Rozdział pisany przy tym: Muzyka
*Maxi*
A było to okno.... w sumie to nie wiem- było zasłonięte. Po chwili ktoś odsłonił żaluzję i ujrzałem ją. Te piękne loki, te rude włosy, rozpoznałbym je wszędzie. To na pewno ona.
Leży na podłodze, cały makijaż ma rozmazany. Serce pękło mi na setki kawałeczków. Znowu ją zraniłem, przez własną głupotę i pewnie teraz ją stracę też przez własną głupotę. Była ona cała blada, gdyby się nie ruszała uznałbym, że... że, nie może mi to przejść przez gardło... że ona, no ona nie... nie... żyje... Ale na moje szczęście ruszała się.
Płakała. Łzy leciały po jej delikatnie zarumienionej twarzy. Jej piękne oczy były mokre od litrów łez, które teraz wylewa.
Leży na podłodze tak bez życia, ale jednak żyje. Wygląda jakby całe szczęście z niej wyparowało, a jednak czasami da się na jej twarzy zauważyć uśmiech. Ten przepiękny uśmiech. Te jej piękne, białe zęby. Chciałbym tam do niej podejść, przytulić ją, ale nie mogę. Musze ponieść odpowiedzialność za swoje czyny.
Siedziałem oparty o gałąź drzewa. Mogłem tak siedzieć godzinami i patrzeć się na Cami, ale nie mogłem też tak bezczynnie siedzieć i patrzeć jak płacze.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos otwieranego okna.
-Strasznie tu du... - urwała Alex gdy mnie zobaczyła. -Duszno.
Camila nie zwracała na nic uwagi. Tylko patrzyła się tępo w sufit. Alejandra usiadła na parapecie okna i próbowała wychylić się jak najbliżej do mnie. Przestraszyłem się, a co jak spadnie?! Będę miał kolejną rzecz na sumieniu. Lecz ona tylko szybko przeskoczyła na drzewo. Znalazła się obok mnie. Lekko zamknęła okno.
-Co ty tutaj robisz!?- krzyknęła. Nie zdążyłem odpowiedzieć, a ona już mówiła dalej. -Jasne! Chcesz ją teraz przeprosić i chcesz żeby wszystko się ułożyło, ale wiesz co?! Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć! Trzeba było odepchnąć Naty! A nie teraz czekać, aż Cami ci wybaczy!
-Tak wiem! Wiem. Jestem idiotą! Jestem najgorszym chłopakiem dla Cami! Jestem debilem!- krzyknąłem. Chciałem to z siebie wyrzucić. Chciałem się w jakiś sposób wyżyć. Wszystko się we mnie gotowało.
-Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę- powiedziała Alex i się zaśmiała. Jej uśmiech łudząco przypominał mi uśmiech Camili.
Oparłem głowę o gałąź. Czułem się pusty. Tą pustkę mogła zapełnić tylko moja... w sumie to już była dziewczyna. Zacząłem mówić już bardziej załamany niż zły.
-Wiem, że ją zraniłem. Wiem, że jestem głupkiem, który myśli tylko o sobie. Chciałbym móc cofnąć czas. Zapobiec temu. A to wszystko przez pieprzo...- Alex dziwnie na mnie spojrzała. - przez miłość.
-Maxi, wiem, że tego żałujesz, ale teraz już za późno.
*Ludmiła*
Gdzie się znowu podziewa ta Natalia?! Miała przynieść mi wodę dziesięć minut temu! Ostatnio ciągle ma głowę w obłokach. Rozumiem gdyby jeszcze jakiś FAJNY facet jej się spodobał, ale Maxi?! To już przesada. Przecież on... nie ma za grosz stylu, talentu i ogólnie wszystkiego. Taka chodząca kupa nieszczęścia.
No cóż chyba sama będę musiała iść po tę wodę.
Wstałam z zielonej ławki tuż przy parku. Już miałam ruszyć do sklepu kiedy zobaczyłam coś znacznie ciekawszego. Może raczej nie coś, tylko kogoś. Kilka ławek dalej siedział przystojny brunet. Wyglądał nie tak jak przeciętny chłopak- dużo lepiej. Podeszłam do niego. Zrobiłam zdezorientowaną minę i zaczęłam chodzić tak jakbym się zgubiła. Udając, że zahaczam o jego nogi przewróciłam się. Chłopak połknął haczyk.
