więc tak mamy dla was niespodziankę- moja mama siedziała stała obok mnie i tłumaczyła.
-Otóż przeprowadzamy się do Buenos Aires- gdy to usłyszałam wyplułam wodę a Michel, który siedział naprzeciwko mnie jest teraz mokry, potem zaczęłam się lekko krztusić.
-Jak mogłaś jestem cały mokry!
- No przepraszam, ale... ty o tym wiedziałeś?
-Nie!
Resztę kolacji zjedliśmy rozmawiając i żartując. Ale ja w środku byłam strasznie zła na rodziców.
 
*Camila*
Rany jak się cieszę! Alex zamieszka w Buenos Aires i będę miała ją na co dzień! Widzę, że rozmawia i żartuje, jakby to co było w ogóle się nie stało, ale znam ją dobrze i wiem , że w środku jest zła na rodziców.
 
 
 
_____________________________________________________
A oto czwarty rozdział, chyba do tej pory najdłuższy.
Chciałam wam podziękować i o coś poprosić, mianowicie dzisiaj o 20:04 600 osób odwiedziło mój blog!
 
Bardzo się cieszę, ale tyle osób mnie odwiedziło, a mało kto dodał komentarz ;(
Proszę komentujcie, to dla mnie znak, że ktoś czyta.
Buziaki ;* 
 

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 3 / III

3 komentarze:
*Maxi*
Całkiem miła ta Alex, chociaż z jej wyglądu nie da się tego wywnioskować. No, ale nie ocenia się książki po okładce. Już rozumiem czemu Camila ją tak lubi. Może my też się zaprzyjaźnimy...
 
Park
Spacerowaliśmy sobie we trójkę. Powoli- nigdzie nam się nie śpieszyło.
Musieliśmy wyglądać komicznie- ja byłem ubrany na luzie, oczywiście miałem czapkę i słuchawki, Cami była ubrana tak, a Alex miała krótkie lekko podarte spodenki, czarny T-shirt, glany i masę bransoletek. Rozmawialiśmy i żartowaliśmy sobie przez dłuższy czas. Od czasu do czasu następowała krótka cisza. W tym momencie była właśnie taka cisza. Spojrzałem na swoje buty, potem na buty Alex i nagle coś zauważyłem. Co dziwne nie zauważyłem tego wcześniej.
-Alex co ci się stało w nogi?- zapytałem
 
*Camila* 
Gdy Maxi zadał to pytanie automatycznie spojrzałam na nogi mojej kuzynki. Były całe w zadrapaniach, siniakach i przecięciach. Jejku, jak ja mogłam wcześniej tego nie zauważyć! Czasami mam wrażenie, że ślepa jestem!
 
*Alex*
Gdy zadał to pytanie od razu spojrzałam na moje nogi. Zauważyłam, że Cam robi to samo. Gdy spojrzała na to, szybko zadała to samo pytanie.
-A... No tak to długa historia.- powiedziałam
-Mamy czas.
-No dobra. Tak właściwie to ta historia wcale nie jest taka długa. Nie wiem czy w Buenos Aires, czy w ogóle w Argentynie jest coś takiego, ale w Szczecinie jest park linowy.
-Co jest?- spytał Maxi.
-Park linowy. Pokaże wam zdjęcia- gdy to powiedziałam wyjęłam telefon i zaczęłam szukać tych zdjęć.-O! Mam. Popatrz.

 

 
 
-To musi być fajne- powiedział Maxi.
-I jest.
-No dobra, ale co ma park linowy do tych ran?
-No tak, ostatnimi czasy chodziłam dużo razy do parków linowych. Wchodziłam na coraz trudniejsze trasy. A z każdej trasy miałam kilka siniaków i zadrapań. No i tak to się skończyło- powiedziałam wskazując na nogi. -Ale nie żałuję.
Chodziliśmy tak jeszcze z 20 minut, następnie postanowiliśmy wracać do domu. Lecz droga powrotna nie była wcale fajna.
 
*Camila*
Nie sądzę by ktoś lub coś zepsuło mi ten dzień. Mówię tak bo już 19:30., lecz za wcześnie się cieszyłam. Wracamy sobie spokojnie do domu jedną z alejek w parku. Słońce powoli znika nam z oczu, niebo robi się pomarańczowe, powoli zapalają się latarnie w parku, a ptaki lecą do swoich gniazd. Lecz tu nagle zza rogu wychodzi  nie kto inny jak...
 
_______________________________________
I jak myślicie kto wyszedł zza rogu?
Jejciu w czterech rozdziałach będę opisywała jeden dzień! To trochę dziwne. To pewnie przez to, że piszę takie krótkie rozdziały... Hm... Kto wie? No, ale cóż sądzę, że jest to jednorazowe :)
Proszę komentujcie :*
 

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 2 / II

1 komentarz:
*Camila*
Gdy przestałyśmy się śmiać nastała cisza. Nagle coś do mnie dotarło jak grom z nieba, "olśniło mnie".
-Czekaj! To ty się jeszcze hiszpańskiego nie nauczyłaś!?
-Może trochę ciszej!
-Ale nikogo nie ma w domu- rodzice i Michel poszli gdzieś tam... daleko...
-No tak, ale popatrz- gdy to powiedziała podeszła do drzwi i je otworzyła. Stał w nich... Maxi! Wyglądał jakby zaraz miał zapukać, ale też jakby stał tu jakiś czas.
-Maxi co ty tutaj robisz?- krzyknęłam
-Twoja mama mnie wpuściła- opowiedział
-Ale jego matka odejść dwieście minut- zaczęła Alex, ale jej przerwałam. Na serio ma problemy z hiszpańskim.
-Ona chce powiedzieć, że moja mama wyszła dwadzieścia minut temu!
-Yyyy...- Maxi nie wiedział co powiedzieć
-Wystarczy najpierw się trochę uspokójmy- zaczęła moja kuzynka.-Może najpierw "formalności". Umiesz mówić po angielsku?- zwróciła się do chłopaka
-Tak. Umiem
-Dobrze, więc tak jestem Alex, kuzynka Cami. Z tego co wiem i usłyszałam ty jesteś Maxi.
-Miło mi cię poznać- powiedział i się uśmiechnął.
-Nawzajem. Następna rzecz. Wiesz, że nie umiem mówić po hiszpańsku, tak?- przytaknął.- Więc proszę nie mów nikomu o tym.
-Ok, ale wytłumaczcie mi parę rzeczy.
 
*Alex*
Uspokoiłam się, gdy usłyszałam, że nikomu nie zdradzi mojej "tajemnicy" Oczywiście prędzej, czy później wyjdzie to na jaw... Jak to mówią kłamstwo ma krótkie nogi. Chociaż teoretycznie rzecz biorąc nikogo nie okłamałam... Tylko prawie nikomu o tym nie powiedziałam. To chyba nie jest kłamstwo, prawda? No nie ważne.
-A co chcesz wiedzieć?- zapytałam.
-No, bo jesteś kuzynką Cami, a nie umiesz mówić po hiszpańsku...
-No tak chodzi o to, że mój tata jest Argentyńczykiem, a mama jest Polką, przez całe życie mieszkałam w Polsce, a do Argentyny przyjeżdżałam na wakacje i niektóre święta.
-No to dużo wyjaśnia, tylko mówisz, że przyjeżdżasz tu na wakacje... To czemu cię nigdy nie widziałem?
-Nie mam pojęcia. Masz jakieś jeszcze pytania?
-Nie.
-No dobra to może chodźmy do lodziarni?- powiedziała Camila
-O nie! Nie jestem najlepsza w papier, nożyce, kamień- jak ja zamówię lody?
-Czyli lody odpadają- stwierdził Maxi. -To może chodźmy do parku?
-I to jest jakiś pomysł!
 
