piątek, 29 listopada 2013

Rozdział XXIV / 24

7 komentarzy:
Rozdział pisany przy tym: Muzyka

*Maxi*
A było to okno.... w sumie to nie wiem- było zasłonięte. Po chwili ktoś odsłonił żaluzję i ujrzałem ją. Te piękne loki, te rude włosy, rozpoznałbym je wszędzie. To na pewno ona. 
Leży na podłodze, cały makijaż ma rozmazany. Serce pękło mi na setki kawałeczków. Znowu ją zraniłem, przez własną głupotę i pewnie teraz ją stracę też przez własną głupotę. Była ona cała blada, gdyby się nie ruszała uznałbym, że... że, nie może mi to przejść przez gardło... że ona, no ona nie... nie... żyje... Ale na moje szczęście ruszała się. 
Płakała. Łzy leciały po jej delikatnie zarumienionej twarzy. Jej piękne oczy były mokre od litrów łez, które teraz wylewa. 
Leży na podłodze tak bez życia, ale jednak żyje. Wygląda jakby całe szczęście z niej wyparowało, a jednak czasami da się na jej twarzy zauważyć uśmiech. Ten przepiękny uśmiech. Te jej piękne, białe zęby. Chciałbym tam do niej podejść, przytulić ją, ale nie mogę. Musze ponieść odpowiedzialność za swoje czyny.
Siedziałem oparty o gałąź drzewa. Mogłem tak siedzieć godzinami i patrzeć się na Cami, ale nie mogłem też tak bezczynnie siedzieć i patrzeć jak płacze.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos otwieranego okna.
-Strasznie tu du... - urwała Alex gdy mnie zobaczyła. -Duszno.
Camila nie zwracała na nic uwagi. Tylko patrzyła się tępo w sufit. Alejandra usiadła na parapecie okna i próbowała wychylić się jak najbliżej do mnie. Przestraszyłem się, a co jak spadnie?! Będę miał kolejną rzecz na sumieniu. Lecz ona tylko szybko przeskoczyła na drzewo. Znalazła się obok mnie. Lekko zamknęła okno.
-Co ty tutaj robisz!?- krzyknęła. Nie zdążyłem odpowiedzieć, a ona już mówiła dalej. -Jasne! Chcesz ją teraz przeprosić i chcesz żeby wszystko się ułożyło, ale wiesz co?! Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć! Trzeba było odepchnąć Naty! A nie teraz czekać, aż Cami ci wybaczy!
-Tak wiem! Wiem. Jestem idiotą! Jestem najgorszym chłopakiem dla Cami! Jestem debilem!- krzyknąłem. Chciałem to z siebie wyrzucić. Chciałem się w jakiś sposób wyżyć. Wszystko się we mnie gotowało.
-Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę- powiedziała Alex i się zaśmiała. Jej uśmiech łudząco przypominał mi uśmiech Camili.
Oparłem głowę o gałąź. Czułem się pusty. Tą pustkę mogła zapełnić tylko moja... w sumie to już była dziewczyna. Zacząłem mówić już bardziej załamany niż zły.
-Wiem, że ją zraniłem. Wiem, że jestem głupkiem, który myśli tylko o sobie. Chciałbym móc cofnąć czas. Zapobiec temu. A to wszystko przez pieprzo...- Alex dziwnie na mnie spojrzała. - przez miłość.
-Maxi, wiem, że tego żałujesz, ale teraz już za późno.

*Ludmiła*
Gdzie się znowu podziewa ta Natalia?! Miała przynieść mi wodę dziesięć minut temu! Ostatnio ciągle ma głowę w obłokach. Rozumiem gdyby jeszcze jakiś FAJNY facet jej się spodobał, ale Maxi?! To już przesada. Przecież on... nie ma za grosz stylu, talentu i ogólnie wszystkiego. Taka chodząca kupa nieszczęścia.
No cóż chyba sama będę musiała iść po tę wodę.
Wstałam z zielonej ławki tuż przy parku. Już miałam ruszyć do sklepu kiedy zobaczyłam coś znacznie ciekawszego. Może raczej nie coś, tylko kogoś. Kilka ławek dalej siedział przystojny brunet. Wyglądał nie tak jak przeciętny chłopak- dużo lepiej. Podeszłam do niego. Zrobiłam zdezorientowaną minę i zaczęłam chodzić tak jakbym się zgubiła. Udając, że zahaczam o jego nogi przewróciłam się. Chłopak połknął haczyk.
-Nic ci się nie stało?- spytał się, gdy był już obok mnie. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Miał piękne brązowe oczy i lśniące białe zęby.
-Nie, sądzę, że nie.
Chłopak podał mi swoją rękę i pomógł mi wstać.
-Ale na pewno?
-Tak- powiedziałam z uśmiechem. -Jesteś tu nowy? Nigdy cie nie widziałam, a przychodzę tu dosyć często.
-W pewnym sensie. Kiedyś mieszkałem w zupełnie innej części Buenos Aires, a teraz się tu przeprowadziłem i kompletnie nie mogę się odnaleźć. Może mi pomożesz?- spytał się.
Punkt dla Ludmiły! To oczywiste, że nie mógł się mi oprzeć. Przecież jestem boginią. Tylko ten chłopak wydaję się być inny niż ja. Jakby to nazwać... milszy, ale o to nie będę się martwić. Jakoś uda mi się go przeciągnąć na moją stronę.
-Pewnie!- odpowiedziałam z uśmiechem.-A tak w ogóle to jestem Ludmiła- powiedziałam i podałam mu rękę.
-A ja jestem... -nie usłyszałam, ponieważ jakiś tir go zagłuszył.
-Czy mógłbyś powtórzyć?
-...- tym razem jakiś nieznośny ptak zaczął skrzeczeć.
Popatrzyliśmy się na siebie z wyraźną irytacją na twarzy.
-Nazywam się...
-Ludmiła!- usłyszałam krzyk.
Oczywiście! To ta sierota Natalia. Teraz to ma dla mnie wodę, ale jak ją o nią prosiłam to nie! Musiałam czekać z dwadzieścia minut. Odwróciłam się do niej ze sztucznym uśmiechem na twarzy i pokazałam jej gestem, że ma sobie iść. Dziewczyna bez dłuższej kłótni odeszła.
-No więc?
-Nazywam się L...
Teraz ktoś mnie na niego popchnął. Och, to się nazywa ironia losu! Chociaż może nie jest to aż takie złe- wylądowałam w jego ramionach.
-Nazywam się Leon.

___________________________________
Takie krótkie cuś.
Wena mnie trochę opuściła, więc cieszcie się tym co macie ;)
I podrzucajcie pomysły :)
Edit: Założę za chwile zakładkę LBA/VBA i od teraz dam będę zamieszczała wszystkie pytania i odpowiedzi na nie.
Edit 2: Wszystkie informacje o nominacji proszę zamieszczajcie tam :)

Czytajcie, komentujcie, polecajcie ;)



wtorek, 26 listopada 2013

One Shot

5 komentarzy:
Pomyślałam, że opublikuję dla was One Shot'a, którego napisałam na konkurs Alex Verdas >kliknij aby wejść na jej bloga<
Justyna w końcu wprowadziłam zmiany ;)


-Hej, hej! Spokój!
Trwało właśnie spotkanie nauczycieli Studia On Beat.  W pokoju nauczycielskim panował niesamowity jak na czteroosobowe towarzystwo gwar. Angie i Gregorio jak zwykle kłócili się o jakieś nieistotne sprawy, Pablo próbował ich uspokoić, a Beto kręcił się wokół nich ciągle się potykając- a to o nogę krzesła, a to o kant stołu, a czasami nawet o własne nogi.
-Hej! Cisza!- próbował przekrzyczeć nieznośną dwójkę dyrektor Studia. -CISZA! – Pablito krzyknął tak głośno jak mu na to płuca pozwoliły. Nastała upragniona cisza. –Możecie mi powiedzieć o co wy się właściwie kłócicie?!
-Chodzi o to, że Ągie [czyt. Ążi] podważa mój autorytet! Powiedziała, że…
-Nie Pablo chodzi o to, że Gregorio uważa, że jestem nie odpowiedzialna, bo…
-Dosyć! Nie chcę tego słuchać! Oboje się uciszcie! Musimy zająć się sprawą nowych nauczycieli. Coraz więcej osób dostaje się do Studia. Z czego oczywiście bardzo się cieszę, ale sami nie wyrabiamy, potrzebne nam są nowe siły… Tak, Angie?
-Pablo mam pomysł kogo moglibyśmy zatrudnić…
-Mianowicie?
-Dzieciaki, które skończyły już naukę w Studiu i mam tu na myśli Violę, Leona, Camilę, Maxiego, Fracesce, Marco, Natalię, Ludmiłę, Braco, Andresa, Diego i Federico.
-Angie, zdajesz sobie sprawę z tego, że nie możemy zatrudnić dwunastu osób? Maksimum to pięć. Uwierz mi, że chciałbym ich wszystkich zatrudnić, ale nie mogę- powiedział zrezygnowany.
Nastała cisza. Nawet Gregorio, który był wszystkiemu przeciwny milczał. Każdy się zastanawiał jak ten problem rozwiązać. W pewnym momencie, nie wiedzieć czemu, nauczyciel tańca podniósł się ze swojego krzesła. Powolnym krokiem zmierzał w stronę swojego przełożonego. Wszyscy obecni skierowali na niego wzrok.
-Pablo!- odezwał się. –Chcę ci tylko powiedzieć, że cokolwiek postanowisz, całkowicie się z tobą zgadzam- powiedział tak sztucznie, że nawet Andres by to zauważył. Przytulił Pabla i wyszedł z pokoju nauczycielskiego.
Nauczyciele zszokowani tą sceną zastygli w jednej pozie. Nic nie mówiąc, nawet nie mrugając stali jak figury woskowe.

