piątek, 15 listopada 2013

Rozdział XXII / 22

*Alex*
Dziś jest ten dzień. Muszę porozmawiać z moimi przyjaciółkami. Muszę im powiedzieć, że nie wracam do Polski. Najgorsze jest to, że muszę im to powiedzieć przez Skype'a. Nie chcę tego, nie chcę ich zranić. Są dla mnie jak rodzina, a rodziny się nie zostawia. Tyle razem przeszłyśmy a teraz mam je tak po prostu zostawić? Możliwe, że nigdy się już nie zobaczymy. 
Siedzę właśnie przed komputerem i zbieram się na odwagę, żeby do nich zadzwonić. Muszę nacisnąć tylko jeden przycisk, ale nie mogę. 
W sumie, teoretycznie rzecz biorąc mam jeszcze cały dzień, w końcu jest dopiero dziesiąta. Nie! Muszę to zrobić, nie mogę być takim tchórzem, poza tym u nich jest teraz czternasta. No dobra klikam... Nie! Nie mogę. Ah... Ja i moje tchórzostwo... O nie! Nie, nie, nie, nie, nie! Maryna dzwoni! Co zrobić, co zrobić? Chyba nie mam wyboru, muszę odebrać. 
-Hej!- usłyszałam głosy przyjaciółek. Tak, były we dwie. -Już się nie możemy doczekać kiedy przyjedziesz!
-Hej, słuchajcie muszę wam coś powiedzieć...
-Ale najpierw my- powiedziała Ola [jakby coś patrz zakładka Bohaterowie; Alejandra Torres; Przyjaciele]- Spotkałyśmy dzisiaj Kubę -zaczęły się śmiać.
-I?
-I wyobraź sobie, że on ma dziewczynę!- wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać. 
-Z czego my się tak właściwie śmiejemy?
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałam śmiejąc się. -Ale, dziewczyny też wam muszę coś powiedzieć...
-Co?
-Ja, ja, -moje oczy się zaszkliły. -Ja nie wracam do Polski -wyszeptałam, po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. 
-A-ale jak to: nie wracasz?
-Normalnie, moi rodzice uparli się, że się tu przeprowadzamy- mówiłam starając się powstrzymać łzy. -Już za wami tęsknie! -moje przyjaciółki też się rozpłakały. 
-A Rafał? On też zostaje w Argentynie?- spytała się Martyna.
-Tak.
-Tak! Tak! TAK! Marzenia się spełniają! -mówiła gestykulując. Zaczęłyśmy się śmiać.
-Fajnie, że są jakieś dobre strony tego wszystkiego.
-A właściwie gdzie on jest?- spytała się Ola.
-Za drzwiami, podsłuchuje. 
-SERIO?!
-Tak, cicho- powiedziałam szeptem.
Podeszłam na palcach do zamkniętych drzwi. Szybkim ruchem je otworzyłam, a w nich stał nie kto inny jak Rafał. 
-Co? Tak mamo już idę!- tchórz szybko powiedział i uciekł. Pomijając fakt, że w domu nie było jego mamy, bo mieszkał u Maxiego.
Podeszłam do laptopa.
-Nawet nie wiecie jak będzie mi was brakować.
-Nam ciebie też. 

*Cami*
Ten pocałunek był magiczny, a słowa, które Maxi powiedział wcześniej jeszcze bardziej magiczne. Chciałabym być z nim na zawsze. Zawsze czuć jego ciepło, ciepło, którego nie czułam przy nikim innym. Za każdym razem kiedy mnie dotykał czułam przyjemne dreszcze. Gdy Broudwey mnie pocałował nie czułam żadnej z tych rzeczy.
Nie rozumiem czemu wcześniej tego nie widziałam, nie czułam. Zawsze miałam go za przyjaciela. Dopiero Alex mi to uświadomiła.
-O czym tak myślisz? -spytał mój chłopak, patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami.
-O tym jakiego wspaniałego mam chłopaka- powiedziałam bez zastanowienia i się do niego przytuliłam.
Staliśmy tak przytuleni do siebie przez dłuższą chwilę.
-O czym tak myślisz?- zapytałam się.
-O tym jaką mam wspaniałą dziewczynę- uśmiechnął się.
-Błąd! To ja powiedziałam, no prawie, ty musisz powiedzieć coś innego.
-Dobrze, tak na prawdę zastanawiałem się co Broudwey od ciebie chciał- powiedział cicho.
Momentalnie uśmiech zniknął z mojej twarzy- przybrała grobowy wyraz. Powoli osunęłam się na pobliską ławkę. Po chwili Maxi znalazł się obok mnie i objął mnie ramieniem. Poczułam to ciepło. Bez zastanowienia wtuliłam się w niego. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
-Nie płacz, cokolwiek ci powiedział nie przejmuj się tym- zaczął gładzić mnie po głowie.
-Ale on, on powiedział, że ty na mnie nie zasługujesz, że powinnam być z nim, że ty jesteś głupi- mówiłam łkając. -Że nie powinnam być z takim, takim luzerem jak ty, że on mnie na prawdę kocha, a ty... a ty -nie mogłam tego powiedzieć- a ty mnie tylko okłamujesz, że dla ciebie jestem tylko pocieszeniem po Naty. I wtedy, on wtedy mnie pocałował...
-Już nic nie mów, wiesz, że to wszystko brednie wyssane z palca -mówił łagodnie, z troską w głosie. -Nie zawracaj sobie głowy takim głupkiem jak on. Wszystko będzie dobrze.
-Mam nadzieję.

