niedziela, 15 września 2013

Rozdział XVII / 17 + konkurs

*Cami*
Nic się nie dzieje! Czemu nic się nie dzieje?! Zaczęłam jeszcze mocniej płakać.
-Maxi! Maxi! Obudź się! Proszę! Nie możesz umrzeć! Otwórz oczy! Powiedz, że to tylko jakiś głupi żart!- z każdym zdaniem płakałam coraz mocniej, jednak ciągle nic się nie działo. Nie zważając na nic wybiegłam z sali. Udało mi się zauważyć, że wszyscy się na mnie patrzą. Chciałam się zatrzymać, ale nie mogłam coś mi kazało pobiec do parku, więc tak też zrobiłam. Czułam się taka bezsilna, nie chciałam myśleć, że mogę stracić Maxiego na zawsze, że nie zobaczę już jego uśmiechu, oczu i czapki- chciałam mu jakoś pomóc. Ale nie mogę nic zrobić. Byłam już prawie w parku, gdy na kogoś wpadłam.
-Przepraszam- wymamrotałam.
-Nic nie szkodzi- usłyszałam znajomy głos.
-Rafa?!
-Cami!
-Co ty tu robisz?
-Nie umiałem usiedzieć w szpitalu.
-To ty byłeś w szpitalu?!
-Tak, jak ty byłaś u Maxiego- po moich policzkach zaczęły spływać łzy, znowu.-Nie płacz Cami, wszystko będzie dobrze- powiedział i mnie przytulił.
-Dzięki, ale to nie pomogło- powiedziałam. Chodziliśmy razem po parku, nic nie mówiliśmy. Nagle ktoś na nas wpadł.
-Przepraszam- powiedziała.
-Alex!
-Cami!? Dzięki Bogu! W końcu cie znalazłam! Rodzice by mnie ukatrupili gdybym wróciła bez ciebie.
-Co?! Powiedz wszystko po kolei.
-Ok. Więc jak wybiegłaś twoi rodzice i moi myśleli, że po jakimś czasie wrócisz, ale ty nie wracałaś, wiec kazali mi cie poszukać. Szukałam cię przez jakieś pół godziny, już miałam wracać, ale na szczęście na ciebie wpadłam- powiedziała na jednym wdechu. -I kazali nam wracać do domu.
-Ale...
-Cami nie ma żadnego, ale! Jest 23, a poza tym rodzice mnie zabiją jak nie wrócimy do domu przed nimi.
-Dobrze, ale daj mi jeszcze kilka minut.

*Alex*
- No dobrze- niechętnie się zgodziłam. -Rafał możemy porozmawiać?
-Pewnie- poszliśmy na bok.
-Słuchaj, bo ja... Ja chyba wolę żebyśmy zostali przyjaciółmi...
- Wiesz, też właśnie tak myślałem...
-Czyli jesteśmy przyjaciółmi? -przytaknął. -I udajemy, że nic się nie stało- powiedziałam. Podeszłam do Camili. 
-Twój czas się skończył. Idziemy do domu.

Następnego dnia
*Cami*  
Miałam bardzo niespokojny sen. Za każdym razem gdy zamykałam oczy widziałam ten samochód, który potrącił Maxiego i również całą tą scenę.
Mimo tego co się wczoraj wydarzyło, niechętnie zwlekłam się z łóżka. Popatrzyłam na zegarek. Już 11:30! Szybko się ubrałam. Trudno, mam jeszcze nogi w bandażach, ale to były pierwsze lepsze buty, które pasowały mi mniej więcej do stroju. Wzięłam jabłko i pobiegłam do szpitala. Weszłam do sali w której leżał Maxi. Nie było go tam, ale była jakaś pielęgniarka.
-Przepraszam. Gdzie jest chłopak, który tu leżał?- spytałam.
-Przykro mi, ale nie wiem. Przed chwilą tu przyszłam. Niech panienka pójdzie na recepcje, tam powinna panienka się wszystkiego dowiedzieć- poleciałam na recepcję. Niestety była kolejka. Czas niesamowicie mi się dłużył. Po jakimś czasie przyszła moja kolej.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, chciałam się dowiedzieć co się stało z Maxim Ponte?
-A pani jest?
-Em... Jego kuzynką- skłamałam.
-A, to... Moment...- recepcjonistka zaczęła coś szukać w komputerze. -Odszedł od nas.
-Proszę?- nie wiedziałam co mam przez to rozumieć.
-NASTĘPNY!
Wyszłam ze szpitala i skierowałam się w stronę lasu. Chciałam pójść na "naszą polanę". To taka polana na której zawsze z Maxim, Fran i Alex lubiliśmy się bawić. Rosną na niej najróżniejsze kwiaty, ale głównie maki. Na samym środku stoi ogromny dąb, po którym można się łatwo wspinać. Po kilku minutach byłam na miejscu. Z moją ręką w gipsie próbowałam się wspiąć na drzewo. Na marne. Usiadłam więc pod nim. Próbowałam pozbierać moje myśli, ale nie mogłam. Nie da się myśleć POD tym drzewem, trzeba NA. Próbowałam na nie wejść jeszcze kilka razy, na marne. Ale się nie poddam. Camila Torres się nie poddaje! Ok... Raz, dwa, trzy i chop! Weszłam! Ale nie na długo. Zachwiałam się i zaczęłam spadać. Byłam gotowa na zderzenie z ziemią, ale nagle ktoś mnie złapał. Usłyszałam TEN melodyjny głos.
-Cami nic ci nie jest? 
-Maxi?- spytałam, chociaż wiedziałam, że to on. Delikatnie postawił mnie na ziemi. W takiej chwili każda normalna dziewczyna podziękowała by mu i rzuciła się w ramiona, ale ja nie jestem normalna- dałam mu z liścia i zaczęłam krzyczeć.
-Jak mogłeś napędzić mi tyle strachu! Myślałam, że jesteś już na tyle dorosły, że umiesz przechodzić przez ulicę! Tak, zgadza się widziałam to!- już chciałam krzyczeć dalej, ale on mnie uciszył pocałunkiem.