Przykład ubrania
Usłyszeli ciche pukanie do drzwi. Po chwili pojawiła się w nich młoda dziewczyna. Miała ona czekoladowe oczy i długie, kasztanowe i falowane włosy. Dość specyficznie się ubierała- zazwyczaj na czarno.
-Przepraszam, że przeszkadzam... -zaczęła.
-Nie przeszkadzasz Alejandro.
-Dobrze, Angie Violetta prosiła żebym ci przekazała, że nie będzie jej na obiedzie.
-Dobrze, dziękuję –kobieta uśmiechnęła się.
Dziewczyna wyszła z pomieszczenia po czym delikatnie zamknęła drzwi. Nijaka Alejandra, nazywana przez swoich przyjaciół Alex, jest o rok młodszą kuzynką Camili. Uczęszcza ona do Studia do jednej klasy razem za swoim przyjacielem Rafaelem- kuzynem Maxiego, zwanym Rafa.  Z charakteru była bardzo podobna do swojej kuzynki- zrobiłaby wszystko dla swoich przyjaciół, zawsze walczy o swoje przykonania.
Dziewczyna szła pustym korytarzem szkoły. Był to niecodzienny widok- zawsze to miejsce tętniło życiem, a teraz? A teraz jest jakieś takie puste. Gdyby nie krzyki dochodzące z pokoju nauczycielskiego dziewczyna uznałaby, że jest sama. Wyglądało to tak sztucznie, że uszczypnęła się myśląc, że to sen, lecz była to jawa. Weszła do jednej z sal. Wzięła do ręki gitarę, zagrała kilka dźwięków i ją odłożyła, gdyż nie szło jej to najlepiej. Za to podeszła do pianina, zaczęła na nim grać. Po chwili również śpiewać.
La nieve junta la montana hoy
No hay huellas que seguir
Y la soledad un reino y la reina vive en mí
El viento ruge, hay tormenta en mi interior
Una tempestad, que de mi salio
Lo que hay en ti, no dejes ver
Buena chica tu siempre debes ser
No has de abrir tu corazón
Pues ya se abrió

Nie dawno skomponowali ją wszyscy uczniowie ze Studia, każdy dopisywał jedną linijkę i powstał świetny tekst.
W drzwiach sali stała Camila, gdy nadszedł czas na refren przyłączyła się do kuzynki.
Libre soy, libre soy
No puedo ocultarlo más
Libre soy, libre soy
Libertad sin vuelta atras
Y firme así me quedo aquí
Libre soy, libre soy
El frio es parte tambien de mi.
Po zakończeniu śpiewania obydwie zaczęły sobie klaskać.
-Cami! A ty nie miałaś być z Fran na siłowni?- zapytała Alex.
-No tak, ale mam dla ciebie propozycję…
W tym momencie dało się usłyszeć dźwięk przychodzącego sms-a. Alejandra sięgnęła po swój telefon i szybko przeczytała wiadomość.
-Nie! Nie zgadzam się- powiedziała szybko do swojej kuzynki.
-Ale nawet nie wiesz co chciałam ci zaproponować.
-A nie chciałaś mi zaproponować żebyśmy poszły sobie razem na siłownie, żebyś mogła zobaczyć się z jakimś chłopakiem?
Camila zrobiła zdziwioną minę i się lekko zarumieniła.
-Teraz już nie- powiedziała cicho. –A skąd ty to właściwie wiesz?
-Fran mi napisała o tym co jej zrobiłaś i żebym się nie zgadzała na żadną twoją propozycję. A poza tym dzisiaj jest ognisko organizowane przez Violę. Wiedziałaś o tym?
-Tak wiedziałam, ale ja nie chcę iść- powiedziała cichutko Cami.
-Czemu? Przecież będzie fajnie będzie Viola z Leonem, Fran, Marco, Lara, Fede, Ludmi, Braco, Andres, Rafa, Diego i Maxi i Naty… Czekaj. Nie. Serio?! Chcesz przegapić taką fajną imprezę, bo będzie na niej Maxi z Naty?!
-Alex to nie tak.
-A jak?- dziewczyna uniosła jedną brew do góry. –Cami znam cię praktycznie od zawsze, więc wiem, że to dlatego nie chcesz iść. Ale ja na to nie pozwolę! Idziemy!
Alejandra pociągnęła swoją kuzynkę ku wyjściu.
*Na ognisku*
A no hay razas, ni razones

No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor

Hay canciones
De ser mejor
De ser mejor

Wszyscy śpiewali tańczyli, grali na instrumentach, a nawet tańczyli. Ogień lekko muskał swym ciepłem ich ciała. Lekki letni wiatr powiewał ze wschodu. W około czuć było magiczną woń sosen, świerków i innych pięknych drzew.
-No przydałoby się znaleźć jakąś pracę- mówił Leon- chłopacy pogrążeni byli w rozmowie. –Takie stare konie jak my muszą kuż same zarabiać.
-O właśnie! – krzyknęła Alex. –Mam dla was dobrą i złą wiadomość.
Wszyscy momentalnie ucichli. Dało się słyszeć cichy śpiew ptaków.
-Myśleliście kiedyś o pracy w Studiu?- wszyscy zgodnie odpowiedzieli, że tak. –No więc Pablo chce dać wam w nim pracę, ALE! Ale może zatrudnić tylko pięć osób.
Panująca wcześniej radość z możliwości dostania pracy zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
-Jak myślicie kiedy zdecydują? –spytała jedna z dziewczyn.
-No, dzisiaj jest zebranie, więc pewnie jutro- odpowiedziała Fran.
Chłopacy  nie słuchali rozważań dziewczyn, lecz zaczęli porozumiewawczo się na siebie patrzeć. Trwało to jakiś czas. W końcu Diego postanowił się odezwać:
-No dobra… To miała być niespodzianka, ale… no…
-Zabieramy was na imprezę!- krzyknął Leon.
Dziewczyny popatrzyły się na niego jak na ostatniego idiotę. Momentalnie uśmiech Leona zmienił się w zdezorientowaną minę.
-No co?- chłopacy nie bardzo wiedzieli o co im chodzi.
-Słuchajcie doceniam… to jest, my doceniamy wasze dobre chęci, ale to chyba nie jest najodpowiedniejszy moment na takie rzeczy- powiedziała Viola.
-Spójrz na to z tej strony, że upijemy się, zapomnimy o tej całej sprawie i będziemy się świetnie bawić.
-No w sumie… Ale czekaj, czy wy chcieliście nas zabrać na imprezę, a my byśmy były kompletnie nie wyszykowanie i nie umalowane?!- zapytała, podnosząc głos Ludmiła.
-No to lepiej idźcie się już przygotowywać. Przyjdziemy po was o 18:00- powiedział szybko Leon i uciekł jak zwykły tchórz, za nim pobiegła reszta chłopaków. Dziewczyny przelotnie na siebie spojrzały a sekundę później zaczęły gonić swoich przyjaciół po całym terenie. Ganiali się tak jakieś dziesięć minut. Cała akcja skończyła się tak, że wszyscy chłopacy wskoczyli do pobliskiego jeziora. W czasie gdy oni brodzili w akwenie dziewczęta udały się do swoich domów po ubrania, a następnie do domu Francesci, aby razem się przygotować.
*Dwie godziny później*
Lara
Alex i Lara są już gotowe od jakiejś godziny, w odróżnieniu od innych dziewczyn, które się swym wyglądem bardzo przejęły. Dziewczyny siedziały znudzone pod jedną ze ścian w pokoju Fran [rymnęło mi się xd].
-Lara które buty wybrać?
-A co to za różnica?!- mówiła znudzona.                                                      

-Alex, która sukienka na mnie lepiej leży?
-A skąd ja mam to wiedzieć?!- mówiła równie znudzona.
Gdyby nie krzyki, które co jakiś czas dało się słyszeć dziewczyny by już dawno zasnęły. Nagle dziewczyny usłyszały dźwięk zbawienia: dzwonek.
-Ja otworzę- powiedziały równocześnie i wybiegły z pokoju.                             
Alex
W drzwiach stał nie kto inny jak Leon, za nim Maxi, Diego, Andres, Marco, Federico i Rafael. Każdy miał ze sobą kwiatek róży. „Lider” podszedł do Lary i podał jej różę kłaniając się. Po chwili wszyscy mieli wejść do pomieszczenia, lecz zobaczyli dziewczyny pięknie ubrane, na szczycie schodów.  Pierwsza szła Viola. Leonowi i Diegu na jej widok szczęki opadły. Potem była Cami- na jej widok zastygli Andres i Maxi. Następnie Fran- gdy ją Fede i Marco zobaczyli wyglądali przekomicznie. Kolejna była Natalia- mina Maxiego i Diego bezcenna. Ostatnia była Ludmi- Fede i Braco jeszcze bardziej szczęki opadły.
Do Violetty podszedł Diego wręczając swojej dziewczynie róże, Camila dostała różyczkę od Braco, Fran od swojego chłopaka Marco, Ludmi od Federico, Naty od Maxiego, a Alex od Rafy.
-Czy dziewczęta są gotowe?
-Naturalnie!
Vilu
  Wszyscy wyszli z domu Włoszki i skierowali się do pobliskiego klubu. Był on pięknie wystrojony. Wszędzie były kule dyskotekowe, a dominował tu kolor niebieski. Mimo to na ścianach było dużo okrągłych lamp w najróżniejszych kolorach.
W barze była już kolejka drinków o różnych kolorach, zamówiona wcześniej przez Leona.
-No proszę wszyscy biorą po jednym!- zarządził Diego.
-Ja nie mogę- powiedzieli równocześnie Rafa i Alejandra.
-Dlaczego?
-Nie jesteśmy jeszcze pełnoletni- wytłumaczyli.
-To po co tu przyszliście?
-Żeby się pobawić, żeby nagrać jak śpiewacie po pijaku, żeby was stąd wynieść jak już będziecie kompletnie pijani- zaczęła wymieniać Alex.
Cami
-Bardzo śmiesznie… W każdym razie za nas!- wszyscy wypili swoje drinki. Alkohol w nich      zawarty zaczął już uderzać im do głów. Zabrali się do tańca. Akurat leciał szybki kawałek. Jakoś tak wyszło, że po wielu wymianach, teraz Leon i Diego tańczyli razem.
-Violetta pięknie dzisiaj wygląda- zaczął Argentyńczyk.
-Hej mówisz o mojej dziewczynie Leon!
-Nie zmienia to faktu, że jest ona piękna.
-Opanuj się, albo zaraz dostaniesz w nos!
-Hej chłopaki- przybiegła lekko pijana Violetta. –Jak się bawicie?
-Pięknie wyglądasz Violu- powiedział Leon.
-Dziękuję Leon. Jesteś bardzo miły. Ty też wyglądasz niczego sobie.
Diego zrobił się cały czerwony. Zacisnął pięści, następnie szczękę- próbował nie wybuchnąć gniewem.
-A ja to co?! Niewidzialny?!- krzyknął nagle, ale nikt go nie słuchał, Leon i Violetta flirtowali w najlepsze. –Czyli jestem nie potrzebny, Violetta jeżeli mnie słyszysz to wiedz, że koniec z nami!
Fran
Dziewczyna nie zareagowała. Diego wybiegł z sali, po drodze spotkał smutną Larę. Wskazała ona głową w stronę Leonetty. W tym momencie ktoś popchnął Violę, ta upadła na Leona i się pocałowali. Mimo tego Diego odczuwał on ból, ale również radość, bliżej nie określoną radość. Podszedł do drewnianego baru i zamówił kilka drinków.
-Ale sir wypił pan już 3!- mówił kelner po pięciu minutach.
-To ja określam kiedy mam przestać!
Barman bez dalszych sprzeczek nalał mu drinka o nazwie wściekłe psy i wiele innych…  
*W tym czasie*
-Ludmiła! Muszę ci coś powiedzieć!- krzyknął Braco.
-Tak?
-Kocham cię!- pocałował ją. –Zbierałem się w sobie od dłuższego czasu, żeby ci to powiedzieć.
Naty
Blondynka zrobiła zdziwioną minę.
-Braco też cię kocham!- powiedziała Lu. –Ale co z Cami? I czy nie mówimy tego tylko dlatego, że jesteśmy pijani?
-Nie sądzę, poczułaś coś gdy cię pocałowałem?- Ludmi nic nie powiedziała tylko go pocałowała. – A i uznałem z Camilą, że raczej nie jesteśmy sobie przeznaczeni. A co z Federico.
-Chyba Fede pobiegł za Larą… Z resztą nie interesuje mnie już to!- powiedziała i zaczęła go całować. Po jakiś pięciu minut napili się mocniejszych drinków i zaczęli się bardziej całować. Niespostrzeżenie wyszli z klubu i pojechali do domu blondynki. Tam łątwo się domyślić co się stało.
*W tym samym czasie*
-Naty! Naty!- wołał już całkiem pijany Diego.
Ludmi
-Tak?- odpowiedziała równie upita Natalia. Chłopak zamiast coś powiedzieć pocałował ją, ona odwzajemniła pocałunek. Oboje czuli się magicznie. Bez zastanowienia wsiedli w taksówkę i pojechali do domu chłopaka. Byli oni najbardziej pijani ze wszystkich, mimo tego na miejscu wypili jeszcze kilka trunków, a potem tak jakoś zrobili TO. Zapomnieli wtedy o całym świecie, o tym, że w sumie Natalia jest z Maxim, Diego zapomniał o Violettcie, o bólu jakiego doznał. Liczyli się wtedy tylko oni.
*W tym samym czasie*
-Lara?- powiedział chłopak.
Dziewczyna siedziała w jednym z kątów sali, w tym najcichszym i najbardziej oddalonym od tłumu.
-Federico?
-Co się stało?
-Nic, po prostu zdałam sobie sprawę, że nie kocham Leona, ale kocham innego chłopaka, który niestety ma dziewczynę. A poza tym widziałam jak Leon całował się Violettą. A co się tobie stało?
-Widziałem jak Ludmiła całuję się z Braco. A poza tym zdałem sobie sprawę, że kocham inną dziewczynę- spojrzał na Larę w tym samym czasie ona spojrzała na niego. –Kto jest tym chłopakiem o którym mówiłaś?
-Domyśl się- powiedziała i go pocałowała. Oboje poczuli motylki w brzuchu.
-Chodź!- powiedział niespodziewanie Fede.
-Gdzie?
-Pokażę ci.
Chłopak zabrał Larę do pięknego parku, do alejki całej w krzakach z czerwonych róż. Wszędzie były porozstawianie malutkie świeczki. Na środku położony był czerwony koc w kratkę, a na nim kosz piknikowy. Był on położony blisko pomostu, prowadzącego do jeziora. Od wody pięknie odbijał się księżyc w pełni. Na niebie było wspaniale widać wszystkie gwiazdy.
-To miało być dla Ludmiły, chyba się nie gniewasz?
-No coś ty, to jest cudowne! Leon nigdy nie zabrał mnie w takie miejsce.
*W tym samym czasie*
-Cami! Widziałaś Naty- pytał swoją przyjaciółkę Maxi. Chłopak się martwił nie mógł jej nigdzie znaleźć, a szukał już w każdym miejscu.
- Niestety tak… widziałam jak całuje się z Diego- powiedziała cicho dziewczyna.
-A on nie jest z Violettą?
-No a Viola całowała się z Leonem.
-A Leon nie jest z Larą?
-Lara całowała się z Federico.
-A Fede nie jest z Lu?
-Ludmi całowała się z Braco.
-A Braco nie jest z… z tobą.
-Nie uznaliśmy, że lepiej będzie jak się rozstaniemy… A jak się czujesz?- spytała po niezręcznej ciszy dziewczyna.
-Co?- chłopak nie rozumiał.
-No po tym co zrobiła Naty.- powiedziała niezręcznie Camila.
-Uwierz lub nie, ale się cieszę- powiedział z tajmniczym uśmiechem na twarzy Maxi.
-Czemu?
-Już dawno chciałem z nią zerwać, ale nie miałem odwagi.
-A… -znowu nastała niezręczna cisza.
-Może… może chcesz ze mną zatańczyć?- spytał chłopak.
-Pewnie.
Maxi nieśmiało złapał dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę parkietu. Akurat w tym momencie włączono wolny kawałek. Camila przytuliła się do Maxiego. W pewnej chwili było zawieszenie w melodii. Cami I Maxi spojrzeli na siebie. Nic nie myśląc pocałowali się. Gdy zakończyli pocałunek oboje mieli zdziwione miny. Momentalnie odwrócili głowy od siebie, aby nie natknąć się na swój wzrok. Ciągle byli w siebie wtuleni. Mimo tej nieśmiałości obu stron po chwili dalej się całowali, jakby byli parą od wieków, a tak naprawdę nawet nią nie są.
-Wiesz może pójdziemy do mnie obejrzeć jakiś film. Trochę się nudno robi- zaproponował chłopak.
-Pewnie.
Poszli do domu chłopaka- mieszkał on stosunkowo blisko. Po drodze śmiali się, bawili i to nie przez alkohol, który niedawno spożyli. Tylko przez miłość, młodzieńczą miłość, ale nadal miłość. Na miejscu zaczęli oglądać pierwszy lepszy horror. Po pół godzinie przestali się interesować filmem. Zaczęli się coraz bardziej całować. Za każdym razem namiętniej, zachłanniej, aż doszło do TEGO.
*W tym czasie*
-Gdzie wszystkich wywiało? Marco!
-Y… Co?!- spytał się jakby wyrwany ze snu Marco.
-Nie słuchałeś mnie!
-Wcale, że nie!
-No to co powiedziałam?- spytała Fran i podniosła jedną brew.
-No ten, że… No ten… No dobra nie słuchałem, ale miałem dobry powód. Zapatrzyłem się na  najpiękniejszą dziewczynę na świecie- wytłumaczył się i pocałował Francescę w policzek.
-Dziękuję. A teraz chodź zatańczymy.
Para ruszyła na parkiet. Cieszyli się sobą jak tylko mogli. Oboje uznali, że mogli by już tak zawsze tańczyć, zawsze czuć ciepło tej drugiej osoby. Żeby zawsze móc być przy niej.
*W tym samym czasie*
-Fede jesteś pewny, że to bezpieczne?- pytała dziewczyna. Właśnie mieli wejść na łódkę.
-Tak, no pewnie- powiedział z uśmiechem na twarzy.
Niestety była to ich ostatnia podróż. Łódka załamała się pod ich ciężarem- nie była solidnie skonstruowana. Lara utonęła- nie umiała pływać. Gdy Federico zauważył, że Lara się nie wynurza zaczął penetrować całe jezioro. Aż w końcu ją znalazł. Blada, powoli tonęła. Jej oczy z każdą chwilą przybierały coraz bardziej niewyraźny wyraz. Nie było już nich tej radości, tej energii, jednym słowem nie było w nich życia.  Chłopak próbował ją ratować, ale się nie udało. Ona nie żyła. Czuł jak jago serce rozpada się na małe kawałeczki, a jeden z nich utonął razem z tą zawsze uśmiechniętą dziewczyną. Nie myśląc o niczym przywiązał sobie ogromny kamień do stopy i dał nura pod wodę, już spod niej nie wypływając. Teraz dwa serce będą już na zawsze razem…

Takie cuś napisałam ;) 
Myślicie, że mam szanse?

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział XXIII / 23

5 komentarzy:
*Maxi*
-Nie mogę się tak użalać!- powiedziała niespodziewanie Cami.
-I taką Camilę znam- powiedziałem i ją przytuliłem, ale ona mnie odepchnęła.
-Nie, nie, już dzisiaj było dużo czułości... Czekaj. Czy to nie jest twoja mama!?- dziewczyna wskazała jedną z alejek.
Rzeczywiście pomiędzy zielonym żywopłotem zobaczyłem swoją mamę. Nie wyglądała jakby nas szpiegowała, bardziej jakby na kogoś czekała. Chyba nawet nas nie zauważyła. Staliśmy tak i patrzyliśmy się na moją mamę z pięć minut. Po tym czasie podszedł do niej jakiś mężczyzna. Wydał mi się znajomy, ale widziałem go tylko od tyłu i przez chwilę. Widok zasłoniła mi... w sumie nie wiem kto, bo ten ktoś zasłonił mi oczy.
-Zgadnij kto to?- usłyszałem ten głos. Głos, który od niedawna bardzo mnie denerwował... Tak, to była Naty.
-Naty! Co ty wyprawiasz?! - krzyknąłem równocześnie z Camilą. Natalia zrobiła zdziwioną minę.
-Jak to? To Maxi nic ci nie powiedział?
-Co niby miałby mi powiedzieć?
-No to, że mamy za chwilę randkę.
-Nie, nie nabiorę się na to Naty. 
Gdy usłyszałem to co powiedziała Natalia zatkało mnie. Czemu ona ciągle wymyśla takie rzeczy, żeby skłócić mnie i Cami. Gdy moja dziewczyna wypowiedziała ostatnie zdanie moja ex zrobiła na chwilę zdezorientowaną minę. Jednak szybko się pozbierała.
-Nie wierzysz? To zobacz!- powiedziała zadziornie Naty i podeszła do mnie, a potem... mnie pocałowała!

*Cami*
Nie wierzę! Nie wierzę, że Maxi mi to zrobił! Najpierw mówi do mnie, że to wszystko nie prawda, a teraz całuje się z tą jędzą! Mało tego, że się całuje, on jeszcze odwzajemnia te pocałunki i to do tego na moich oczach. Rozumiem, że może nie chce ze mną być, ja to akceptuję. Ale mógł mi to po prostu powiedzieć, a nie całować się z inną na moich oczach.
Czułam jak po moich policzkach spływają niekontrolowane łzy. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa- gnały przed siebie. Czemu to ja mam takiego pecha w życiu? Za jednym razem straciłam przyjaciela i chłopaka. 
Biegłam, biegłam cały czas przed siebie. Już miałam przebiec przez przyjście dla pieszych kiedy poczułam, że ktoś mnie zatrzymuje.
-Zaczekaj- usłyszałam znajomy głos.
-Broudwey nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
-Tylko powiedz mi co się stało.
-Nic, a co miało się stać?- powiedziałam ze najszerszym uśmiechem na jaki mogłam się zdobyć.
-Nic, ale masz cały makijaż rozmazany i wyglądasz jak siedem nieszczęść. 
-To nie twoja sprawa- powiedziałam krótko i pobiegłam przed siebie.
Byłam już kilka ulic od mojego domu, w sumie musiałam przejść tylko przez pasy i iść przez cały czas prosto. Byłam już zmęczona tym biegiem, ale mimo wszystko biegłam dalej. Już miałam przebiec przez jezdnię gdy poczułam jak ktoś mnie zatrzymuje, znowu. Stanęłam, a tuż przed moim nosem przejechała ogromna ciężarówka.
Próbowałam uspokoić oddech. Serce waliło mi z niewyobrażalną prędkością. Obróciłam się w stronę mojego wybawcy, a raczej wybawczyni. Była to Alex. Miała minę równie przestraszoną jak ja. Zaczęła kręcić głową, po chwili powiedziała:
-N-nigdy więcej tak nie rób.
Nic nie powiedziałam, tylko przełknęłam ślinę i pokiwałam twierdząco głową. Gdy zapaliło się zielone światło szybko przeszłyśmy przez jezdnię. 
Gdy byłyśmy już w domu od razu pobiegłam do mojego pokoju. Walnęłam się na łóżko i schowałam głowę w poduszkę. Podeszła do mnie moja kuzynka i zaczęła gładzić mnie po głowie.
-Wiesz co on zrobił?!- zapytałam.
-Niestety wiem, widziałam to. Poszłam do parku się trochę przewietrzyć i co widzę? Ciebie z łzami w oczach i ... i ich. Biegłam za tobą praktycznie przez cały czas, bo wiem do czego jesteś zdolna...
-Dziękuję. 
Przytuliłam ją.
Po dziesięciu minutach mój tata przyszedł do domu. Ciekawe gdzie był... Wszedł do mojego pokoju.
-Camila co się stało?
-Nic tato.
-To przez Maxiego?- nic nie powiedziałam. -Ach! Wiedziałem, że ten chłopak nie jest dla ciebie odpowiedni!- powiedział i wyszedł.
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.

*Po tym jak Cami odbiegła*
*Maxi*
Co ja robię?! Camila uciekła, a ja w najlepsze całuję się z Naty. Szybko ją od siebie odepchnąłem. Chciałem jej coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko otworzyłem buzię i odszedłem. Niestety Natalia poszła za mną. Stanęła przede mną tym samym nie pozwalając mi na dalszą wędrówkę. 
-Tylko nie mów, że tego nie czułeś.
-Rozczaruję cię. Nie czułem niczego. 
Dziewczyna spojrzała się na mnie tak jakbym powiedział, że 2+2 to 5. Pocałowała mnie jeszcze raz tylko namiętniej i zachłanniej. Próbowałem jej się wyrwać, ale dziewczyna ma stalowy ucisk. Szybko przyciągnęła mnie to najbliższego drzewa. Całowała coraz mocniej, była coraz bliżej mnie. Praktycznie opierała się o mnie. Nie! Muszę się jakoś uwolnić! Zacząłem szarpać się na wszystkie strony, aż w końcu ustąpiła. Szybko opuściłem to miejsce, czytaj uciekłem jak najdalej się dało. Biegłem przed siebie, aż w końcu dobiegłem do domu Cami. Nie chciałem dzwonić do drzwi, bo wiedziałem, że i tak nikt mi nie otworzy. Zauważyłem obok jednego z okien drzewo. Już wiem co mam robić...
Szybko wspiąłem się na to drzewo i podszedłem bliżej okna. Okazał się, że był to pokój....

_____________________________
Tadam! 
Na początku chciałabym wam bardzo podziękować! :**
Otóż weszłam w czwartek na bloggera i co widzę?
10 000 wejść! A już dzisiaj jest ponad 10 100!
Dziękuję wam jeszcze raz!
Co do rozdziału, myślę, że jest taki sobie, ale ocenianie pozostawiam wam ;)

Czytajcie, komentujcie, polecajcie ;)

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział XXII / 22

6 komentarzy:
*Alex*
Dziś jest ten dzień. Muszę porozmawiać z moimi przyjaciółkami. Muszę im powiedzieć, że nie wracam do Polski. Najgorsze jest to, że muszę im to powiedzieć przez Skype'a. Nie chcę tego, nie chcę ich zranić. Są dla mnie jak rodzina, a rodziny się nie zostawia. Tyle razem przeszłyśmy a teraz mam je tak po prostu zostawić? Możliwe, że nigdy się już nie zobaczymy. 
Siedzę właśnie przed komputerem i zbieram się na odwagę, żeby do nich zadzwonić. Muszę nacisnąć tylko jeden przycisk, ale nie mogę. 
W sumie, teoretycznie rzecz biorąc mam jeszcze cały dzień, w końcu jest dopiero dziesiąta. Nie! Muszę to zrobić, nie mogę być takim tchórzem, poza tym u nich jest teraz czternasta. No dobra klikam... Nie! Nie mogę. Ah... Ja i moje tchórzostwo... O nie! Nie, nie, nie, nie, nie! Maryna dzwoni! Co zrobić, co zrobić? Chyba nie mam wyboru, muszę odebrać. 
-Hej!- usłyszałam głosy przyjaciółek. Tak, były we dwie. -Już się nie możemy doczekać kiedy przyjedziesz!
-Hej, słuchajcie muszę wam coś powiedzieć...
-Ale najpierw my- powiedziała Ola [jakby coś patrz zakładka Bohaterowie; Alejandra Torres; Przyjaciele]- Spotkałyśmy dzisiaj Kubę -zaczęły się śmiać.
-I?
-I wyobraź sobie, że on ma dziewczynę!- wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać. 
-Z czego my się tak właściwie śmiejemy?
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałam śmiejąc się. -Ale, dziewczyny też wam muszę coś powiedzieć...
-Co?
-Ja, ja, -moje oczy się zaszkliły. -Ja nie wracam do Polski -wyszeptałam, po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. 
-A-ale jak to: nie wracasz?
-Normalnie, moi rodzice uparli się, że się tu przeprowadzamy- mówiłam starając się powstrzymać łzy. -Już za wami tęsknie! -moje przyjaciółki też się rozpłakały. 
-A Rafał? On też zostaje w Argentynie?- spytała się Martyna.
-Tak.
-Tak! Tak! TAK! Marzenia się spełniają! -mówiła gestykulując. Zaczęłyśmy się śmiać.
-Fajnie, że są jakieś dobre strony tego wszystkiego.
-A właściwie gdzie on jest?- spytała się Ola.
-Za drzwiami, podsłuchuje. 
-SERIO?!
-Tak, cicho- powiedziałam szeptem.
Podeszłam na palcach do zamkniętych drzwi. Szybkim ruchem je otworzyłam, a w nich stał nie kto inny jak Rafał. 
-Co? Tak mamo już idę!- tchórz szybko powiedział i uciekł. Pomijając fakt, że w domu nie było jego mamy, bo mieszkał u Maxiego.
Podeszłam do laptopa.
-Nawet nie wiecie jak będzie mi was brakować.
-Nam ciebie też. 

*Cami*
Ten pocałunek był magiczny, a słowa, które Maxi powiedział wcześniej jeszcze bardziej magiczne. Chciałabym być z nim na zawsze. Zawsze czuć jego ciepło, ciepło, którego nie czułam przy nikim innym. Za każdym razem kiedy mnie dotykał czułam przyjemne dreszcze. Gdy Broudwey mnie pocałował nie czułam żadnej z tych rzeczy.
Nie rozumiem czemu wcześniej tego nie widziałam, nie czułam. Zawsze miałam go za przyjaciela. Dopiero Alex mi to uświadomiła.
-O czym tak myślisz? -spytał mój chłopak, patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami.
-O tym jakiego wspaniałego mam chłopaka- powiedziałam bez zastanowienia i się do niego przytuliłam.
Staliśmy tak przytuleni do siebie przez dłuższą chwilę.
-O czym tak myślisz?- zapytałam się.
-O tym jaką mam wspaniałą dziewczynę- uśmiechnął się.
-Błąd! To ja powiedziałam, no prawie, ty musisz powiedzieć coś innego.
-Dobrze, tak na prawdę zastanawiałem się co Broudwey od ciebie chciał- powiedział cicho.
Momentalnie uśmiech zniknął z mojej twarzy- przybrała grobowy wyraz. Powoli osunęłam się na pobliską ławkę. Po chwili Maxi znalazł się obok mnie i objął mnie ramieniem. Poczułam to ciepło. Bez zastanowienia wtuliłam się w niego. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
-Nie płacz, cokolwiek ci powiedział nie przejmuj się tym- zaczął gładzić mnie po głowie.
-Ale on, on powiedział, że ty na mnie nie zasługujesz, że powinnam być z nim, że ty jesteś głupi- mówiłam łkając. -Że nie powinnam być z takim, takim luzerem jak ty, że on mnie na prawdę kocha, a ty... a ty -nie mogłam tego powiedzieć- a ty mnie tylko okłamujesz, że dla ciebie jestem tylko pocieszeniem po Naty. I wtedy, on wtedy mnie pocałował...
-Już nic nie mów, wiesz, że to wszystko brednie wyssane z palca -mówił łagodnie, z troską w głosie. -Nie zawracaj sobie głowy takim głupkiem jak on. Wszystko będzie dobrze.
-Mam nadzieję.

*Broudwey* 
-Twój plan się nie udał!- wparowałem do pokoju, w którym siedziała brunetka z kręconymi włosami.
-Jak to?! Co tym razem schrzaniłeś!
-Ja, nic! A może tak teraz ty rusz tyłek i coś zrób, bo to ja przez cały czas wychodzę na idiotę!
-Spokojnie. Coś się wymyśli.
-Co?!
-Powiedziałam, że się wymyśli, a nie, że wymyśliłam, idioto!
-Ok, daj znać jak wymyślisz.
-Ej nie zostawiaj mnie!
-A założysz się, że to zrobię- powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia. Kiedy Camila wreszcie zrozumie, że jesteśmy sobie pisani? A nie, że powinna być z Maxim?

*Maxi*
Jestem wściekły! Uważałem Broudwey'a za mojego przyjaciela. A on co robi? Próbuje mi zabrać dziewczynę! Jakby Cami była jakąś rzeczą, a nie jest. Natomiast jest tak krucha jak starożytna waza chińska- łatwo ją skrzywdzić. Nie chcę żeby ona cierpiała, gdy ona cierpi ja razem z nią.
-Już ci lepiej?
-Troszeczkę.
-Co mogę dla ciebie zrobić, żebyś się lepiej poczuła?
-Wystarczy, że tu będziesz- powiedziała i się jeszcze mocniej do mnie przytuliła.
Czułem niewyobrażalne ciepło bijące od niej, mimo jej humoru ciągle czułem to ciepło. Czułem je zawsze gdy była blisko. Chciałem mieć jak najwięcej tego ciepła. Chciałem, żeby Camila była tylko moja. Kocham ją ponad życie. Dzięki Bogu Broudwey nic jej nie zrobił. Nie mam pojęcia co ten facet planuje, ale muszę jakoś temu zapobiec.
-Czuję się taki bezsilny- zacząłem myśleć na głos. -Chciałbym coś zrobić z Broudwey'em, ale nie mogę. Chciałbym ci pomóc, ale nie mogę. Straszne uczucie.
-Maxi, bardzo mi pomagasz, nikt nie był przy mnie zawsze, nawet Alex, nikt oprócz ciebie, nie ważne czy byłam niewinna czy to ja zawiniłam, zawsze byłeś ze mną. Bardzo cie kocham.
-Ja ciebie też- pocałowała mnie w policzek. Mimo, że to był tylko policzek poczułem się jak w siódmym niebie. Jestem pewny, że Cami jest tą jedyną.

_____________________________
Tadam, takie cuś, średnio mi wyszło. Szczerze mówiąc trochę mi się nie dobrze zrobiło od tej słodkości.
Ale to równie dobrze może być przedawkowanie słodyczy (w sensie cukierków itp.)...
Oglądałyście dzisiaj Violettę? Najgorszy odcinek ever -.-

Czytajcie, komentujcie, polecajcie ;)

sobota, 9 listopada 2013

LBA

3 komentarze:

Dawno, dawno, dawno, DAWNO temu zostałam nominowana do LBA przez Karolinę Stoessel. Za co bardzo jej dziękuję :**


Pytania od Karoliny (z bloga http://inna-historia-kim.blogspot.com/):
1. Do jakich fandomów należysz ? Wymień.
 Vilover, Tinistas, Jorgistas, Lodostas, em... jeszcze Cande, Facu i Ruggero, ale nie wiem jak się nazywają ich fandomy, Mechistas, Zswagger, little bit Selenator, Lovatic i Smiler, lubię też Rihannę, ale nie weim jaki jest jej fandom.
2. Naxi czy Caxi ?
Caxi! <3333
3. Ulubiony film ?
Wszystkie części Harry'ego Potter'a
4. Jak masz na imię ?
Ola :)
5. Ulubiony zespół/piosenkarz/piosenkarka ?
Rihanna ♥
6. Ile prowadzisz blogów ?
Ten jeden.
7. Twoje marzenie ?
W tej chwili? Wygrać konkurs Disney'a i pojechać na Violettę En Vivo do Rzymu
8. Ulubione blogi ?
Nie mam ulubionego, wszystkie są super.
9. Ile masz lat ?
12 albo 13, nie wiem- mam dzisiaj urodziny ♥.♥
10. Książka czy film ?
Film...
11. Ulubiony kolor ?
Czerwony, czarny, fioletowy.

1.Ulubiony film ?
Już pisałam, wszystkie części HP.
2.Gdzie mieszkasz ?
W Szczecinie, jeżeli o to chodzi...
3.Ulubiona książka ?
Wszystkie części Harry'ego Potter'a
4.Do której idziesz klasy ?
Do szóstej... :'(
5.Ulubiona potrawa ?
Naleśniki :P
6.Co robiłaś przez czas wakacji ?
Obijałam się :D
7.Masz idola ?
Nie, chyba nie... Nie wiem!
8.Ulubiony owoc ?
Jabłko.
9.Ulubiony serial ?
"Violetta", "Taniec Rządzi" i "Powodzenia Charlie"
10.Ulubiona postać męska z Violetty ?
León i Maxi
11.Ulubiony kolor ? 
 Jak już pisałam  czarny, czerwony i fioletowy.

Dzisiaj zostałam nominowana przez Justi Z.
Pytania od niej, a właściwie od niej i Pati:
1. Ile masz lat?
Odpowiedź u góry.

2. Co najbardziej cenisz u siebie?
Nie wiem, może to, że kocham muzykę, albo to, że jestem (całkiem) mądra...

3. Czym jest dla ciebie prowadzenie bloga?
Hm... To spisanie wszystkich moich pomysłów w jednym miejscu i dzielenie się nimi z innymi.

4. Dlaczego oglądasz Violettę?
Wiesz/wiecie, zadajecie trudne pytania. Bo mnie to wciągnęło, bo to... to jest tak samo jak z przyjaźnią- nie umiem powiedzieć czemu daną osobę lubię, po protu ją lubię.

5. Co jest twoją pasją?
Muzyka, malowanie, muzyka, taniec, muzyka :)

6. Kim chciałbyś być, gdybyś uczęszczał do Studio (Violetta, Francesca itd ...)?
Zdecydowanie Camila.

7. Ulubiona postac z serialu Violetta?
Camila i Maxi.
8. Naxi czy Caxi?
Odpowiedź u góry, ale powtórzę: Caxi! <33333
9. Ulubiony serial?
"Violetta", "Powodzenia, Charlie", "Taniec rządzi!"

10. Lubisz Ludmiłę? Dlaczego?
Ludmiły nie lubię. Dlatego, że to przebiegła żmija, zrobi wszystko, żeby osiągnąć swój cel, nie ważne czy kogoś zrani czy nie, ale podobno pod koniec sezonu się zmieni :) Pamiętajcie jedno! Mówimy o Ludmile, nie Mercedes, bo Mechi jest na prawdę fajna.
11. León vs Federico!
Mówiłam już, że zadajesz/zadajecie trudne pytania?!
Oj, no nie wiem...
*5 minut później*
Leon, Federico, Leon, Federico. Leon! Nie, Federico! Nie...
*5 minut później*
Już wiem! Leon :)


Blogi, które nominuję:
6. http://camila-i-maxi.blogspot.com/
7. http://camila-opowiadanie.blogspot.com/
8. http://violetta-caxi.blogspot.com/
9. http://violetta-moje-historie.blogspot.com/
10.  http://violetta-i-leon-2.blogspot.com/

Chyba tyle miało być, a jak nie to więcej nie wytrzasnę :)

Moje pytania:
1. Jakie jest twoje/wasze hobby?
2. Jaki kolor mają twoje/wasze kudły (włosy)?
3. Masz/macie chłopaka? ^^
4. Kiedy założyłaś swój pierwszy blog? (lata, miesiące itp.)
5. Czym dla ciebie/was jest muzyka?
6. Do jakiego fandomu należysz?
7. Kogo z obsady Violetty najbardziej chciałabyś/chciałybyście poznać?
8. Caxi czy Naxi?
9. Caxi czy Bromi?
10. Kakałko czy herbata?
11. Co sądzisz o moim blogu?

Postaram się wszystkich jak najszybciej poinformować :)

Edit: Ja, pierdoła, oczywiście zapomniałam o jednym pytaniu- 2. od Justi Z.  
Edit2: Wszelkie pytania proszę kierować na mojego ask'a (link po lewej). Pytajcie o co chcecie! ;)

niedziela, 3 listopada 2013

:)

4 komentarze:
Hejoł :)
Tak piszę do was pod koniec weekendu ;'( . Czemu weekend musi się kończyć?! No, nie ważne. Piszę do was, bo chciałam sobie z wami "pogadać". 
-Jak spędziłyście Halloween? :D (jeżeli je obchodzicie)
Ja osobiście miło je spędziłam, zebrałam trochę cukierków z koleżankami. Myślałam, że mamy sporo, do czasu kiedy zobaczyłam ile nazbierali moi bracia -.- Normalnie ręce mi opadły. Każdy osobno zebrał tyle co my, tyle, że my musiałyśmy się podzielić na cztery.
-Byłyście na cmentarzach w ... sobotę? Nie, w piątek. Byłyście w piątek na cmentarzu?
Ja byłam. Było cudownie. Cmentarz Centralny w Szczecinie... Już na wejściu taki widok:

 
A może było jeszcze więcej zniczy... W każdym razie przy tych łańcuchach jest taki duży krzyż. A na wprost jest druga brama.
Ogólnie było super.
-A jak u was?

-Wiedziałyście, że Facu potrafi zrobić salto czy coś tego typu do tyłu? O.o
Jak nie to zobaczcie:


Od 1:08 śledźcie wzrokiem Facundo.
Wow!

-Zauważyłam, zw ostatnio stało się popularne nagrywanie filmików z odpowiedziami na pytania swoich czytelników. Chcecie żebym coś takiego zrobiła? Jeśli tak to w komentarzu napiszcie pytania.

- Gdybym zrobiła konkurs na rozdział to byście wzięły udział? Wiem, że jakieś trzy rozdziały temu, ale teraz w ogóle nie mam weny...

-Podoba wam się wystrój bloga? Nie wiem czy go zmieniać czy nie. Większości się podoba, ale 3 osoby chcą żebym go zmieniła. No, więc mam zagwozdkę.

-Kolejne. Czy tylko ja zauważyłam, że napisałam "Następnego dnia ciągle nie było prądu .( ... tralalala ...) A druga oglądała telewizję (...)"
Sama się sobie dziwię. Umówmy się, że, nie wiem... Oglądała to na naładowanym komputerze albo na telewizorze na baterie xd

To już chyba wszystko... Odpowiedzcie na pytania. Chętnie poznam wasze opinie, a poza tym mam taką ochotę z wami pogadać ;)

piątek, 1 listopada 2013

Miniaturka: "Wyryłam sobie na nadgarstku napis MAXI"

5 komentarzy:
Tak, wiem, pewnie wolałybyście (bo raczej nie ma tu żadnych chłopaków) rozdział, ale na niego nie mam weny, a to dopracowałam nocami w mojej wyobraźni, rysowałam w zeszycie od religii i w zeszycie od muzyki na lekcji (gdy mi się nudziło), więc proszę doceńcie to :)
I jeszcze jedno, może te zdjęcia, które się ukarzą, nie są jakieś genialne, ale
OBOWIĄZUJE ZAKAZ KOPIOWANIA ZDJĘĆ
są one moje własne, tak samo jak rysunki na nich zawarte, oj chyba za dużo zdradziłam... Zapomnijcie, że mówiłam coś o rysunkach ;)
O! Jeszcze jedno, jest to napisane najbardziej poetycko jak umiałam xD

________________________________________

*Narracja trzecioosobowa*
Był słoneczny dzień. Słońce ogrzewało swoimi promieniami każdy zakątek Buenos Aires. Żadna chmura nie gościła na niebieskim, niczym morze niebie. Ptaki wyśpiewywały najrozmaitsze pieśni- każdy inną, lecz mimo tego składały się w jedną, piękną całość.
Paczka naszych kochanych bohaterów była właśnie w klubie karaoke.

                                         



Wszyscy świetnie się bawili, bez wyjątków, mimo, że nie każdemu przypadła do gustu piosenka chłopaków. Śpiew, taniec... to zawsze sprawiało, że uśmiech pojawiał się na ich młodzieńczych twarzach, a uśmiech pomogłam im iść przez życie jako zgrana paczka. Wiele razy zostali wystawieni na próbę, ale dzięki tym czynnikom to tej pory trzymają się razem. Gdyby nie było śpiewu, tańca, czyli muzyki, nie było by im tak łatwo. Nie wiadomo czy by się w ogóle znali.
Po obu fenomenalnych występach przyjaciele usiedli przy wcześniej zarezerwowanym okrągłym stole. Był na nim niebieski obrus i mały dzbanek z żółtymi kwiatami w środku- żonkilami.
Zamówili koktajle. Praktycznie każdy inny smak. Nie sposób spamiętać jakie. W czasie oczekiwania na napoje paczka pogrążyła się w zażyłej dyskusji na temat występu.
- Nasz występ był lepszy!
-Chyba w twoich snach! Nasz był o niebo lepszy!
Kłócili się tak, aż kelner przyniósł im zamówione koktajle.
-Nasze zdrowie, za dwa świetne występy!- krzyknął Diego.
Wszyscy stuknęli się szklankami i zaczęli sączyć swoje napoje. Po chwili znów zajęli się dyskutowaniem. Trudno powiedzieć na jaki temat, ponieważ każda para bądź trójka rozmawiała na zupełnie inne tematy. Dało się słyszeć tylko plątaninę wyrwanych z kontekstu słów.
-O matko! Już tak późno?!- krzyknęła Viola. -Przepraszam was, ale muszę już iść, inaczej tata mnie zabije.
-Viola, przecież jesteś już dorosła, chyba tata już nie może cie kontrolować.
-Ale Leon! Chodzi o coś innego, tata ma jakąś ważną "kolację biznesową" jeżeli się na nią spóźnię to on mnie zabije! Pa!- powiedziała, pocałowała zdezorientowanego Leona w policzek i wybiegła z klubu.
-No to co, kochani? Chyba na nas też już czas- dało się słyszeć cichy pomruk aprobaty. Wszyscy opuścili klub.
-Widział ktoś może naszą Marcescę?- spytał się Federico.
-Nie, a widział ktoś Naxi?- spytała Ludmiła.
-Nie, pewnie są zajęci sobą- powiedziała cicho Lara i zaczęła poruszać brwiami.
Wszyscy wybuchli śmiechem i udali się do swoich domów. Jedynie rudowłosa dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Stała jak słup soli, napięta jak struna. To co przed chwilą zobaczyła sprawiło, że pojedyncze łzy zaczęły spływać po jej lekko różowych policzkach. Czuła jak od jej serca odłamał się jego kawałeczek. Pewnie większość osób domyśla się co Camila zobaczyła. A jeżeli nie to musicie wiedzieć, że "znalazła" Natalię i Maxiego. Stali w jednej uliczce. Ona oparta o betonową ścianę klubu, a on stojący tuż przed nią. Byli tak blisko siebie, co jakiś czas chłopak skradał dziewczynie buziaka. Z czasem robił to coraz częściej i dłużej.
Rudowłosa nie mogła już dłużej na to patrzeć. Łzy, gorzkie łzy spływały po jej delikatnej twarzy zostawiając po sobie grube smugi. Wparowała do swojego domu, w którym mieszkała razem ze swoją kuzynką Alejandrą. Dziewczyny rozumiały się bez słów. Alex wiedziała o Cami wszystko i na odwrót. Znały się na wylot.
Camila skierowała się od razu do łazienki. W salonie zostawiła zdezorientowaną kuzynkę. Przeszukała wszystkie szuflady, aż w końcu znalazła to czego szukała- żyletka. W tym czasie Alejandra przybiegła pod drzwi łazienki.
-Cami, co się stało?- mówiła spokojnie. Nie usłyszała odpowiedzi. Zadała jeszcze raz to samo pytanie. Znowu cisza. Dziewczyna postanowiła nie czekać otworzyła drzwi łazienki, o dziwo nie były zamknięte. Zastała swoją kuzynką jeżdżącą sobie żyletką po nadgarstku.
-Camila! Co ty wyprawiasz?!
-To co widzisz.
-Odłóż to natychmiast!
-Bo co?
-Camila! Oddaj mi to!
-O matko, co ja robię!- dziewczyna oprzytomniała. -Piekielnie boli...
-Chodź idziemy do szpitala, mamy blisko.
Alex owinęła swojej kuzynce rękę bandażem i pobiegły do szpitala, który znajdował się tylko kilka ulic dalej. Weszły do białego budynku i skierowały się do recepcji. Co dziwne w budynku nie było nikogo, tylko szczupła brunetka siedziała za ladą recepcji. Dziewczyny dowiedziały się, że jakiś doktor może je przyjąć.
-Sala numer 128- powiedziała kobieta z uśmiechem.
-Dziękujemy.
Po chwili znalazły się na miejscu. Weszły do bladoniebieskiego pomieszczenia z dwoma oknami. Lekarz, który siedział w czarnym fotelu z gazetą w ręku wydawał się miły.
-Dzień dobry, w jakiej sprawie panie przychodzą?
-No więc chodzi o to...- zaczęła Alejandra.-Że moja kuzynka się trochę okaleczyła- wskazała na nadgarstek Camili. -I chciałam zobaczyć czy to coś poważnego.
-Dobrze proszę usiąść i pokazać mi rękę.
Rudowłosa posłusznie usiadła. Lekarz zdjął jej bandaż z ręki i zaczął się przyglądać ranie. Po paru minutach powiedział:
-Jest to dosyć głęboka rana, ale nie na tyle by trzeba było ją zszywać. Gdy się zagoi pozostanie po tym blizna. Przemyję to pani wodą utlenioną i zabandażuję. Tylko uwaga to może bardzo piec.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy pierwsza kropla wody wylądowała na skórze dziewczynie łzy stanęły w oczach.
Wizyta ta nie trwała długo.
Dziewczyny szybko wyszły ze szpitala i skierowały się w stronę domu.
-Alex, możesz mnie na chwilę zostawić samą?- spytała Camila.
-Nie Cami, po tym co zrobiłaś, to nie.
-A jak obiecam, że niczego głupiego nie zrobię?
-No dobrze, ale jak nie wrócisz albo jak nie dasz znaku życia za godzinę to idę cie szukać.
Dziewczyny się uśmiechnęły i każda poszła w swoją stronę.
My zostaniemy z rudowłosą dziewczyną. Szła ona tam gdzie nogi ją poniosły. Musiała przemyśleć parę spraw. Od pewnego czasu miała niezły mętlik w głowie. Musi zmierzyć się ze swoimi problemami, do tej pory jak tylko mogła to ich unikała. Nie wiedziała jednak jak to zrobić. Rozważała różne sposoby. Na przeciwko niej szedł równie zamyślony Maxi. Po kilku sekundach zderzyli się.
-Przepraszam Cami!
-Nie, ja przepraszam, nie powinnam chodzić z głową w chmurach.
-Nie, to moja wina.
-Skoro tak się upierasz- powiedziała ze uśmiechem, jednak po chwili zniknął z jej twarzy.
Chłopak cieszył się, że spotkał swoją przyjaciółkę- chciał się komuś wygadać. Jednak jego wzrok powędrował na rękę dziewczyny.
-Co ci się stało?- powiedział wskazując na zabandażowany nadgarstek Camili.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, bo nie mogła mu powiedzieć prawdy- "Wiesz pocięłam się żyletką, gdy zobaczyłam jak całujesz się z Naty, ale nie ważne..."
-No, ja, e... ja się przecięłam... tymi no... nożyczkami- dziewczyna napotkała wzrok swojego przyjaciela. -Muszę iść.- pobiegła do swojego domu.

