sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdiał 8 / VIII

Następnego dnia
*Alex*
Wstałam rano jednocześnie radosna jak i zła. Nie wiem czemu byłam szczęśliwa,
 ale do złości miałam parę powodów:
1.Rafał,
2. Rafał!!!
3.RAFAŁ!!!
4.No i padało, ba wręcz lało! Ja tego nie rozumiem- Buenos Aires słoneczne miasto, prawie nigdy nie pada tam deszcz, a tu już druga ulewa w tym miesiącu! 
-Cami? -zaczęłam.-Co możemy robić w taką pogodę?
-Nie wiem...Czekaj! Mam pomysł! Może zajmiemy się tym twoim blogiem
-NASZYM blogiem i ... to świetny pomysł! Wiesz, już nawet wiem jak sprawić by nikt nas nie rozpoznał- powiedziałam i zaczęłam ruszać brwiami. Na co moja kuzynka zaczęła się śmiać, gdy już się uspokoiła ja ciągle robiłam to samo. Ona próbowała być silna i się nie zaśmiać, ale wygrałam- Cami wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, a ja po chwili również nie wytrzymałam i do niej dołączyłam. Gdy już się naprawdę uspokoiłyśmy wróciłyśmy do tematu bloga.
-No dobra, ale przydały by się jeszcze jakieś piosenki, myślę, że będziemy śpiewać jedną maksymalnie dwie w jednym filmiku- powiedziałam.
-Moja przyjaciółka Francesca pisze świetne teksty... Maxi może zrobić podkład muzyczny, Fran może nam napisać jakieś piosenki, ty z resztą też, bo ta piosenka, którą mi pokazałaś była świetna! Chcesz ją dać na bloga?
-Nie- powiedziałam po chwili namysłu.
-Co?
-Oj przepraszam pomyślałam o Polsce i jakoś tak mi się wyrwało. Powiedziałam nie.
-Ok, to wracając do mojego wywodu Maxi może zrobić podkład muzyczny, Fran i ty możecie nam napisać jakieś piosenki, a potem będziemy je razem wykonywać... To znaczy na razie ja i ty, bo Francesca jest we Włoszech, a Maxi po tym co powiedziałam o jego śpiewie raczej nie będzie chciał śpiewać. Oczywiście jeżeli będą chcieli.
-No tak...- powiedziałam, a Cami otworzyła komputer.
-O patrz! Fran jest na Skypie. Zadzwonimy do niej i spytamy się czy chce z nami tworzyć bloga.
-Ale MY?- podkreśliłam ostatnie słowo.
-Tak my, musicie się poznać.
-No dobra...- powiedziałam niepewnie. Trochę się bałam bo jest rzecz o której Camila nie wie i pewnie się zdenerwuje jak się dowie. Patrzyłam się na ekran laptopa, widziałam jak myszka powoli zmierza ku przyciskowi
"Okej Ola, spokój" myślałam "Może nie będzie tak źle". Dobra dzwoni, dzwoni, może nie odbierze... Nie odebrała.
Zobaczyłam ciemnowłosą dziewczynę o miłym wyrazie twarzy.
-Hej Cami! Dawno nie dzwoniłaś!- powiedziała, hm... Chyba rozumiem co powiedziała. Przez te chyba dwa tygodnie moja kuzynka i Maxi trochę mnie nauczyli hiszpańskiego. Zawsze mówili, że nie wiedzą dlaczego wcześniej się go nie nauczyłam, ale ja wiem dlaczego. Lekcje z nimi to była przyjemność, zabawa, a lekcje z tatą, jakimś nauczycielem czy nauczycielką były takie nudne i drętwe. Normalnie jak flaki z olejem. Podczas lekcji z przyjaciółmi grałam w różne gry po hiszpańsku, chodziłam po parku, gdy słońce pięknie świeciło, ptaki wyśpiewywały nieokreślone melodie- no po prostu żyć nie umierać! A lekcje z kimś innym wyglądały tak, że siadałam przy stole i studiowałam jakiś podręcznik lub książkę po hiszpańsku, przepisywałam jakieś teksty do zeszytu i wykuwałam je na pamięć, następnego dnia to recytowałam praktycznie nie mając pojęcia co mówię! Z tych przemyśleń wyrwał mnie głos Cami.
-Fran to jest moja kuzynka Alex.

