Uwaga!
To jest miniaturka! Nie ma nic wspólnego z opowiadaniem, na tym blogu!
To takie krótkie opowiadanie zupełnie wyrwane z kontekstu!
Opowiadanie to zaczyna się nie za siedmioma rzekami, nie za siedmioma górami. Tylko w Buenos Aires. Paczka przyjaciół, do której należą: Violetta, Leon, Naty, Maxi, Franceska, Marco, Ludmiła, Lara, Diego, Federico, Tomas i w tej chwili nie obecni Cami, Rafa i Alex, wybierała się na dyskotekę. Bowiem kilka dni temu wszyscy (oczywiście oprócz Rafy i Alex) zakończyli naukę w Studiu On Beat- chcieli to uczcić. Prawie wszyscy są już pełnoletni.
Violetta i Leon mieszkają razem i są zaręczeni, z resztą już niedługo ich ślub. Fran bardzo dobrze układa się z Marco, mieszkają razem tuż obok Leonetty. Lara jest szczęśliwa z Diego, Ludmiła z Federico, Alex z Rafą, a Naty z Maxim. Cami i Tomas obecnie są wolni. Chłopakowi to nie doskwiera, ponieważ ciągle poznaje nowe dziewczyny, a tak to, jak on to ujął "byłby związany jak na smyczy", ale z Camilą jest inaczej. Otóż ona ciągle kocha Maxiego, wiedzą o tym wszystkie dziewczyny oprócz Natali. Dziewczyna nie chciała psuć ich związku, chciała tylko, żeby byli oboje szczęśliwi. Ale od paru dni nie wytrzymuje już psychicznie- bardzo cierpi.
Tak więc nasza paczka wybiera się na imprezę, we wcześniej wymienionym gronie. Mieli jeszcze wstąpić po Cami.
Wszyscy na ulicy im się przyglądali. No bo jak to wyglądało: duża grupa ludzi ubranych jak na zabawę idzie ulicą i zatrzymuje się przed jednym domem.
Violetta podeszła do drewnianych drzwi, delikatnie zapukała i nie czekając na zaproszenie weszła do środka, a za nią reszta grupy.
Weszli do małego żółtego przedpokoju. Zdobiły go drewniane wieszaki na ubrania i różnorodne obrazy. Był on dosyć krótki. Można było z niego spokojnie spostrzec co się dzieje w biało-zielonym salonie, bądź w jasnoniebieskiej kuchni wyłożonej białymi i kilkoma kolorowymi kafelkami.
Zobaczyli Alex siedzącą na kanapie.
-Hej Alex, gdzie jest Cami? I idziesz z nami na dyskotekę?- zapytała Viola
-Po pierwsze nie, nie idę z wami. Bo znając was i życie pewnie będziecie pijani- odpowiedziała.
-Co? Jak możesz!?- powiedział Leon i udał, że się obraża. A oprócz tego to nie rozumiem, przecież jesteś pełnoletnia...
-Wyobraź sobie, że nie jestem jeszcze pełnoletnia! Jest lipiec, ja będę miała osiemnaste urodziny w listopadzie... Rafa też nie jest pełnoletni.- któryś z chłopaków chciał coś powiedzieć, ale Violetta ich wyprzedziła i nie dała dojść do słowa.
-A Camila?
-Nie ma jej.
-Dobrze, a kiedy wróci?
-Nie wiem... Może za kilka lat, a może nigdy...
-Co?!- wszyscy prawie krzyknęli.
-Nie mówiła wam nic? To wszystko wyjaśnia...
-A nam właśnie niczego nie wyjaśnia!- powiedział zdenerwowany Federico.
-Camila wyjechała i nie wiem kiedy wróci.
-Gdzie wyjechała?- spytali wszyscy razem.
-Nie mogę powiedzieć- zrobili błagalne miny.-Camila mi zabroniła. A właśnie Maxi mogę cię prosić na słówko?
-Dobrze- odeszli w drugi kąt salonu, zostawiając zdezorientowanych przyjaciół z tyłu.
-Mam coś dla ciebie... od Cami- powiedziała Alex i wyciągnęła z kieszeni spodni, małą żółtą kopertę.- Tylko proszę nikomu tego nie pokazuj i niech to zostanie między nami- chłopak przytaknął i wrócił do towarzystwa.
-O co wam chodzi?- zapytała się Fran.
-O nic. Po prostu Cami wyjechała i nie wiadomo kiedy wróci, w sumie nie wiadomo czy w ogóle wróci.
Przyjaciele bez słowa wyszli z mieszkania. Nie wiedzieli co o tym wszystkim myśleć. Jednomyślnie się zgodzili, że z dyskoteki rezygnują. Każdy wrócił do swojego domu i zastanawiał się "Czy coś zrobiłem/am źle?". Wszyscy oprócz Maxiego, który patrzył się intensywnie na kopertę, którą dostał. Zastanawiał się czemu akurat on dostał ten list, a nie na przykład Viola lub Fran. Niepewnie otworzył list.
Maxi!
Pewnie teraz to czytasz i myślisz czemu wyjechałam. Nie chciałam aby nikt dowiedział się dlaczego tak postąpiłam, ale sądzę, że Ty powinieneś to wiedzieć.
Otóż ja nadal Cię kocham, ale wiem, że jesteś szczęśliwy z Naty. Próbowałam to wytrzymać, ale nie dałam rady. Nie chcę Ci niszczyć związku. Nie chcę Ci stawać na drodze do szczęścia. Więc wyjechałam-żeby nie zniszczyć sobie i Tobie życia.
Jestem teraz w Polsce, pod opiekom dziadków Alex, więc nie martw się o mnie. Chcę tu zacząć nowe życie. Proszę Cie nie przyjeżdżaj do mnie i nikomu nie mów gdzie jestem. Tylko pogorszysz sprawę.
Violetta i Leon mieszkają razem i są zaręczeni, z resztą już niedługo ich ślub. Fran bardzo dobrze układa się z Marco, mieszkają razem tuż obok Leonetty. Lara jest szczęśliwa z Diego, Ludmiła z Federico, Alex z Rafą, a Naty z Maxim. Cami i Tomas obecnie są wolni. Chłopakowi to nie doskwiera, ponieważ ciągle poznaje nowe dziewczyny, a tak to, jak on to ujął "byłby związany jak na smyczy", ale z Camilą jest inaczej. Otóż ona ciągle kocha Maxiego, wiedzą o tym wszystkie dziewczyny oprócz Natali. Dziewczyna nie chciała psuć ich związku, chciała tylko, żeby byli oboje szczęśliwi. Ale od paru dni nie wytrzymuje już psychicznie- bardzo cierpi.
Tak więc nasza paczka wybiera się na imprezę, we wcześniej wymienionym gronie. Mieli jeszcze wstąpić po Cami.
Wszyscy na ulicy im się przyglądali. No bo jak to wyglądało: duża grupa ludzi ubranych jak na zabawę idzie ulicą i zatrzymuje się przed jednym domem.
Violetta podeszła do drewnianych drzwi, delikatnie zapukała i nie czekając na zaproszenie weszła do środka, a za nią reszta grupy.
Weszli do małego żółtego przedpokoju. Zdobiły go drewniane wieszaki na ubrania i różnorodne obrazy. Był on dosyć krótki. Można było z niego spokojnie spostrzec co się dzieje w biało-zielonym salonie, bądź w jasnoniebieskiej kuchni wyłożonej białymi i kilkoma kolorowymi kafelkami.
Zobaczyli Alex siedzącą na kanapie.
-Hej Alex, gdzie jest Cami? I idziesz z nami na dyskotekę?- zapytała Viola
-Po pierwsze nie, nie idę z wami. Bo znając was i życie pewnie będziecie pijani- odpowiedziała.
-Co? Jak możesz!?- powiedział Leon i udał, że się obraża. A oprócz tego to nie rozumiem, przecież jesteś pełnoletnia...
-Wyobraź sobie, że nie jestem jeszcze pełnoletnia! Jest lipiec, ja będę miała osiemnaste urodziny w listopadzie... Rafa też nie jest pełnoletni.- któryś z chłopaków chciał coś powiedzieć, ale Violetta ich wyprzedziła i nie dała dojść do słowa.
-A Camila?
-Nie ma jej.
-Dobrze, a kiedy wróci?
-Nie wiem... Może za kilka lat, a może nigdy...
-Co?!- wszyscy prawie krzyknęli.
-Nie mówiła wam nic? To wszystko wyjaśnia...
-A nam właśnie niczego nie wyjaśnia!- powiedział zdenerwowany Federico.
-Camila wyjechała i nie wiem kiedy wróci.
-Gdzie wyjechała?- spytali wszyscy razem.
-Nie mogę powiedzieć- zrobili błagalne miny.-Camila mi zabroniła. A właśnie Maxi mogę cię prosić na słówko?
-Dobrze- odeszli w drugi kąt salonu, zostawiając zdezorientowanych przyjaciół z tyłu.
-Mam coś dla ciebie... od Cami- powiedziała Alex i wyciągnęła z kieszeni spodni, małą żółtą kopertę.- Tylko proszę nikomu tego nie pokazuj i niech to zostanie między nami- chłopak przytaknął i wrócił do towarzystwa.
-O co wam chodzi?- zapytała się Fran.
-O nic. Po prostu Cami wyjechała i nie wiadomo kiedy wróci, w sumie nie wiadomo czy w ogóle wróci.
Przyjaciele bez słowa wyszli z mieszkania. Nie wiedzieli co o tym wszystkim myśleć. Jednomyślnie się zgodzili, że z dyskoteki rezygnują. Każdy wrócił do swojego domu i zastanawiał się "Czy coś zrobiłem/am źle?". Wszyscy oprócz Maxiego, który patrzył się intensywnie na kopertę, którą dostał. Zastanawiał się czemu akurat on dostał ten list, a nie na przykład Viola lub Fran. Niepewnie otworzył list.
Maxi!
Pewnie teraz to czytasz i myślisz czemu wyjechałam. Nie chciałam aby nikt dowiedział się dlaczego tak postąpiłam, ale sądzę, że Ty powinieneś to wiedzieć.
Otóż ja nadal Cię kocham, ale wiem, że jesteś szczęśliwy z Naty. Próbowałam to wytrzymać, ale nie dałam rady. Nie chcę Ci niszczyć związku. Nie chcę Ci stawać na drodze do szczęścia. Więc wyjechałam-żeby nie zniszczyć sobie i Tobie życia.
Jestem teraz w Polsce, pod opiekom dziadków Alex, więc nie martw się o mnie. Chcę tu zacząć nowe życie. Proszę Cie nie przyjeżdżaj do mnie i nikomu nie mów gdzie jestem. Tylko pogorszysz sprawę.
Kochająca Cami
Chłopak nie wiedział co ma o tym myśleć. Z jednej strony chętnie by teraz wszystko rzucił i wykupił najbliższy lot do Polski, ale może Cami ma racje... Tylko pogorszyłby sprawę gdyby przyjechał i on jest szczęśliwy z Naty. Chociaż poczuł niesamowity ból gdy dowiedział się, że jego przyjaciółka wyjechała. Pamiętał te dni gdy byli parą. Gdy spacerowali razem po Buenos Aires. Gdy się przytulali, całowali. To było coś magicznego. Nawet już nie pamięta czemu z nią zerwał.
*Polska, Szczecin*
Rudowłosa dziewczyna siedziała przy oknie w swoim pokoju. Widać było stamtąd piękny widok.
Podziwiała to dzieło natury i człowieka. Nie mogła się napatrzeć. Możliwe, że ten widok nie jest aż taki niesamowity, ale zrobił na niej duże wrażenie. Siedziała tu już jakiś czas, a mogłaby jeszcze dłużej, ale poczuła, że jej ręka staje się mokra. To nie przez deszcz. To pies dziadków Alex przyszedł do nie by się popieścić.
-No co piesku?- zapytała. Ten zaczął ją szturchać łapką, a następnie mordką.
-Już dobrze- powiedziała śmiejąc się i zaczęła go głaskać po głowie. Pies od razu przewrócił się na plecy i chciał żeby dziewczyna zaczęła go głaskać po brzuchu. Tak też zrobiła.
-Camilo, możesz tu przyjść?- zawołała cicho starsza pani. Była bardzo miłą osobą, zapewne jak większość babć. Małym problemem było tylko to, że ani ona ani dziadek Alex nie znali innego języka poza polskim. Co prawda kuzynka nauczyła Camilę mówić po Polsku, ale tylko tak żeby się jakoś dogadać. Mimo to jednak jakoś się wszyscy rozumieli.
-Dobrze- odpowiedziała. Zeszła po schodach do kuchni, w której pichciła coś starsza pani.-Tak?
-Camilo czy chciałabyś zjeść na obiad żurek?- powiedziała gestykulując (żeby się zrozumiały)
-Ja nie jeść tego nigdy jeszcze- tak jak było powiedziane Cami nie za bardzo umie polski. -Ale móc zjeść.
-Dobrze- odpowiedziała staruszka i posłała jej promienny uśmiech. Dziewczyna wróciła na górę, a tam czekał na nią piesek, z miną "Pogłaszcz mnie, proszę"
*Polska, Szczecin*
Rudowłosa dziewczyna siedziała przy oknie w swoim pokoju. Widać było stamtąd piękny widok.
Podziwiała to dzieło natury i człowieka. Nie mogła się napatrzeć. Możliwe, że ten widok nie jest aż taki niesamowity, ale zrobił na niej duże wrażenie. Siedziała tu już jakiś czas, a mogłaby jeszcze dłużej, ale poczuła, że jej ręka staje się mokra. To nie przez deszcz. To pies dziadków Alex przyszedł do nie by się popieścić.
-Już dobrze- powiedziała śmiejąc się i zaczęła go głaskać po głowie. Pies od razu przewrócił się na plecy i chciał żeby dziewczyna zaczęła go głaskać po brzuchu. Tak też zrobiła.
-Camilo, możesz tu przyjść?- zawołała cicho starsza pani. Była bardzo miłą osobą, zapewne jak większość babć. Małym problemem było tylko to, że ani ona ani dziadek Alex nie znali innego języka poza polskim. Co prawda kuzynka nauczyła Camilę mówić po Polsku, ale tylko tak żeby się jakoś dogadać. Mimo to jednak jakoś się wszyscy rozumieli.
-Dobrze- odpowiedziała. Zeszła po schodach do kuchni, w której pichciła coś starsza pani.-Tak?
-Camilo czy chciałabyś zjeść na obiad żurek?- powiedziała gestykulując (żeby się zrozumiały)
-Ja nie jeść tego nigdy jeszcze- tak jak było powiedziane Cami nie za bardzo umie polski. -Ale móc zjeść.
-Dobrze- odpowiedziała staruszka i posłała jej promienny uśmiech. Dziewczyna wróciła na górę, a tam czekał na nią piesek, z miną "Pogłaszcz mnie, proszę"
Świetne! Naprawdę, genialne! :)
OdpowiedzUsuńCiekawe".. Bardzo ciekawe...
OdpowiedzUsuńGenialny!! Kiedy dodasz kolejną część tego!! Niech Maxi pojedzie po Cami!! Niech zerwie z Naty!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie mogę się dovzekać drugiej vzęści.
Czekam na next