___________________________________
No jest drugi rozdział. Tak wiem- krótki. Planowałam dodać wcześniej, ale byłam z rodziną cały dzień na działce.
Tak jakby coś te kolory, które obowiązywały w poprzednim rozdziale obowiązują przez cały czas!
A tak z innej beczki: jest prolog, rozdział 1 / I + :c (no i teraz 2 / II, ale to teraz nie ważne)- łącznie są cztery Wasze komentarze- nie chodzi teraz o to, że jest ich mało, tylko o to, że każdy komentarz dodała inna osoba... Chyba rozumiecie o co mi chodzi ;(

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 1 / I

2 komentarze:
Krótki wstęp: w tym rozdziale występują różne języki, mianowicie:
  • hiszpański,
  • angielski,
  • polski,
Więc tak... Jak będzie czarny tekst to znaczy, że mówią lub myślą po hiszpańsku. Dalej będzie tak:  
  • niebieski - angielski
  • różowy - polski
Nie będę więcej "gadać", miłego czytania.
____________________________
 
*Alex*
Siedzę właśnie w samolocie. Lecę razem z mamą, tatą i bratem (Michelem) do Buenos Aires. Cieszę się, że w końcu zobaczę Cami. Tak dawno jej nie widziałam. Mam jej tyle do powiedzenia...
 
*Camila*
Odebrałam telefon. Mój wujek powiedział, że są (on, ciocia, Michel i Alex) już na lotnisku. Gdy się rozłączyłam zaczęłam biegać po całym domu jak małe dziecko: od okna, przez balkon, do drzwi- okno, balkon, drzwi, okno, balkon, drzwi...
Alex jest ode mnie o dwa lata młodsza, ale jest dla mnie jak siostra.
W końcu przyjechali! Szybko przywitałam się z Michelem, trochę dłużej mi zeszło z ciocią i wujkiem i nareszcie podbiegłam do mojej kuzynki. Tak na siebie wbiegłyśmy... W sumie to wyglądało tak:
- Cami!
-Alex!
Wpadłyśmy na siebie... I BUM! Na ziemię. Momentalnie zaczęłyśmy się śmiać.
-Cześć! -powiedziała przez śmiech
-Cześć! W końcu!
No! - przytuliłyśmy się i jeszcze chwilę się śmiałyśmy- ciągle leżąc na podłodze. Wszyscy zaczęli się na nas patrzeć. Lecz po chwili wrócili do swoich rozmów. Gdy już się uspokoiłyśmy, usłyszałam szept:
- Możemy iść na górę?
Odpowiedziałam jej krótkie "Ok".
 
*Alex*
Dobrze. Teraz muszę jakoś dostać się na górę. Chociaż... Już się ze wszystkimi przywitałam...
- Tato- zaczęłam- mogę iść na górę z Camilą?
-Tak, ale Alex hiszpański!
-No ok, ale weźmiesz potem moją walizkę?
-Tak.
 
Na górze, pokój Cami
- Nikt nie idzie- spytałam się
-Teren czysty.
-Dobrze, sorry, że tak zacznę, ale wisisz mi przysługę i nie chcę być taka nie ten tegest, ale teraz... jakby to... jak mi teraz pomożesz to będziemy na zero.
-Dobrze, o co chodzi?
-Musisz nie nauczyć... czekaj...- szepnęłam
-Dziewczynki my wychodzimy- powiedziała ciocia
-My?- spytała się Camila
-No ja, tata, ciocia, wujek i Michel.
-Dobrze.
Ciocia wyszła, zamknęła drzwi odczekałam chwilę i postanowiłam kontynuować.
-Musisz mnie nauczyć hiszpańskiego!
-Chyba nie mam wyboru- powiedziała i się zaśmiała, a ja po chwili do niej dołączyłam.
 
 
__________________________________
 
Następny rozdział dodam dzisiaj lub jutro- jeszcze nie wiem.
Poza tym chcę Wam podziękować bo jest już (no może nie już) ponad 400 wejść na blogu.
Proszę jeżeli ktoś przeczyta rozdział niech go skomentuje. Wasze komentarze zawsze w większym lub w mniejszym stopniu pomogą mi pisać kolejny rozdział :)
Pozdrowienia :**

niedziela, 14 lipca 2013

:c

1 komentarz:
Niestety dzisiaj nic nie dodam, a jutro znowu wyjeżdżam na obóz. Więc następny rozdział dopiero za około 10 dni ;(  Lecz nie będę bezczynnie siedzieć wieczorami i będę pisać rozdział w zeszycie. No to... em... co jeszcze? Przepraszam i do zobaczenia za około 10 dni.
 
              "Po­za tym, czy te­go chce­my czy nie, zaw­sze na coś czekamy."
                           - Lolita Pille 

sobota, 6 lipca 2013

Prolog

5 komentarzy:
                                          *Camila*
                                              Park
- Nareszcie wakacje!- krzyknęłam znienacka, a Maxi i Fran, którzy siedzieli obok mnie omal nie spadli z ławki.
- Cami co ciebie tak nagle naszło?- spytali obydwoje
- No, bo dopiero teraz to do mnie dotarło! Koniec szkoły, koniec nauki... Koniec Ludmiły! Oby nie poszła do tej samej szkoły co my.
- Cami wypluj to, bo zaraz wykraczesz!- powiedziała Francesca.- No, nieważne co wy na to żebyśmy poszli na lody?
- Lody! Zawsze!
- Maxi, od kiedy z ciebie taki lodożerca? Nieważne, chodźmy!- pobiegliśmy do lodziarni.
Ja, Fran i Maxi skończyliśmy wczoraj szkołę. Teraz mamy zamiar iść do szkoły muzycznej- Studio 21. Mam nadzieję, że Ludmile nie zachce się śpiewać, bo wtedy na pewno pójdzie do tej szkoły, a ja nie mam zamierzam jej znosić przez kolejne parę lat.  Ale nie mam zamiaru teraz zaprzątać sobie nią głowy. Mamy wakacje i nic, ani nikt mi ich nie zepsuje! A propos wakacji- ma do mnie przyjechać moja ukochana kuzynka Alex i podobnej jej rodzice, czyli moja ciocia i wujek mają dla nas niespodziankę. Nie mogę się doczekać! Lecz wracamy do teraźniejszości. Właśnie stoimy przed lodziarnią u pani Cleer- nie jest ona najmilsza, ale ma świetne lody.
*Maxi*
Przed lodziarnią
Jak zwykle przed zamówieniem lodów, stoczyliśmy zaciętą walkę (papier, nożyce, kamień) o to kto ma zamówić lody:
- Dobra, raz, dwa, trzy, papier, nożyce, kamień!- krzyknęliśmy. Ja i Cam wystawiliśmy kamień, a Fran nożyczki.
-No Francesca, dzisiaj twoja kolej. Ja poproszę lody truskawkowe i miętowe.- powiedziałem
- A ja miętowe i czekoladowe.
Dziewczyna poszła po lody z lekko obrażoną miną. Zajęliśmy stolik i czekaliśmy na przyjaciółkę. Po paru minutach rozpoczęła się rozmowa. Zaczęła się na smaku lodów, a teraz jesteśmy na wakacjach.
-Gdzie jedziesz na wakacje?- zagadnęła Camila
Nie zdążyłem, bo przyszła Fran z lodami.
-Słyszę, że rozmawiacie o wakacjach. Uprzedzając pytanie, które pewnie mi zadacie ja wyjeżdżam do Włoch. Na całe wakacje.- powiedziała Francesca
-Szkoda, że cię nie będzie. Ja zostaję w Buenos Aires- powiedziałem.
 
-Ja też, ale przyjeżdża do mnie kuzynka, więc nie będę się nudzić.
-Chcesz przez to powiedzieć, że ze mną byś się nudziła?- powiedziałem zajadając lody
-Nie, tego nie powiedziałam.
 
 
 
_____________________________________
Jest prolog, mam nadzieję, że was zadowoli.
Jeżeli ktokolwiek to czyta, to chciałam napisać, że wyjeżdżam teraz na obóz , na ok. tydzień, mam jeden dzień przerwy (może uda mi się coś napisać) i jadę na kolonię na też ok. tydzień :( 
Ale potem nigdzie się nie wybieram, a jak już to z komputerem :P