-Nic ci się nie stało?- spytał się, gdy był już obok mnie. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Miał piękne brązowe oczy i lśniące białe zęby.
-Nie, sądzę, że nie.
Chłopak podał mi swoją rękę i pomógł mi wstać.
-Ale na pewno?
-Tak- powiedziałam z uśmiechem. -Jesteś tu nowy? Nigdy cie nie widziałam, a przychodzę tu dosyć często.
-W pewnym sensie. Kiedyś mieszkałem w zupełnie innej części Buenos Aires, a teraz się tu przeprowadziłem i kompletnie nie mogę się odnaleźć. Może mi pomożesz?- spytał się.
Punkt dla Ludmiły! To oczywiste, że nie mógł się mi oprzeć. Przecież jestem boginią. Tylko ten chłopak wydaję się być inny niż ja. Jakby to nazwać... milszy, ale o to nie będę się martwić. Jakoś uda mi się go przeciągnąć na moją stronę.
-Pewnie!- odpowiedziałam z uśmiechem.-A tak w ogóle to jestem Ludmiła- powiedziałam i podałam mu rękę.
-A ja jestem... -nie usłyszałam, ponieważ jakiś tir go zagłuszył.
-Czy mógłbyś powtórzyć?
-...- tym razem jakiś nieznośny ptak zaczął skrzeczeć.
Popatrzyliśmy się na siebie z wyraźną irytacją na twarzy.
-Nazywam się...
-Ludmiła!- usłyszałam krzyk.
Oczywiście! To ta sierota Natalia. Teraz to ma dla mnie wodę, ale jak ją o nią prosiłam to nie! Musiałam czekać z dwadzieścia minut. Odwróciłam się do niej ze sztucznym uśmiechem na twarzy i pokazałam jej gestem, że ma sobie iść. Dziewczyna bez dłuższej kłótni odeszła.
-No więc?
-Nazywam się L...
Teraz ktoś mnie na niego popchnął. Och, to się nazywa ironia losu! Chociaż może nie jest to aż takie złe- wylądowałam w jego ramionach.
-Nazywam się Leon.
___________________________________
Takie krótkie cuś.
Wena mnie trochę opuściła, więc cieszcie się tym co macie ;)
I podrzucajcie pomysły :)
Edit: Założę za chwile zakładkę LBA/VBA i od teraz dam będę zamieszczała wszystkie pytania i odpowiedzi na nie.
Edit 2: Wszystkie informacje o nominacji proszę zamieszczajcie tam :)
Czytajcie, komentujcie, polecajcie ;)
Siedziałem oparty o gałąź drzewa. Mogłem tak siedzieć godzinami i patrzeć się na Cami, ale nie mogłem też tak bezczynnie siedzieć i patrzeć jak płacze.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos otwieranego okna.
-Strasznie tu du... - urwała Alex gdy mnie zobaczyła. -Duszno.
Camila nie zwracała na nic uwagi. Tylko patrzyła się tępo w sufit. Alejandra usiadła na parapecie okna i próbowała wychylić się jak najbliżej do mnie. Przestraszyłem się, a co jak spadnie?! Będę miał kolejną rzecz na sumieniu. Lecz ona tylko szybko przeskoczyła na drzewo. Znalazła się obok mnie. Lekko zamknęła okno.
-Co ty tutaj robisz!?- krzyknęła. Nie zdążyłem odpowiedzieć, a ona już mówiła dalej. -Jasne! Chcesz ją teraz przeprosić i chcesz żeby wszystko się ułożyło, ale wiesz co?! Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć! Trzeba było odepchnąć Naty! A nie teraz czekać, aż Cami ci wybaczy!
-Tak wiem! Wiem. Jestem idiotą! Jestem najgorszym chłopakiem dla Cami! Jestem debilem!- krzyknąłem. Chciałem to z siebie wyrzucić. Chciałem się w jakiś sposób wyżyć. Wszystko się we mnie gotowało.
-Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę- powiedziała Alex i się zaśmiała. Jej uśmiech łudząco przypominał mi uśmiech Camili.
Oparłem głowę o gałąź. Czułem się pusty. Tą pustkę mogła zapełnić tylko moja... w sumie to już była dziewczyna. Zacząłem mówić już bardziej załamany niż zły.
-Wiem, że ją zraniłem. Wiem, że jestem głupkiem, który myśli tylko o sobie. Chciałbym móc cofnąć czas. Zapobiec temu. A to wszystko przez pieprzo...- Alex dziwnie na mnie spojrzała. - przez miłość.
-Maxi, wiem, że tego żałujesz, ale teraz już za późno.
*Ludmiła*
Gdzie się znowu podziewa ta Natalia?! Miała przynieść mi wodę dziesięć minut temu! Ostatnio ciągle ma głowę w obłokach. Rozumiem gdyby jeszcze jakiś FAJNY facet jej się spodobał, ale Maxi?! To już przesada. Przecież on... nie ma za grosz stylu, talentu i ogólnie wszystkiego. Taka chodząca kupa nieszczęścia.
No cóż chyba sama będę musiała iść po tę wodę.
Wstałam z zielonej ławki tuż przy parku. Już miałam ruszyć do sklepu kiedy zobaczyłam coś znacznie ciekawszego. Może raczej nie coś, tylko kogoś. Kilka ławek dalej siedział przystojny brunet. Wyglądał nie tak jak przeciętny chłopak- dużo lepiej. Podeszłam do niego. Zrobiłam zdezorientowaną minę i zaczęłam chodzić tak jakbym się zgubiła. Udając, że zahaczam o jego nogi przewróciłam się. Chłopak połknął haczyk.
-Nic ci się nie stało?- spytał się, gdy był już obok mnie. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Miał piękne brązowe oczy i lśniące białe zęby.
-Nie, sądzę, że nie.
Chłopak podał mi swoją rękę i pomógł mi wstać.
-Ale na pewno?
-Tak- powiedziałam z uśmiechem. -Jesteś tu nowy? Nigdy cie nie widziałam, a przychodzę tu dosyć często.
-W pewnym sensie. Kiedyś mieszkałem w zupełnie innej części Buenos Aires, a teraz się tu przeprowadziłem i kompletnie nie mogę się odnaleźć. Może mi pomożesz?- spytał się.
Punkt dla Ludmiły! To oczywiste, że nie mógł się mi oprzeć. Przecież jestem boginią. Tylko ten chłopak wydaję się być inny niż ja. Jakby to nazwać... milszy, ale o to nie będę się martwić. Jakoś uda mi się go przeciągnąć na moją stronę.
-Pewnie!- odpowiedziałam z uśmiechem.-A tak w ogóle to jestem Ludmiła- powiedziałam i podałam mu rękę.
-A ja jestem... -nie usłyszałam, ponieważ jakiś tir go zagłuszył.
-Czy mógłbyś powtórzyć?
-...- tym razem jakiś nieznośny ptak zaczął skrzeczeć.
Popatrzyliśmy się na siebie z wyraźną irytacją na twarzy.
-Nazywam się...
-Ludmiła!- usłyszałam krzyk.
Oczywiście! To ta sierota Natalia. Teraz to ma dla mnie wodę, ale jak ją o nią prosiłam to nie! Musiałam czekać z dwadzieścia minut. Odwróciłam się do niej ze sztucznym uśmiechem na twarzy i pokazałam jej gestem, że ma sobie iść. Dziewczyna bez dłuższej kłótni odeszła.
-No więc?
-Nazywam się L...
Teraz ktoś mnie na niego popchnął. Och, to się nazywa ironia losu! Chociaż może nie jest to aż takie złe- wylądowałam w jego ramionach.
-Nazywam się Leon.
___________________________________
Takie krótkie cuś.
Wena mnie trochę opuściła, więc cieszcie się tym co macie ;)
I podrzucajcie pomysły :)
Edit: Założę za chwile zakładkę LBA/VBA i od teraz dam będę zamieszczała wszystkie pytania i odpowiedzi na nie.
Edit 2: Wszystkie informacje o nominacji proszę zamieszczajcie tam :)
Czytajcie, komentujcie, polecajcie ;)
Super mam nadzieje że się pogodzą caxi
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial
OdpowiedzUsuńSuperrancki. <3
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana na moim blogu http://opowiadaniaocandemolfese.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwieetny <3 ale cofam sie do poprzednich, zeby sie troche w tym wszytkim "zagłębić" :>>
OdpowiedzUsuń