*Broudwey* 
-Twój plan się nie udał!- wparowałem do pokoju, w którym siedziała brunetka z kręconymi włosami.
-Jak to?! Co tym razem schrzaniłeś!
-Ja, nic! A może tak teraz ty rusz tyłek i coś zrób, bo to ja przez cały czas wychodzę na idiotę!
-Spokojnie. Coś się wymyśli.
-Co?!
-Powiedziałam, że się wymyśli, a nie, że wymyśliłam, idioto!
-Ok, daj znać jak wymyślisz.
-Ej nie zostawiaj mnie!
-A założysz się, że to zrobię- powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia. Kiedy Camila wreszcie zrozumie, że jesteśmy sobie pisani? A nie, że powinna być z Maxim?

*Maxi*
Jestem wściekły! Uważałem Broudwey'a za mojego przyjaciela. A on co robi? Próbuje mi zabrać dziewczynę! Jakby Cami była jakąś rzeczą, a nie jest. Natomiast jest tak krucha jak starożytna waza chińska- łatwo ją skrzywdzić. Nie chcę żeby ona cierpiała, gdy ona cierpi ja razem z nią.
-Już ci lepiej?
-Troszeczkę.
-Co mogę dla ciebie zrobić, żebyś się lepiej poczuła?
-Wystarczy, że tu będziesz- powiedziała i się jeszcze mocniej do mnie przytuliła.
Czułem niewyobrażalne ciepło bijące od niej, mimo jej humoru ciągle czułem to ciepło. Czułem je zawsze gdy była blisko. Chciałem mieć jak najwięcej tego ciepła. Chciałem, żeby Camila była tylko moja. Kocham ją ponad życie. Dzięki Bogu Broudwey nic jej nie zrobił. Nie mam pojęcia co ten facet planuje, ale muszę jakoś temu zapobiec.
-Czuję się taki bezsilny- zacząłem myśleć na głos. -Chciałbym coś zrobić z Broudwey'em, ale nie mogę. Chciałbym ci pomóc, ale nie mogę. Straszne uczucie.
-Maxi, bardzo mi pomagasz, nikt nie był przy mnie zawsze, nawet Alex, nikt oprócz ciebie, nie ważne czy byłam niewinna czy to ja zawiniłam, zawsze byłeś ze mną. Bardzo cie kocham.
-Ja ciebie też- pocałowała mnie w policzek. Mimo, że to był tylko policzek poczułem się jak w siódmym niebie. Jestem pewny, że Cami jest tą jedyną.

_____________________________
Tadam, takie cuś, średnio mi wyszło. Szczerze mówiąc trochę mi się nie dobrze zrobiło od tej słodkości.
Ale to równie dobrze może być przedawkowanie słodyczy (w sensie cukierków itp.)...
Oglądałyście dzisiaj Violettę? Najgorszy odcinek ever -.-

Czytajcie, komentujcie, polecajcie ;)

6 komentarzy:

  1. Jakie to piękne! #caxiforever

    OdpowiedzUsuń
  2. Caxi forever a Brodwaya UKATRUPIĆ zg się z Ludmiłą Holywood się łatwiej pisze . A wracając do rzeczy SŁODKO SŁODKO I JESZCZE 10000000000000000000000000000 RAZY SŁODKO


    chyba jakiejś głupawki dostałam

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Justyna Chmielińska16 listopada 2013 09:15

    Super rozdzial. Caxi forever. Co oni planuja?! Byle by nie zniszczyli mi Caxi. Nie przezylabym rego. Czekam na nexta. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. P.S: Zapraszam cię do siebie na nowy rozdział. Liczę na szczerą opinię:
    violetta-and-her-world.blgospot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń