*Camila*
Gdy przestałyśmy się śmiać nastała cisza. Nagle coś do mnie dotarło jak grom z nieba, "olśniło mnie".
-Czekaj! To ty się jeszcze hiszpańskiego nie nauczyłaś!?
-Może trochę ciszej!
-Ale nikogo nie ma w domu- rodzice i Michel poszli gdzieś tam... daleko...
-No tak, ale popatrz- gdy to powiedziała podeszła do drzwi i je otworzyła. Stał w nich... Maxi! Wyglądał jakby zaraz miał zapukać, ale też jakby stał tu jakiś czas.
-Maxi co ty tutaj robisz?- krzyknęłam
-Twoja mama mnie wpuściła- opowiedział
-Ale jego matka odejść dwieście minut- zaczęła Alex, ale jej przerwałam. Na serio ma problemy z hiszpańskim.
-Ona chce powiedzieć, że moja mama wyszła dwadzieścia minut temu!
-Yyyy...- Maxi nie wiedział co powiedzieć
-Wystarczy najpierw się trochę uspokójmy- zaczęła moja kuzynka.-Może najpierw "formalności". Umiesz mówić po angielsku?- zwróciła się do chłopaka
-Tak. Umiem
-Dobrze, więc tak jestem Alex, kuzynka Cami. Z tego co wiem i usłyszałam ty jesteś Maxi.
-Miło mi cię poznać- powiedział i się uśmiechnął.
-Nawzajem. Następna rzecz. Wiesz, że nie umiem mówić po hiszpańsku, tak?- przytaknął.- Więc proszę nie mów nikomu o tym.
-Ok, ale wytłumaczcie mi parę rzeczy.
*Alex*
Uspokoiłam się, gdy usłyszałam, że nikomu nie zdradzi mojej "tajemnicy" Oczywiście prędzej, czy później wyjdzie to na jaw... Jak to mówią kłamstwo ma krótkie nogi. Chociaż teoretycznie rzecz biorąc nikogo nie okłamałam... Tylko prawie nikomu o tym nie powiedziałam. To chyba nie jest kłamstwo, prawda? No nie ważne.
-A co chcesz wiedzieć?- zapytałam.
-No, bo jesteś kuzynką Cami, a nie umiesz mówić po hiszpańsku...
-No tak chodzi o to, że mój tata jest Argentyńczykiem, a mama jest Polką, przez całe życie mieszkałam w Polsce, a do Argentyny przyjeżdżałam na wakacje i niektóre święta.
-No to dużo wyjaśnia, tylko mówisz, że przyjeżdżasz tu na wakacje... To czemu cię nigdy nie widziałem?
-Nie mam pojęcia. Masz jakieś jeszcze pytania?
-Nie.
-No dobra to może chodźmy do lodziarni?- powiedziała Camila
-O nie! Nie jestem najlepsza w papier, nożyce, kamień- jak ja zamówię lody?
-Czyli lody odpadają- stwierdził Maxi. -To może chodźmy do parku?
-I to jest jakiś pomysł!
___________________________________
No jest drugi rozdział. Tak wiem- krótki. Planowałam dodać wcześniej, ale byłam z rodziną cały dzień na działce.
Tak jakby coś te kolory, które obowiązywały w poprzednim rozdziale obowiązują przez cały czas!
A tak z innej beczki: jest prolog, rozdział 1 / I + :c (no i teraz 2 / II, ale to teraz nie ważne)- łącznie są cztery Wasze komentarze- nie chodzi teraz o to, że jest ich mało, tylko o to, że każdy komentarz dodała inna osoba... Chyba rozumiecie o co mi chodzi ;(
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuń