Justyna w końcu wprowadziłam zmiany ;)
-Hej, hej! Spokój!
Trwało właśnie spotkanie
nauczycieli Studia On Beat. W pokoju
nauczycielskim panował niesamowity jak na czteroosobowe towarzystwo gwar. Angie
i Gregorio jak zwykle kłócili się o jakieś nieistotne sprawy, Pablo próbował
ich uspokoić, a Beto kręcił się wokół nich ciągle się potykając- a to o nogę
krzesła, a to o kant stołu, a czasami nawet o własne nogi.
-Hej! Cisza!- próbował
przekrzyczeć nieznośną dwójkę dyrektor Studia. -CISZA! – Pablito krzyknął tak
głośno jak mu na to płuca pozwoliły. Nastała upragniona cisza. –Możecie mi
powiedzieć o co wy się właściwie kłócicie?!
-Chodzi o to, że Ągie [czyt.
Ążi] podważa mój autorytet! Powiedziała, że…
-Nie Pablo chodzi o to, że
Gregorio uważa, że jestem nie odpowiedzialna, bo…
-Dosyć! Nie chcę tego
słuchać! Oboje się uciszcie! Musimy zająć się sprawą nowych nauczycieli. Coraz
więcej osób dostaje się do Studia. Z czego oczywiście bardzo się cieszę, ale
sami nie wyrabiamy, potrzebne nam są nowe siły… Tak, Angie?
-Pablo mam pomysł kogo
moglibyśmy zatrudnić…
-Mianowicie?
-Dzieciaki, które skończyły
już naukę w Studiu i mam tu na myśli Violę, Leona, Camilę, Maxiego, Fracesce,
Marco, Natalię, Ludmiłę, Braco, Andresa, Diego i Federico.
-Angie, zdajesz sobie sprawę
z tego, że nie możemy zatrudnić dwunastu osób? Maksimum to pięć. Uwierz mi, że
chciałbym ich wszystkich zatrudnić, ale nie mogę- powiedział zrezygnowany.
Nastała cisza. Nawet
Gregorio, który był wszystkiemu przeciwny milczał. Każdy się zastanawiał jak
ten problem rozwiązać. W pewnym momencie, nie wiedzieć czemu, nauczyciel tańca
podniósł się ze swojego krzesła. Powolnym krokiem zmierzał w stronę swojego
przełożonego. Wszyscy obecni skierowali na niego wzrok.
-Pablo!- odezwał się. –Chcę
ci tylko powiedzieć, że cokolwiek postanowisz, całkowicie się z tobą zgadzam-
powiedział tak sztucznie, że nawet Andres by to zauważył. Przytulił Pabla i
wyszedł z pokoju nauczycielskiego.
Nauczyciele zszokowani tą sceną zastygli w jednej
pozie. Nic nie mówiąc, nawet nie mrugając stali jak figury woskowe.
|
Przykład ubrania |
Usłyszeli ciche pukanie do
drzwi. Po chwili pojawiła się w nich młoda dziewczyna. Miała ona czekoladowe
oczy i długie, kasztanowe i falowane włosy. Dość specyficznie się ubierała- zazwyczaj
na czarno.
-Przepraszam, że
przeszkadzam... -zaczęła.
-Nie przeszkadzasz
Alejandro.
-Dobrze, Angie Violetta
prosiła żebym ci przekazała, że nie będzie jej na obiedzie.
-Dobrze, dziękuję –kobieta
uśmiechnęła się.
Dziewczyna wyszła z
pomieszczenia po czym delikatnie zamknęła drzwi. Nijaka Alejandra, nazywana
przez swoich przyjaciół Alex, jest o rok młodszą kuzynką Camili. Uczęszcza ona
do Studia do jednej klasy razem za swoim przyjacielem Rafaelem- kuzynem
Maxiego, zwanym Rafa. Z charakteru była
bardzo podobna do swojej kuzynki- zrobiłaby wszystko dla swoich przyjaciół,
zawsze walczy o swoje przykonania.
Dziewczyna szła pustym
korytarzem szkoły. Był to niecodzienny widok- zawsze to miejsce tętniło życiem,
a teraz? A teraz jest jakieś takie puste. Gdyby nie krzyki dochodzące z pokoju
nauczycielskiego dziewczyna uznałaby, że jest sama. Wyglądało to tak sztucznie,
że uszczypnęła się myśląc, że to sen, lecz była to jawa. Weszła do jednej z sal.
Wzięła do ręki gitarę, zagrała kilka dźwięków i ją odłożyła, gdyż nie szło jej
to najlepiej. Za to podeszła do pianina, zaczęła na nim grać. Po chwili również
śpiewać.
La nieve junta la montana hoy
No hay huellas que seguir
Y la soledad un reino y la
reina vive en mí
El viento ruge, hay tormenta
en mi interior
Una tempestad, que de mi salio
Lo que hay en ti, no dejes ver
Buena
chica tu siempre debes ser
No has de abrir tu corazón
Pues
ya se abrió
Nie dawno skomponowali ją
wszyscy uczniowie ze Studia, każdy dopisywał jedną linijkę i powstał świetny
tekst.
W drzwiach sali stała
Camila, gdy nadszedł czas na refren przyłączyła się do kuzynki.
Libre soy, libre soy
No puedo ocultarlo más
Libre soy, libre soy
Libertad sin vuelta atras
Y firme así me quedo aquí
Libre soy, libre soy
El frio es parte tambien de mi.
Po zakończeniu śpiewania obydwie zaczęły sobie
klaskać.
-Cami! A ty nie miałaś być z Fran na siłowni?-
zapytała Alex.
-No tak, ale mam dla ciebie propozycję…
W tym momencie dało się usłyszeć dźwięk przychodzącego
sms-a. Alejandra sięgnęła po swój telefon i szybko przeczytała wiadomość.
-Nie! Nie zgadzam się- powiedziała szybko do swojej
kuzynki.
-Ale nawet nie wiesz co chciałam ci zaproponować.
-A nie chciałaś mi zaproponować żebyśmy poszły sobie
razem na siłownie, żebyś mogła zobaczyć się z jakimś chłopakiem?
Camila zrobiła zdziwioną minę i się lekko zarumieniła.
-Teraz już nie- powiedziała cicho. –A skąd ty to
właściwie wiesz?
-Fran mi napisała o tym co jej zrobiłaś i żebym się
nie zgadzała na żadną twoją propozycję. A poza tym dzisiaj jest ognisko
organizowane przez Violę. Wiedziałaś o tym?
-Tak wiedziałam, ale ja nie chcę iść- powiedziała
cichutko Cami.
-Czemu? Przecież będzie fajnie będzie Viola z Leonem,
Fran, Marco, Lara, Fede, Ludmi, Braco, Andres, Rafa, Diego i Maxi i Naty…
Czekaj. Nie. Serio?! Chcesz przegapić taką fajną imprezę, bo będzie na niej
Maxi z Naty?!
-Alex to nie tak.
-A jak?- dziewczyna uniosła jedną brew do góry. –Cami
znam cię praktycznie od zawsze, więc wiem, że to dlatego nie chcesz iść. Ale ja
na to nie pozwolę! Idziemy!
Alejandra pociągnęła swoją kuzynkę ku wyjściu.
*Na ognisku*
A no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor
Hay canciones
De ser mejor
De ser mejor
Wszyscy śpiewali tańczyli, grali na
instrumentach, a nawet tańczyli. Ogień lekko muskał swym ciepłem ich ciała.
Lekki letni wiatr powiewał ze wschodu. W około czuć było magiczną woń sosen,
świerków i innych pięknych drzew.
-No przydałoby się znaleźć jakąś pracę- mówił
Leon- chłopacy pogrążeni byli w rozmowie. –Takie stare konie jak my muszą kuż
same zarabiać.
-O właśnie! – krzyknęła Alex. –Mam dla was
dobrą i złą wiadomość.
Wszyscy momentalnie ucichli. Dało się słyszeć
cichy śpiew ptaków.
-Myśleliście kiedyś o pracy w Studiu?- wszyscy
zgodnie odpowiedzieli, że tak. –No więc Pablo chce dać wam w nim pracę, ALE!
Ale może zatrudnić tylko pięć osób.
Panująca wcześniej radość z możliwości
dostania pracy zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
-Jak myślicie kiedy zdecydują? –spytała jedna
z dziewczyn.
-No, dzisiaj jest zebranie, więc pewnie jutro-
odpowiedziała Fran.
Chłopacy
nie słuchali rozważań dziewczyn, lecz zaczęli porozumiewawczo się na
siebie patrzeć. Trwało to jakiś czas. W końcu Diego postanowił się odezwać:
-No dobra… To miała być niespodzianka, ale…
no…
-Zabieramy was na imprezę!- krzyknął Leon.
Dziewczyny popatrzyły się na niego jak na
ostatniego idiotę. Momentalnie uśmiech Leona zmienił się w zdezorientowaną
minę.
-No co?- chłopacy nie bardzo wiedzieli o co im
chodzi.
-Słuchajcie doceniam… to jest, my doceniamy
wasze dobre chęci, ale to chyba nie jest najodpowiedniejszy moment na takie
rzeczy- powiedziała Viola.
-Spójrz na to z tej strony, że upijemy się,
zapomnimy o tej całej sprawie i będziemy się świetnie bawić.
-No w sumie… Ale czekaj, czy wy chcieliście
nas zabrać na imprezę, a my byśmy były kompletnie nie wyszykowanie i nie
umalowane?!- zapytała, podnosząc głos Ludmiła.
-No to lepiej idźcie się już przygotowywać.
Przyjdziemy po was o 18:00- powiedział szybko Leon i uciekł jak zwykły tchórz,
za nim pobiegła reszta chłopaków. Dziewczyny przelotnie na siebie spojrzały a
sekundę później zaczęły gonić swoich przyjaciół po całym terenie. Ganiali się
tak jakieś dziesięć minut. Cała akcja skończyła się tak, że wszyscy chłopacy
wskoczyli do pobliskiego jeziora. W czasie gdy oni brodzili w akwenie
dziewczęta udały się do swoich domów po ubrania, a następnie do domu Francesci,
aby razem się przygotować.
*Dwie godziny
później*
|
Lara |
Alex i Lara są już gotowe od jakiejś godziny,
w odróżnieniu od innych dziewczyn, które się swym wyglądem bardzo przejęły.
Dziewczyny siedziały znudzone pod jedną ze ścian w pokoju Fran [rymnęło mi się
xd].
-Lara które buty wybrać?
-A co to za różnica?!- mówiła znudzona.
-Alex, która sukienka na mnie lepiej leży?
-A skąd ja mam to wiedzieć?!- mówiła równie
znudzona.
Gdyby nie krzyki, które co jakiś czas dało się
słyszeć dziewczyny by już dawno zasnęły. Nagle dziewczyny usłyszały dźwięk
zbawienia: dzwonek.
-Ja otworzę- powiedziały równocześnie i
wybiegły z pokoju.
|
Alex |
W drzwiach stał nie kto inny jak Leon,
za nim Maxi, Diego, Andres, Marco, Federico i Rafael. Każdy miał ze sobą
kwiatek róży. „Lider” podszedł do Lary i podał jej różę kłaniając się. Po
chwili wszyscy mieli wejść do pomieszczenia, lecz zobaczyli dziewczyny pięknie
ubrane, na szczycie schodów. Pierwsza
szła Viola. Leonowi i Diegu na jej widok szczęki opadły. Potem była Cami- na
jej widok zastygli Andres i Maxi. Następnie Fran- gdy ją Fede i Marco zobaczyli
wyglądali przekomicznie. Kolejna była Natalia- mina Maxiego i Diego bezcenna.
Ostatnia była Ludmi- Fede i Braco jeszcze bardziej szczęki opadły.
Do Violetty podszedł Diego wręczając
swojej dziewczynie róże, Camila dostała różyczkę od Braco, Fran od swojego
chłopaka Marco, Ludmi od Federico, Naty od Maxiego, a Alex od Rafy.
-Czy dziewczęta są gotowe?
-Naturalnie!
|
Vilu |
Wszyscy wyszli z domu Włoszki i skierowali się do pobliskiego klubu. Był
on pięknie wystrojony. Wszędzie były kule dyskotekowe, a
dominował tu kolor niebieski. Mimo to na ścianach było dużo okrągłych lamp w
najróżniejszych kolorach.
W barze była już kolejka drinków o różnych
kolorach, zamówiona wcześniej przez Leona.
-No proszę wszyscy biorą po jednym!- zarządził
Diego.
-Ja nie mogę- powiedzieli równocześnie Rafa i
Alejandra.
-Dlaczego?
-Nie jesteśmy jeszcze pełnoletni-
wytłumaczyli.
-To po co tu przyszliście?
-Żeby się pobawić, żeby nagrać jak śpiewacie
po pijaku, żeby was stąd wynieść jak już będziecie kompletnie pijani- zaczęła
wymieniać Alex.
|
Cami |
-Bardzo śmiesznie… W każdym razie za nas!-
wszyscy wypili swoje drinki. Alkohol w nich
zawarty zaczął już uderzać im do głów.
Zabrali się do tańca. Akurat leciał szybki kawałek. Jakoś tak wyszło, że po
wielu wymianach, teraz Leon i Diego tańczyli razem.
-Violetta pięknie dzisiaj wygląda- zaczął
Argentyńczyk.
-Hej mówisz o mojej dziewczynie Leon!
-Nie zmienia to faktu, że jest ona piękna.
-Opanuj się, albo zaraz dostaniesz w nos!
-Hej chłopaki- przybiegła lekko pijana
Violetta. –Jak się bawicie?
-Pięknie wyglądasz Violu- powiedział Leon.
-Dziękuję Leon. Jesteś bardzo miły. Ty też
wyglądasz niczego sobie.
Diego zrobił się cały czerwony. Zacisnął
pięści, następnie szczękę- próbował nie wybuchnąć gniewem.
-A ja to co?! Niewidzialny?!- krzyknął nagle,
ale nikt go nie słuchał, Leon i Violetta flirtowali w najlepsze. –Czyli jestem
nie potrzebny, Violetta jeżeli mnie słyszysz to wiedz, że koniec z nami!
|
Fran |
Dziewczyna nie zareagowała. Diego wybiegł z
sali, po drodze spotkał smutną Larę. Wskazała ona głową w stronę Leonetty. W tym momencie ktoś popchnął
Violę, ta upadła na Leona i się pocałowali. Mimo tego Diego odczuwał on ból, ale
również radość, bliżej nie określoną radość. Podszedł do drewnianego baru i
zamówił kilka drinków.
-Ale sir wypił pan już 3!- mówił kelner po
pięciu minutach.
-To ja określam kiedy mam przestać!
Barman bez dalszych sprzeczek nalał mu drinka
o nazwie wściekłe psy i wiele innych…
*W tym czasie*
-Ludmiła! Muszę ci coś powiedzieć!-
krzyknął Braco.
-Tak?
-Kocham cię!- pocałował ją. –Zbierałem się w
sobie od dłuższego czasu, żeby ci to powiedzieć.
|
Naty |
Blondynka zrobiła zdziwioną minę.
