piątek, 1 listopada 2013

Miniaturka: "Wyryłam sobie na nadgarstku napis MAXI"

Tak, wiem, pewnie wolałybyście (bo raczej nie ma tu żadnych chłopaków) rozdział, ale na niego nie mam weny, a to dopracowałam nocami w mojej wyobraźni, rysowałam w zeszycie od religii i w zeszycie od muzyki na lekcji (gdy mi się nudziło), więc proszę doceńcie to :)
I jeszcze jedno, może te zdjęcia, które się ukarzą, nie są jakieś genialne, ale
OBOWIĄZUJE ZAKAZ KOPIOWANIA ZDJĘĆ
są one moje własne, tak samo jak rysunki na nich zawarte, oj chyba za dużo zdradziłam... Zapomnijcie, że mówiłam coś o rysunkach ;)
O! Jeszcze jedno, jest to napisane najbardziej poetycko jak umiałam xD

________________________________________

*Narracja trzecioosobowa*
Był słoneczny dzień. Słońce ogrzewało swoimi promieniami każdy zakątek Buenos Aires. Żadna chmura nie gościła na niebieskim, niczym morze niebie. Ptaki wyśpiewywały najrozmaitsze pieśni- każdy inną, lecz mimo tego składały się w jedną, piękną całość.
Paczka naszych kochanych bohaterów była właśnie w klubie karaoke.

                                         