*Ja*
Krótki komunikat w tym rozdziale dochodzi nowy język- włoski będzie zaznczany na kolor pomarańczowy. Nie będzie on się często pojawiał, ale czasami. 

*Camila*
Przedstawiłam Francesce moją kuzynkę.
-Cześć Francesca, jestem Alex.
-Miło mi cię poznać.
-Nawzajem.
-Czekaj ty umiesz mówić po włosku!?- zwróciłam się do Alex. Nie no ona jest niesamowita! Nauczyła się angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego i włoskiego, ale hiszpańskiego nie mogła się nauczyć! Kocham ją bardzo, no, ale ona mnie coraz bardziej zaskakuje, już nie wiem czy jestem zła czy zaskoczona...
-Nie... No... Tak- powiedziała cicho.
-Fran daj nam moment-  zwróciłam się do przyjaciółki.
-Ok.
-Cami, wiem, że jesteś na mnie zła...
-Czekaj. Nie jestem na ciebie zła jestem bardziej zaskoczona. Jak można nauczyć się tylu języków, ale głupiego hiszpańskiego nie? Jestem trochę zła dlatego, że mi od razu nie powiedziałaś, bo może byśmy to jakoś wykorzystali w twojej nauce, ale cóż... Nie ważne.
-Czyli nie jesteś zła?
-Nie.- przytuliłyśmy się.
-Ooo...- Fran... -.- Usiadłyśmy z powrotem przy laptopie i powiedziałyśmy Francesce o tej sprawie z blogiem. Oczywiście się zgodziła. Teraz tylko zapytać się Maxiego. Po pewnym czasie zaczęłyśmy opowiadać o jego imprezie urodzinowej.
-I na prawdę Maxi był cały w coli?- zapytała się Fran przez śmiech, my zresztą też się śmiałyśmy. Ustaliłyśmy z nią, że będziemy rozmawiać po angielsku, bo gdybyśmy rozmawiały po hiszpańsku to Alex nie wszystko by rozumiała, a gdyby one rozmawiały po włosku to ja bym nic nie rozumiała.
-No- mówiłam śmiejąc się.- Nawet nie wiem czemu ta cola na niego "wyprysnęła".
-Ktoś musiał nią wiele razy potrząsać- powiedziała Włoszka.
-Alex?- zwróciłam się do kuzynki, przeciągając jej imię.
-No tak po pierwsze gdy szłam po schodach co chwilę coś wypadało mi z rak. W tym cola... kilka razy, a po drugie nie widziałaś, że jak przyszłam to już wszystko mi z rąk wypadło...-znowu zaczęłyśmy się śmiać. Rozmawiałyśmy tak jeszcze z pół dnia, śmiałyśmy się i wspominałyśmy. Ja i Fran opowiadałyśmy Alex co robiłyśmy w poprzedniej szkole, za to ona nam mówiła o Szczecinie, Polsce i w sumie już poprzedniej szkole. Było super dopóki moja mama nie wparowała do pokoju.
-Dziewczyny ile razy mam was wołać na obiad! No chodźcie.
-Dobrze. Fran musimy kończyć. Pa!- pożegnała się Alex.
-Pa! Cześć Cami!
-Cześć!
Dzisiaj na obiad było spaghetti bolognese. Od razu skojarzyła mi się z tym Fran... Zawsze chciałam pojechać do Włoch. Zjeść tam prawdziwą pizze i prawdziwe spaghetti. Posiłek minął w miłej atmosferze a zanim się obejrzałam już byłam z powrotem w pokoju. 
-Cami?
-Tak. 
-Co jest pomiędzy tobą i Maxim?- zaskoczyło mnie to pytanie. Jesteśmy przyjaciółmi... chyba...
-My... my jesteśmy przyjaciółmi.
-A co się wtedy stało, chodzi mi wtedy jak weszłam do twojego pokoju i wszystko mi wypadło z rąk?
-No co... Nic się nie stało...
-Ale staliście tak i się na siebie patrzyliście, a gdyby mi wszystko z rąk nie wypadło to pewnie byście mnie nie zauważyli.- nie wiedziałam co powiedzieć. 
-Muszę na chwilę wyjść.- udało mi się wydusić po czym wybiegłam na dwór. Biegłam tak przez dłuższy czas, nie wiedziałam gdzie biegnę, po prostu przed siebie. Musiałam pobyć sama. Czy to możliwe, że Alex w pewnym sensie ma racje? Czy zakochałam się w moim przyjacielu? Nie to niemożliwe... chyba... Muszę to przemyśleć. Chodziłam tak i myślałam aż zrobiło się ciemno. Postanowiłam wrócić do domu. Przechodziłam przez przejcie dla pieszych gdy nagle zza rogu zobaczyłam światła samochodu... a później nic.