*Tydzień później*
Jest to ostatni dzień nauki w Studiu On Beat w tym roku. Camila siedziała w jednym z kątów szkoły. Gdzie nie spojrzała wszyscy byli cali w skowronkach. Tylko ona, jakiś odludek z bólem wymalowanym na twarzy, który był jednocześnie tak dobrze ukrytym pod niewidzialną skorupą.
-Cami! Coś się stało?- Violetta do niej podeszła.
-Nie, nic. A ty czemu jesteś taka szczęśliwa? Czy ma to coś wspólnego z Leonem?
-A owszem ma. Miałam z nim wczoraj wspaniałą randkę- zaczęła opowiadać wszystko w szczegółach. -A potem- lekko się zawahała. -Potem zrobiliśmy TO- dodała szeptem. Obie zaczęły piszczeć.
-Ty to masz szczęście w życiu. Nie to co ja...
-Cami, to nie prawda.
-Dziewczyny nie uwierzycie!- Fran podbiegła do nich.
-Co się stało?
-Miałam cudowną randkę z Marco- tym razem Francesca zaczęła snuć nieskończone opowieści o wczorajszym dniu. Camila czuła się trochę jak piąte koło u wozu. Tylko ona nikogo nie miała. Gdy Włoszka skończyła opowiadać podbiegła do nich Naty.
-Dziewczyny! Nigdy nie zgadniecie!- krzyknęła.
-Czekaj. Mogę spróbować?- zapytała rudowłosa. -Miałaś wczoraj wspaniałą randkę z Maxim i chcesz na teraz o niej opowiedzieć.
-Skąd wiedziałaś?!
-Przeczucie...
Tym razem Natalia zaczęła opowiadać jaką to wspaniałą randkę miała z Maxim. Camila nie chciała tego słuchać. Udała, że musi pójść do toalety. Gdy wróciła usłyszała słowa, które całkowicie rozbiły jej poszarpane serce:
-A potem... zrobiliśmy TO.
Po raz kolejny łzy stanęły w jej oczach. Nie zważając na nic wybiegła na ze szkoły. Pobiegła prosto do swojego domu, a konkretniej do łazienki. Znowu zaczęła się ciąć. Tylko to teraz da jej ukojenie. Jeździła żyletką po swoim przedramieniu. Nie zważając na konsekwencje, na to, że może wdać się tam zakażenie, nie zważała na nic. Cięła by się tak przez dłuższy czas gdyby Alex za nią nie pobiegła.
-Camila!
Zanim zdążyła coś zrobić jej kuzynka straciła przytomność. Alejandra zadzwoniła po pogotowie. Co prawda szpital był blisko, ale nie dałaby rady unieść swojej kuzynki.
Po minucie pogotowie było na miejscu. Co było dziwne przyjechał ten sam lekarz, który wcześniej przyjmował Camilę. Zabrali dziewczynę do karetki bez słowa. Jej kuzynka pobiegła za karetką gdy tylko na prawdę zorientowała się co się stało.
Szybko znalazła się pod salą, w której znajdowała się Camila. Po upływie 10 minut lekarz wyszedł z sali.
-Znowu się widzimy- zaczął.
-Dzień dobry. Co się jej stało?
-Pani kuzynka zemdlała z powodu stracenia dużej ilości krwi.
-Jak dużej?
-Spokojnie, to nic poważnego, ale z tego co zdążyłem zauważyć panna Torres się znowu pocięła.
-Tak, to bardzo skomplikowane. Czy mogę do niej wejść?
-Proszę bardzo.
Dziewczyna bardzo cicho weszła do trupio-białej sali. Podeszła do Camili i ją przytuliła.
-Alex... -powiedziała słabo.
-Tak?
-Musimy stąd wyjechać. Nie chce wtrącać się pomiędzy Naty i Maxiego, nie chcę cierpieć widząc ich i nie chcę marnować sobie życia.
-Dobrze, ale kiedy?
-Jak najszybciej się da. Chociażby dzisiaj.
-Ale tak bez pożegnania?
-Tak, jak się z kimkolwiek zobaczę będę cierpiała wyjeżdżając stąd.
-No dobrze, ale gdzie chcesz pojechać?
-Nie wiem... Może do Polski? Zawsze mówiłaś, że jest tam pięknie.
-To prawda, jest.
-No to tam.
Wieczorem tego samego dnia dziewczyny były już w samolocie i czekały na jego odlot.

*W tym czasie*
-Maxi? -zaczęła Naty.
-Tak kochanie?
-Musimy porozmawiać. Bardzo trudno mi to mówić, ale... Chyba nie powinniśmy być razem.
-Co?! Dlaczego?!
-Maxi wcale nie jest mi łatwo to mówić. Chodzi o to, że to co między nami jest to chyba tylko zauroczenie. Głupie zauroczenie. I ja chyba kocham kogoś innego- ostatnie zdanie powiedziała szeptem.
-No dobrze, życzę ci żebyś była z nim szczęśliwa!- powiedział Maxi, bardzo zdenerwowany i odszedł od niej.
Pobiegł do domu swojej przyjaciółki. Potrzebował wsparcia. Skierował się do domu Camili. Bardzo się zdziwił gdy zastał pusty dom. Żadnej żywej duszy.
-Czemu ja muszę mieć takiego pecha w miłości!?- zapytał siebie. -Boże proszę daj mi jakiś znak!
W tym momencie na ziemię wypadł zielony zeszyt w kolorowe kwiaty. Był to pamiętnik jego przyjaciółki. Wcześniej widział go tylko raz, ale wszędzie by go rozpoznał. Podmuch wiatru wleciał przez otwarte drzwi i otworzył pamiętnik na tym rysunku

"Czemu?! Czemu ja mam takiego pecha w życiu?!"    

Kolejne podmuchy wiatru otwierały pamiętnik w następujących miejscach.


"Dzisiaj próbowałam napisać piosenkę dla Pablo... Wyszło coś takiego"



"Dzisiaj zrobiłam coś o czym nigdy wcześniej nie myślałam... Wyryłam sobie na nadgarstku napis MAXI"

Chłopakowi przed oczami stanęła scena gdy spotkał się z Camilą w parku, a ona miała zabandażowany nadgarstek.

"Dzisiaj znowu się pocięłam. Nie wytrzymuję tego. Bardzo kocham Maxiego. Nie chce mu przeszkadzać w związku z Naty, więc dzisiaj wyjeżdżam z Alex do jej babci, do Polski. Być może już nie tu nie wrócę."

Chłopak nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Kolejny podmuch wiatru zamknął pamiętnik.
-Dziękuję!- krzyknął.
Pobiegł do swojego domu i zarezerwował najbliższy lot do Polski, który na jego nieszczęście odbędzie się dopiero następnego dnia.

*W Polsce*
-Babciu!- krzyknęła Alex i przytuliła się do starszej pani.
-Kochana! Jak ty wyrosłaś! A to jest Camila, tak? Też się bardzo zmieniła.
-Cami to jest moja babcia, może jej nie pamiętasz, ale podobno się kiedyś widziałyście- powiedziała Polka po hiszpańsku.
-Może, ale tego nie pamiętam. Alex jestem zmęczona, czy mogłabym się gdzieś przespać?
-Tia, ta strefa czasowa. Pójdź na górę, pierwsze drzwi po prawej.
Dziewczyna udała się na górę gdzie szybko zasnęła.
-Babciu czemu tu tak ciemno? I gdzie jest dziadek?- Alex zaczęła zadawać pytania.
-Niestety od jakiejś godziny nie ma prądu, zaczynam się zastanawiać czy kiedyś w ogóle go włączą. A dziadek pojechał do sanatorium, ja jutro też muszę tam pojechać więc zostaniecie same w domu na kilka dni. Dobrze?
-I tak nie mam wyboru- powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
Następnego dnia prądu nadal nie było. Na szczęście było lato, więc za szybko ciemno się nie robiło. W domu były tylko dwie młode dziewczyny. Jedna, rudowłosa, siedziała w pokoju na piętrze i patrzyła się tempo w ścianę. Druga, brunetka, oglądała w salonie na dole telewizję. Po chwili usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko się przy nich znalazła. Gdy je otworzyła nie mogła uwierzyć własnym oczom.
-C-co ty tu robisz?
Chłopak nic nie odpowiedział.
-Gdzie jest Cami?
-Na górze, pierwszy pokój po prawej.
Chłopak szybko pobiegł do wyznaczonego pokoju. Cicho zapukał do drzwi. Usłyszał równie ciche "proszę".
Dziewczyna siedząca na kanapie nie mogła uwierzyć, że go widzi. Chłopak nic nie powiedział, tylko pokazał jej pamiętnik. Camila posmutniała. Chłopak powoli do niej podszedł i odwinął jej rękaw zasłaniający nadgarstek, następnie zdjął z niego biżuterię i ujrzał to. Ujrzał swoje imię w postaci strupa na ręce dziewczyny.
-Więc już wiesz- powiedziała cicho Camila.-Tylko Maxi posłuchaj mnie. Nigdy nie chciałam zniszczyć twojego związku z Naty.
-Rozumiem, ale j-jak? Dlaczego?
-To się zaczęło kiedy zacząłeś chodzić z Naty. Byłam na ciebie zła, bo spędzałeś ze mną coraz mniej czasu. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że jestem zazdrosna. Ale przysięgłam sobie, że nie będę chciała zrobić niczego żeby zepsuć to co miałeś. Raz nie wytrzymałam, nawet dwa razy. Cięłam się, gdyby nie Alex nie wiem co by ze mną było. Miałam myśli samobójcze, ale Alex mi je wyperswadowała. Chciałam brać narkotyki, ale Alex robiła wszystko, żebym tego nie robiła, żebym nie zrobiła niczego głupiego... Właściwie czemu tu przyjechałeś?
-Naty ze mną zerwała, chciałem z tobą pogadać i wtedy znalazłem twój pamiętnik... Powiedziała, że kocha kogoś innego, że nasz związek nie ma sensu.
-Nie martw się. Naty na ciebie nie zasługuje- powiedziała Camila.
Po tym spojrzała mu w oczy, a on jej. Dzieliły ich już milimetry.
-Nie! Maxi ja nie mogę. Po tym co przeszłam... Ja nie chcę tak po prostu teraz być z tobą.
-Wiem Cami. Wiele przeze mnie wycierpiałaś. Wiem, że kiedyś będziesz miała cudowne życie, wiem, że będziesz gwiazdą na czyimś niebie, ale dlaczego nie będzie to moje niebo? *   
-Maxi... -dziewczyna nie wytrzymała i pocałowała go, gdy to robiła czuła, że szczątki jej serca składają się w jedną całość. Chłopak odwzajemnił pocałunek.
Usłyszeli brawa. To Alex stała w drzwiach z chusteczkami w ręce.
-I takie zakończenia lubię. Wzruszyłam się. -dziewczyna podeszła do nich i razem się przytulili. -Mi też cie brakowało Maxi. Zostawię was samych jakby coś będę na dole.
Gdy tylko usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi zaczęli się całować.
Dwa młode serca połączyły się w jedną całość i już na zawsze zagościła w nich miłość, prawdziwa młodzieńcza miłość, której żadne nie chciało się pozbyć.

 _________________________________
* -Eddie Vadder