Wszyscy świetnie się bawili, bez wyjątków, mimo, że nie każdemu przypadła do gustu piosenka chłopaków. Śpiew, taniec... to zawsze sprawiało, że uśmiech pojawiał się na ich młodzieńczych twarzach, a uśmiech pomogłam im iść przez życie jako zgrana paczka. Wiele razy zostali wystawieni na próbę, ale dzięki tym czynnikom to tej pory trzymają się razem. Gdyby nie było śpiewu, tańca, czyli muzyki, nie było by im tak łatwo. Nie wiadomo czy by się w ogóle znali.
Po obu fenomenalnych występach przyjaciele usiedli przy wcześniej zarezerwowanym okrągłym stole. Był na nim niebieski obrus i mały dzbanek z żółtymi kwiatami w środku- żonkilami.
Zamówili koktajle. Praktycznie każdy inny smak. Nie sposób spamiętać jakie. W czasie oczekiwania na napoje paczka pogrążyła się w zażyłej dyskusji na temat występu.
- Nasz występ był lepszy!
-Chyba w twoich snach! Nasz był o niebo lepszy!
Kłócili się tak, aż kelner przyniósł im zamówione koktajle.
-Nasze zdrowie, za dwa świetne występy!- krzyknął Diego.
Wszyscy stuknęli się szklankami i zaczęli sączyć swoje napoje. Po chwili znów zajęli się dyskutowaniem. Trudno powiedzieć na jaki temat, ponieważ każda para bądź trójka rozmawiała na zupełnie inne tematy. Dało się słyszeć tylko plątaninę wyrwanych z kontekstu słów.
-O matko! Już tak późno?!- krzyknęła Viola. -Przepraszam was, ale muszę już iść, inaczej tata mnie zabije.
-Viola, przecież jesteś już dorosła, chyba tata już nie może cie kontrolować.
-Ale Leon! Chodzi o coś innego, tata ma jakąś ważną "kolację biznesową" jeżeli się na nią spóźnię to on mnie zabije! Pa!- powiedziała, pocałowała zdezorientowanego Leona w policzek i wybiegła z klubu.
-No to co, kochani? Chyba na nas też już czas- dało się słyszeć cichy pomruk aprobaty. Wszyscy opuścili klub.
-Widział ktoś może naszą Marcescę?- spytał się Federico.
-Nie, a widział ktoś Naxi?- spytała Ludmiła.
-Nie, pewnie są zajęci sobą- powiedziała cicho Lara i zaczęła poruszać brwiami.
Wszyscy wybuchli śmiechem i udali się do swoich domów. Jedynie rudowłosa dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Stała jak słup soli, napięta jak struna. To co przed chwilą zobaczyła sprawiło, że pojedyncze łzy zaczęły spływać po jej lekko różowych policzkach. Czuła jak od jej serca odłamał się jego kawałeczek. Pewnie większość osób domyśla się co Camila zobaczyła. A jeżeli nie to musicie wiedzieć, że "znalazła" Natalię i Maxiego. Stali w jednej uliczce. Ona oparta o betonową ścianę klubu, a on stojący tuż przed nią. Byli tak blisko siebie, co jakiś czas chłopak skradał dziewczynie buziaka. Z czasem robił to coraz częściej i dłużej.
Rudowłosa nie mogła już dłużej na to patrzeć. Łzy, gorzkie łzy spływały po jej delikatnej twarzy zostawiając po sobie grube smugi. Wparowała do swojego domu, w którym mieszkała razem ze swoją kuzynką Alejandrą. Dziewczyny rozumiały się bez słów. Alex wiedziała o Cami wszystko i na odwrót. Znały się na wylot.
Camila skierowała się od razu do łazienki. W salonie zostawiła zdezorientowaną kuzynkę. Przeszukała wszystkie szuflady, aż w końcu znalazła to czego szukała- żyletka. W tym czasie Alejandra przybiegła pod drzwi łazienki.
-Cami, co się stało?- mówiła spokojnie. Nie usłyszała odpowiedzi. Zadała jeszcze raz to samo pytanie. Znowu cisza. Dziewczyna postanowiła nie czekać otworzyła drzwi łazienki, o dziwo nie były zamknięte. Zastała swoją kuzynką jeżdżącą sobie żyletką po nadgarstku.
-Camila! Co ty wyprawiasz?!
-To co widzisz.
-Odłóż to natychmiast!
-Bo co?
-Camila! Oddaj mi to!
-O matko, co ja robię!- dziewczyna oprzytomniała. -Piekielnie boli...
-Chodź idziemy do szpitala, mamy blisko.
Alex owinęła swojej kuzynce rękę bandażem i pobiegły do szpitala, który znajdował się tylko kilka ulic dalej. Weszły do białego budynku i skierowały się do recepcji. Co dziwne w budynku nie było nikogo, tylko szczupła brunetka siedziała za ladą recepcji. Dziewczyny dowiedziały się, że jakiś doktor może je przyjąć.
-Sala numer 128- powiedziała kobieta z uśmiechem.
-Dziękujemy.
Po chwili znalazły się na miejscu. Weszły do bladoniebieskiego pomieszczenia z dwoma oknami. Lekarz, który siedział w czarnym fotelu z gazetą w ręku wydawał się miły.
-Dzień dobry, w jakiej sprawie panie przychodzą?
-No więc chodzi o to...- zaczęła Alejandra.-Że moja kuzynka się trochę okaleczyła- wskazała na nadgarstek Camili. -I chciałam zobaczyć czy to coś poważnego.
-Dobrze proszę usiąść i pokazać mi rękę.
Rudowłosa posłusznie usiadła. Lekarz zdjął jej bandaż z ręki i zaczął się przyglądać ranie. Po paru minutach powiedział:
-Jest to dosyć głęboka rana, ale nie na tyle by trzeba było ją zszywać. Gdy się zagoi pozostanie po tym blizna. Przemyję to pani wodą utlenioną i zabandażuję. Tylko uwaga to może bardzo piec.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy pierwsza kropla wody wylądowała na skórze dziewczynie łzy stanęły w oczach.
Wizyta ta nie trwała długo.
Dziewczyny szybko wyszły ze szpitala i skierowały się w stronę domu.
-Alex, możesz mnie na chwilę zostawić samą?- spytała Camila.
-Nie Cami, po tym co zrobiłaś, to nie.
-A jak obiecam, że niczego głupiego nie zrobię?
-No dobrze, ale jak nie wrócisz albo jak nie dasz znaku życia za godzinę to idę cie szukać.
Dziewczyny się uśmiechnęły i każda poszła w swoją stronę.
My zostaniemy z rudowłosą dziewczyną. Szła ona tam gdzie nogi ją poniosły. Musiała przemyśleć parę spraw. Od pewnego czasu miała niezły mętlik w głowie. Musi zmierzyć się ze swoimi problemami, do tej pory jak tylko mogła to ich unikała. Nie wiedziała jednak jak to zrobić. Rozważała różne sposoby. Na przeciwko niej szedł równie zamyślony Maxi. Po kilku sekundach zderzyli się.
-Przepraszam Cami!
-Nie, ja przepraszam, nie powinnam chodzić z głową w chmurach.
-Nie, to moja wina.
-Skoro tak się upierasz- powiedziała ze uśmiechem, jednak po chwili zniknął z jej twarzy.
Chłopak cieszył się, że spotkał swoją przyjaciółkę- chciał się komuś wygadać. Jednak jego wzrok powędrował na rękę dziewczyny.
-Co ci się stało?- powiedział wskazując na zabandażowany nadgarstek Camili.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, bo nie mogła mu powiedzieć prawdy- "Wiesz pocięłam się żyletką, gdy zobaczyłam jak całujesz się z Naty, ale nie ważne..."
-No, ja, e... ja się przecięłam... tymi no... nożyczkami- dziewczyna napotkała wzrok swojego przyjaciela. -Muszę iść.- pobiegła do swojego domu.

*Tydzień później*
Jest to ostatni dzień nauki w Studiu On Beat w tym roku. Camila siedziała w jednym z kątów szkoły. Gdzie nie spojrzała wszyscy byli cali w skowronkach. Tylko ona, jakiś odludek z bólem wymalowanym na twarzy, który był jednocześnie tak dobrze ukrytym pod niewidzialną skorupą.
-Cami! Coś się stało?- Violetta do niej podeszła.
-Nie, nic. A ty czemu jesteś taka szczęśliwa? Czy ma to coś wspólnego z Leonem?
-A owszem ma. Miałam z nim wczoraj wspaniałą randkę- zaczęła opowiadać wszystko w szczegółach. -A potem- lekko się zawahała. -Potem zrobiliśmy TO- dodała szeptem. Obie zaczęły piszczeć.
-Ty to masz szczęście w życiu. Nie to co ja...
-Cami, to nie prawda.
-Dziewczyny nie uwierzycie!- Fran podbiegła do nich.
-Co się stało?
-Miałam cudowną randkę z Marco- tym razem Francesca zaczęła snuć nieskończone opowieści o wczorajszym dniu. Camila czuła się trochę jak piąte koło u wozu. Tylko ona nikogo nie miała. Gdy Włoszka skończyła opowiadać podbiegła do nich Naty.
-Dziewczyny! Nigdy nie zgadniecie!- krzyknęła.
-Czekaj. Mogę spróbować?- zapytała rudowłosa. -Miałaś wczoraj wspaniałą randkę z Maxim i chcesz na teraz o niej opowiedzieć.
-Skąd wiedziałaś?!
-Przeczucie...
Tym razem Natalia zaczęła opowiadać jaką to wspaniałą randkę miała z Maxim. Camila nie chciała tego słuchać. Udała, że musi pójść do toalety. Gdy wróciła usłyszała słowa, które całkowicie rozbiły jej poszarpane serce:
-A potem... zrobiliśmy TO.
Po raz kolejny łzy stanęły w jej oczach. Nie zważając na nic wybiegła na ze szkoły. Pobiegła prosto do swojego domu, a konkretniej do łazienki. Znowu zaczęła się ciąć. Tylko to teraz da jej ukojenie. Jeździła żyletką po swoim przedramieniu. Nie zważając na konsekwencje, na to, że może wdać się tam zakażenie, nie zważała na nic. Cięła by się tak przez dłuższy czas gdyby Alex za nią nie pobiegła.
-Camila!
Zanim zdążyła coś zrobić jej kuzynka straciła przytomność. Alejandra zadzwoniła po pogotowie. Co prawda szpital był blisko, ale nie dałaby rady unieść swojej kuzynki.
Po minucie pogotowie było na miejscu. Co było dziwne przyjechał ten sam lekarz, który wcześniej przyjmował Camilę. Zabrali dziewczynę do karetki bez słowa. Jej kuzynka pobiegła za karetką gdy tylko na prawdę zorientowała się co się stało.
Szybko znalazła się pod salą, w której znajdowała się Camila. Po upływie 10 minut lekarz wyszedł z sali.
-Znowu się widzimy- zaczął.
-Dzień dobry. Co się jej stało?
-Pani kuzynka zemdlała z powodu stracenia dużej ilości krwi.
-Jak dużej?
-Spokojnie, to nic poważnego, ale z tego co zdążyłem zauważyć panna Torres się znowu pocięła.
-Tak, to bardzo skomplikowane. Czy mogę do niej wejść?
-Proszę bardzo.
Dziewczyna bardzo cicho weszła do trupio-białej sali. Podeszła do Camili i ją przytuliła.
-Alex... -powiedziała słabo.
-Tak?
-Musimy stąd wyjechać. Nie chce wtrącać się pomiędzy Naty i Maxiego, nie chcę cierpieć widząc ich i nie chcę marnować sobie życia.
-Dobrze, ale kiedy?
-Jak najszybciej się da. Chociażby dzisiaj.
-Ale tak bez pożegnania?
-Tak, jak się z kimkolwiek zobaczę będę cierpiała wyjeżdżając stąd.
-No dobrze, ale gdzie chcesz pojechać?
-Nie wiem... Może do Polski? Zawsze mówiłaś, że jest tam pięknie.
-To prawda, jest.
-No to tam.
Wieczorem tego samego dnia dziewczyny były już w samolocie i czekały na jego odlot.