-Braco też cię kocham!- powiedziała
Lu. –Ale co z Cami? I czy nie mówimy tego tylko dlatego, że jesteśmy pijani?
-Nie sądzę, poczułaś coś gdy cię
pocałowałem?- Ludmi nic nie powiedziała tylko go pocałowała. – A i uznałem z
Camilą, że raczej nie jesteśmy sobie przeznaczeni. A co z Federico.
-Chyba Fede pobiegł za Larą… Z resztą
nie interesuje mnie już to!- powiedziała i zaczęła go całować. Po jakiś pięciu
minut napili się mocniejszych drinków i zaczęli się bardziej całować.
Niespostrzeżenie wyszli z klubu i pojechali do domu blondynki. Tam łątwo się
domyślić co się stało.
*W tym
samym czasie*
-Naty! Naty!- wołał już całkiem
pijany Diego.
|
Ludmi |
-Tak?- odpowiedziała równie upita
Natalia. Chłopak zamiast coś powiedzieć pocałował ją, ona odwzajemniła
pocałunek. Oboje czuli się magicznie. Bez zastanowienia wsiedli w taksówkę i
pojechali do domu chłopaka. Byli oni najbardziej pijani ze wszystkich, mimo
tego na miejscu wypili jeszcze kilka trunków, a potem tak jakoś zrobili TO. Zapomnieli
wtedy o całym świecie, o tym, że w sumie Natalia jest z Maxim, Diego zapomniał
o Violettcie, o bólu jakiego doznał. Liczyli się wtedy tylko oni.
*W tym
samym czasie*
-Lara?- powiedział chłopak.
Dziewczyna siedziała w jednym z kątów
sali, w tym najcichszym i najbardziej oddalonym od tłumu.
-Federico?
-Co się stało?
-Nic, po prostu zdałam sobie sprawę,
że nie kocham Leona, ale kocham innego chłopaka, który niestety ma dziewczynę. A
poza tym widziałam jak Leon całował się Violettą. A co się tobie stało?
-Widziałem jak Ludmiła całuję się z
Braco. A poza tym zdałem sobie sprawę, że kocham inną dziewczynę- spojrzał na
Larę w tym samym czasie ona spojrzała na niego. –Kto jest tym chłopakiem o
którym mówiłaś?
-Domyśl się- powiedziała i go
pocałowała. Oboje poczuli motylki w brzuchu.
-Chodź!- powiedział niespodziewanie
Fede.
-Gdzie?
-Pokażę ci.
Chłopak zabrał Larę do pięknego
parku, do alejki całej w krzakach z czerwonych róż. Wszędzie były
porozstawianie malutkie świeczki. Na środku położony był czerwony koc w kratkę,
a na nim kosz piknikowy. Był on położony blisko pomostu, prowadzącego do
jeziora. Od wody pięknie odbijał się księżyc w pełni. Na niebie było wspaniale
widać wszystkie gwiazdy.
-To miało być dla Ludmiły, chyba się
nie gniewasz?
-No coś ty, to jest cudowne! Leon
nigdy nie zabrał mnie w takie miejsce.
*W tym
samym czasie*
-Cami! Widziałaś Naty- pytał swoją
przyjaciółkę Maxi. Chłopak się martwił nie mógł jej nigdzie znaleźć, a szukał
już w każdym miejscu.
- Niestety tak… widziałam jak całuje
się z Diego- powiedziała cicho dziewczyna.
-A on nie jest z Violettą?
-No a Viola całowała się z Leonem.
-A Leon nie jest z Larą?
-Lara całowała się z Federico.
-A Fede nie jest z Lu?
-Ludmi całowała się z Braco.
-A Braco nie jest z… z tobą.
-Nie uznaliśmy, że lepiej będzie jak
się rozstaniemy… A jak się czujesz?- spytała po niezręcznej ciszy dziewczyna.
-Co?- chłopak nie rozumiał.
-No po tym co zrobiła Naty.-
powiedziała niezręcznie Camila.
-Uwierz lub nie, ale się cieszę-
powiedział z tajmniczym uśmiechem na twarzy Maxi.
-Czemu?
-Już dawno chciałem z nią zerwać, ale
nie miałem odwagi.
-A… -znowu nastała niezręczna cisza.
-Może… może chcesz ze mną zatańczyć?-
spytał chłopak.
-Pewnie.
Maxi nieśmiało złapał dziewczynę za
rękę i pociągnął w stronę parkietu. Akurat w tym momencie włączono wolny
kawałek. Camila przytuliła się do Maxiego. W pewnej chwili było zawieszenie w
melodii. Cami I Maxi spojrzeli na siebie. Nic nie myśląc pocałowali się. Gdy
zakończyli pocałunek oboje mieli zdziwione miny. Momentalnie odwrócili głowy od
siebie, aby nie natknąć się na swój wzrok. Ciągle byli w siebie wtuleni. Mimo
tej nieśmiałości obu stron po chwili dalej się całowali, jakby byli parą od
wieków, a tak naprawdę nawet nią nie są.
-Wiesz może pójdziemy do mnie
obejrzeć jakiś film. Trochę się nudno robi- zaproponował chłopak.
-Pewnie.
Poszli do domu chłopaka- mieszkał on
stosunkowo blisko. Po drodze śmiali się, bawili i to nie przez alkohol, który
niedawno spożyli. Tylko przez miłość, młodzieńczą miłość, ale nadal miłość. Na
miejscu zaczęli oglądać pierwszy lepszy horror. Po pół godzinie przestali się
interesować filmem. Zaczęli się coraz bardziej całować. Za każdym razem
namiętniej, zachłanniej, aż doszło do TEGO.
*W tym
czasie*
-Gdzie wszystkich wywiało? Marco!
-Y… Co?!- spytał się jakby wyrwany ze
snu Marco.
-Nie słuchałeś mnie!
-Wcale, że nie!
-No to co powiedziałam?- spytała Fran
i podniosła jedną brew.
-No ten, że… No ten… No dobra nie
słuchałem, ale miałem dobry powód. Zapatrzyłem się na najpiękniejszą dziewczynę na świecie-
wytłumaczył się i pocałował Francescę w policzek.
-Dziękuję. A teraz chodź zatańczymy.
Para ruszyła na parkiet. Cieszyli się
sobą jak tylko mogli. Oboje uznali, że mogli by już tak zawsze tańczyć, zawsze
czuć ciepło tej drugiej osoby. Żeby zawsze móc być przy niej.
*W tym
samym czasie*
-Fede jesteś pewny, że to
bezpieczne?- pytała dziewczyna. Właśnie mieli wejść na łódkę.
-Tak, no pewnie- powiedział z
uśmiechem na twarzy.
Niestety była to ich ostatnia podróż.
Łódka załamała się pod ich ciężarem- nie była solidnie skonstruowana. Lara
utonęła- nie umiała pływać. Gdy Federico zauważył, że Lara się nie wynurza
zaczął penetrować całe jezioro. Aż w końcu ją znalazł. Blada, powoli tonęła.
Jej oczy z każdą chwilą przybierały coraz bardziej niewyraźny wyraz. Nie było
już nich tej radości, tej energii, jednym słowem nie było w nich życia. Chłopak próbował ją ratować, ale się nie
udało. Ona nie żyła. Czuł jak jago serce rozpada się na małe kawałeczki, a
jeden z nich utonął razem z tą zawsze uśmiechniętą dziewczyną. Nie myśląc o
niczym przywiązał sobie ogromny kamień do stopy i dał nura pod wodę, już spod
niej nie wypływając. Teraz dwa serce będą już na zawsze razem…
Takie cuś napisałam ;)
Myślicie, że mam szanse?