*Mama Camili*
Gdzie ona jest? Powinna już dawno wrócić. Wyszła z domu kilka godzin temu, co prawda już nie pada, ale się martwię. 
-Alex!- zawołałam bratanice.
-Tak?- powiedziała schodząc ze schodów.
-Możesz pójść poszukać Camili, długo jej nie ma.
-Oczywiście.
Oby tylko jej się nic nie stało...

*Alex*
Rzeczywiście Cami długo nie ma. Pójdę najpierw do parku. Kurcze, nie ma jej tu... hm... Nie mam pojęcie gdzie może być... Mam pomysł pójdę pod dom i będę iść trochę w każdą możliwą stronę! Tak wiem to głupie, ale innego pomysłu nie mam. Szłam chodnikiem, nic specjalnego się nie działo, aż zobaczyłam coś strasznego- samochód potrącił jakąś dziewczynę. Byłam ulicę dalej, ale od razu zadzwoniłam na pogotowie. Przechodziłam przez ulicę, gdy nagle poczułam niewyobrażalny ból i zobaczyłam rażące światło.

Godzinę później
*Maxi*
Poszedłem razem z Rafą do Cami i Alex. Otworzył nam jakiś chłopak, którego nie znałem.
-Hej, mogę wam jakoś pomóc?- powiedział, a po chwili dodał.- Rafał!?
-Michał! Trochę czasu minęło!- odpowiedział mój kuzyn.
-Dobra, dobra. Pewnie znacie się z Polski i się lubicie i dawno się nie widzieliście- przerwałem im.- A ty jesteś bratem Alex?
-Tak.
-To możemy z nią i z Cami porozmawiać?- zapytałem.
-To wy nic nie wiecie?!- powiedział głośno. Trochę się przestraszyłem co mogło się stać?- Dziewczyny są w szpitalu, miały wypadek!- przestraszyłem się nie na żarty.
-Co?- powiedzieliśmy jednocześnie.
-No tak rodzice pojechali do szpitala, a mi kazali zostać.
-Dzięki, my musimy już iść- powiedział Rafa. Chłopak zamknął drzwi. Tuż po tym powiedziałem równo z moim kuzynem:
-Jedziemy do szpitala!

_________________________________
Łał długi ten rozdział :D
Dedykuję go Karolinie Howard. Jesteś cudowna <33
Wiecie sczeliłam sobie takie kolorowe warkoczyki. A w niedzielę sczelę sobie taki tatuaż zmazywalny- wąsy :)

Edit: Dzisiaj jest już 100 wejść!!! Dziękuje ;** Tylko jest te 100 wejść, a komentarz jeden :(

4 komentarze:

  1. Rozdział boski <33
    Co stało się Cami i Alex ?
    Mam nadzieję, że to nic poważnego.
    Cami coś czuje do Maxiego.
    Wydaje mi się, że za niedługo będzie Caxi, ale ma nadzieję, że to nie będzie aż tak długo xd :D
    Dziękuję za dedykacje skarbie ;**
    A no i mam mega zaciesz, że udało ci się dzisiaj dodać rozdzialik <33
    Kocham i czekam na nn ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
      Więcej informacji na :
      http://kim-i-jack-czyli-moje-opowiadanie.blogspot.com/

      Usuń
  2. super opowiadanie. dopiero "odkryłam" ale bardzo mi się podoba, bo wielbie Camile ( raczej Cande). Nie mogę doczekać się nowego rozdziału

    OdpowiedzUsuń