-A to za co?- mówiłam już dużo spokojniej.- Przecież walnęłam cię z liścia.
-Tak wiem i nie ukrywam, że mnie to bolało- zaśmiał się.- Ale słyszałem wszystko co do mnie mówiłaś i chciałem ci podziękować. A oprócz tego chciałem żebyś przestała na mnie krzyczeć- znowu się zaśmiał.
-Ty się tak nie śmiej! Nawet nie wiesz ile się przez ciebie wycierpiałam. Musisz zrobić coś naprawdę wielkiego żebym ci wybaczyła- powiedziałam i udałam, że się obrażam. Chciałam wejść na drzewo, tym razem mi się udało, nawet się nie zachwiałam. Oparłam się o gałąź i czekałam na jego reakcję. Chłopak szybko wspiął się na dąb i był tuż obok mnie.
-A co powiesz na randkę?- nic nie powiedziałam tylko teraz ja go pocałowałam.

_______________________________
Tadam!
Końcówka trochę przesłodzona, no, ale cóż :P
Piszcie szczere opinie w komentarzach ;)

A teraz czas na
KONKURS!

Będzie on polegał na napisaniu rozdziału. Chodzi o to żeby jak najlepiej opisać randkę Caxi (ja raczej nie jestem dobra w te klocki). Puśćcie wodzę fantazji (tylko bez przesady)!
Rzeczy o których musicie pamiętać:
1. Cami ma złamaną rękę.
2. Oni mają po 17 lat, więc bez... chyba wiecie o co mi chodzi ^-^
3. Nie wolno nikogo zabijać itp.

Nie wiem ile dać wam czasu na napisanie tego... No dobra 1,5 tygodnia, bo pewnie będziecie musieli wpaść na jakiś pomysł + szkoła ;( 
Czyli od dzisiaj do 26 września- do tego czasu nie będą się ukazywać rozdziały, ewentualnie miniaturki, czyli krótkie opowiadanie, zupełnie oderwane od historii, którą piszę.

Również nie wiem jakie będą nagrody... Napiszę jak na razie uważam, jakbyście mieli jakiś pomysł piszcie w komentarzach.

1. miejsce
Będę polecać wybranego bloga przez 2 tygodnie lub jeśli zwycięzca nie ma bloga to stronę internetową, np. koleżanki,
Zrobię (czyt. spróbuję zrobić) kolaż z ulubioną parą z Violetty,

2. miejsce
Będę polecać wybranego bloga przez tydzień lub jeśli zwycięzca nie ma bloga to stronę internetową, np. koleżanki,
Zrobię (czyt. spróbuję zrobić) kolaż z ulubioną parą z Violetty

3. miejsce
 Będę polecać wybranego bloga przez 3-4 dni lub jeśli zwycięzca nie ma bloga to stronę internetową, np. koleżanki,
 Zrobię (czyt. spróbuję zrobić) kolaż z ulubioną postacią z Violetty

Myślę, że to wam będzie pasować :)

Prace przysyłajcie na mój e-mail alex.8.portal@gmail.com

PS: Trzymam za słowo Weronikę, Justynę i Anonima ;)
PS2: Dziękuję za ponad 4 000 wejść :D
PS3: Dziękuję za 99 komentarzy



6 komentarzy:

  1. Genialne. Caxi. Buziak. Słodko. Cudo. Ale jak to odszedł od nas? Już myślałam, że śmuerć, a on tylko wyszedł ze szpitala. Naszczęście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział Camila i Maxi się pocałowali. I do tego tak romantycznie. Nawet wykorzystałaś trochę mojego pomysłu. Camila dała Maxiemu z liścia hahaha. A w konkursie jak obiecałam napewno wezme udział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Koffam Cię!! Moje kochane Caxi, wreszcie jest! Długo na nich czekałam! Ja mam już pomysł na randkę Caxi! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, nie przepadam za parą Caxi, (Tak, fanka Naxi) ale u ciebie, jakoś to przeżyję. Świetnie piszesz! Zapraszam do siebie, na ostatni rozdział, pierwszej części. Liczę, na szczerą opinię. :
    violetta-and-her-world.blogspot.com
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, ja nie wiem. Może wezmę udział, ale chyba nie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już pracę wysłałam ~H

    OdpowiedzUsuń