*W tym czasie*
-Maxi? -zaczęła Naty.
-Tak kochanie?
-Musimy porozmawiać. Bardzo trudno mi to mówić, ale... Chyba nie powinniśmy być razem.
-Co?! Dlaczego?!
-Maxi wcale nie jest mi łatwo to mówić. Chodzi o to, że to co między nami jest to chyba tylko zauroczenie. Głupie zauroczenie. I ja chyba kocham kogoś innego- ostatnie zdanie powiedziała szeptem.
-No dobrze, życzę ci żebyś była z nim szczęśliwa!- powiedział Maxi, bardzo zdenerwowany i odszedł od niej.
Pobiegł do domu swojej przyjaciółki. Potrzebował wsparcia. Skierował się do domu Camili. Bardzo się zdziwił gdy zastał pusty dom. Żadnej żywej duszy.
-Czemu ja muszę mieć takiego pecha w miłości!?- zapytał siebie. -Boże proszę daj mi jakiś znak!
W tym momencie na ziemię wypadł zielony zeszyt w kolorowe kwiaty. Był to pamiętnik jego przyjaciółki. Wcześniej widział go tylko raz, ale wszędzie by go rozpoznał. Podmuch wiatru wleciał przez otwarte drzwi i otworzył pamiętnik na tym rysunku

"Czemu?! Czemu ja mam takiego pecha w życiu?!"    

Kolejne podmuchy wiatru otwierały pamiętnik w następujących miejscach.


"Dzisiaj próbowałam napisać piosenkę dla Pablo... Wyszło coś takiego"



"Dzisiaj zrobiłam coś o czym nigdy wcześniej nie myślałam... Wyryłam sobie na nadgarstku napis MAXI"

Chłopakowi przed oczami stanęła scena gdy spotkał się z Camilą w parku, a ona miała zabandażowany nadgarstek.

"Dzisiaj znowu się pocięłam. Nie wytrzymuję tego. Bardzo kocham Maxiego. Nie chce mu przeszkadzać w związku z Naty, więc dzisiaj wyjeżdżam z Alex do jej babci, do Polski. Być może już nie tu nie wrócę."

Chłopak nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Kolejny podmuch wiatru zamknął pamiętnik.
-Dziękuję!- krzyknął.
Pobiegł do swojego domu i zarezerwował najbliższy lot do Polski, który na jego nieszczęście odbędzie się dopiero następnego dnia.

*W Polsce*
-Babciu!- krzyknęła Alex i przytuliła się do starszej pani.
-Kochana! Jak ty wyrosłaś! A to jest Camila, tak? Też się bardzo zmieniła.
-Cami to jest moja babcia, może jej nie pamiętasz, ale podobno się kiedyś widziałyście- powiedziała Polka po hiszpańsku.
-Może, ale tego nie pamiętam. Alex jestem zmęczona, czy mogłabym się gdzieś przespać?
-Tia, ta strefa czasowa. Pójdź na górę, pierwsze drzwi po prawej.
Dziewczyna udała się na górę gdzie szybko zasnęła.
-Babciu czemu tu tak ciemno? I gdzie jest dziadek?- Alex zaczęła zadawać pytania.
-Niestety od jakiejś godziny nie ma prądu, zaczynam się zastanawiać czy kiedyś w ogóle go włączą. A dziadek pojechał do sanatorium, ja jutro też muszę tam pojechać więc zostaniecie same w domu na kilka dni. Dobrze?
-I tak nie mam wyboru- powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
Następnego dnia prądu nadal nie było. Na szczęście było lato, więc za szybko ciemno się nie robiło. W domu były tylko dwie młode dziewczyny. Jedna, rudowłosa, siedziała w pokoju na piętrze i patrzyła się tempo w ścianę. Druga, brunetka, oglądała w salonie na dole telewizję. Po chwili usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko się przy nich znalazła. Gdy je otworzyła nie mogła uwierzyć własnym oczom.
-C-co ty tu robisz?
Chłopak nic nie odpowiedział.
-Gdzie jest Cami?
-Na górze, pierwszy pokój po prawej.
Chłopak szybko pobiegł do wyznaczonego pokoju. Cicho zapukał do drzwi. Usłyszał równie ciche "proszę".
Dziewczyna siedząca na kanapie nie mogła uwierzyć, że go widzi. Chłopak nic nie powiedział, tylko pokazał jej pamiętnik. Camila posmutniała. Chłopak powoli do niej podszedł i odwinął jej rękaw zasłaniający nadgarstek, następnie zdjął z niego biżuterię i ujrzał to. Ujrzał swoje imię w postaci strupa na ręce dziewczyny.
-Więc już wiesz- powiedziała cicho Camila.-Tylko Maxi posłuchaj mnie. Nigdy nie chciałam zniszczyć twojego związku z Naty.
-Rozumiem, ale j-jak? Dlaczego?
-To się zaczęło kiedy zacząłeś chodzić z Naty. Byłam na ciebie zła, bo spędzałeś ze mną coraz mniej czasu. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że jestem zazdrosna. Ale przysięgłam sobie, że nie będę chciała zrobić niczego żeby zepsuć to co miałeś. Raz nie wytrzymałam, nawet dwa razy. Cięłam się, gdyby nie Alex nie wiem co by ze mną było. Miałam myśli samobójcze, ale Alex mi je wyperswadowała. Chciałam brać narkotyki, ale Alex robiła wszystko, żebym tego nie robiła, żebym nie zrobiła niczego głupiego... Właściwie czemu tu przyjechałeś?
-Naty ze mną zerwała, chciałem z tobą pogadać i wtedy znalazłem twój pamiętnik... Powiedziała, że kocha kogoś innego, że nasz związek nie ma sensu.
-Nie martw się. Naty na ciebie nie zasługuje- powiedziała Camila.
Po tym spojrzała mu w oczy, a on jej. Dzieliły ich już milimetry.
-Nie! Maxi ja nie mogę. Po tym co przeszłam... Ja nie chcę tak po prostu teraz być z tobą.
-Wiem Cami. Wiele przeze mnie wycierpiałaś. Wiem, że kiedyś będziesz miała cudowne życie, wiem, że będziesz gwiazdą na czyimś niebie, ale dlaczego nie będzie to moje niebo? *   
-Maxi... -dziewczyna nie wytrzymała i pocałowała go, gdy to robiła czuła, że szczątki jej serca składają się w jedną całość. Chłopak odwzajemnił pocałunek.
Usłyszeli brawa. To Alex stała w drzwiach z chusteczkami w ręce.
-I takie zakończenia lubię. Wzruszyłam się. -dziewczyna podeszła do nich i razem się przytulili. -Mi też cie brakowało Maxi. Zostawię was samych jakby coś będę na dole.
Gdy tylko usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi zaczęli się całować.
Dwa młode serca połączyły się w jedną całość i już na zawsze zagościła w nich miłość, prawdziwa młodzieńcza miłość, której żadne nie chciało się pozbyć.

 _________________________________
* -Eddie Vadder

5 komentarzy:

  1. Jakie to piękne . jakie piękne zakończenie.Matko pociąć się :o. Cieła się i cieła a koniec jest super piękny.


    ps ładne te obrazki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Justyna Chmielińska2 listopada 2013 08:30

    Boxe jaki piękny koniec. Caxi 4ever. Buziak. Dla kogo Naty zerwała z Maxim? To mnie nurtuje. Czekam na rozdxial. Ps. Super obrazki

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że mimo wszystko, (Caxi...) historia bardzo mi się spodobała. Masz talent, dziewczyno! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty, talencie jeden !
    Oczywiście mi się podoba ... przecież Caxi ! < 3
    #caxistaforever, #caxiforever, #facandeforever

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo!!! Kiedy next? zapraszam do mnie http://www.camila-i-maxi-caxi.blogspot.com i http://www.candeifacupl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń