*Maxi*
Siedzimy tu już godzinę, a do tej pory żaden lekarz nie wyszedł z sali. Jest teraz 22:00.
-Chłopcy idźcie już do domu, jest późno- słyszeliśmy do już czwarty raz w ciągu tej godziny.
-Nie, to są nasze przyjaciółki. One by na pewno zrobiły do samo- za każdym razem odpowiadaliśmy coś podobnego.
-A wasi rodzice o tym wiedzą?
-Właśnie rodzice! Muszę do nich zadzwonić! Pewnie się martwią... dziwne, że jeszcze do mnie nie dzwonili- powiedziałem. Wziąłem telefon do ręki i szybko wybrałem numer mojej mamy. Szybko odebrała.
Moja mama: Halo?
Ja: Cześć mamo.
M: Maximiliano! Wracaj już z Rafaelem do domu! Nie można tyle siedzieć w gościach!
J: Ale mamo, posłuchaj. Jestem w szpitalu. Nic mi nie jest, ale Cami i Alex miały wypadek i nie wiem kiedy wrócę.
M: Co im się stało?
J: Wiadomo tylko, że są w śpiączce. I proszę nie przyjeżdżaj.
M: Dobrze, a Rafael jest z tobą?
J: Tak jest tu. Muszę kończyć. Pa!
M: Pa! Tylko daj mi znać jak czegoś się dowiesz!
J: Dobrze mamo.
Rozłączyłem się, ale miałem wrażenie, że moja mama jeszcze coś chce powiedzieć... No trudno. Usiadłem na swoje miejsce. Siedzieliśmy tak jeszcze w ciszy przez jakieś dziesięć minut. Każdy miał w głowie różne scenariusze. Ja starałem się nie dopuszczać do siebie najczarniejszego... Nagle pierwszy raz od półtora godziny wyszedł lekarz. Momentalnie wszyscy podnieśli się z krzeseł.
-Co z nimi?- powiedziałem równocześnie z Rafą. Lekarz zmierzył nas spojrzeniem. Był to starszy człowiek, wyglądał na takiego który nie lubi nastolatków i chyba taki był.
-Wolałbym porozmawiać z dorosłymi- powiedział oschle. Wiedzieliśmy, że nic nam nie powie, więc usiedliśmy z powrotem na krzesła. Dorośli odeszli od nas trochę. Próbowaliśmy podsłuchać, ale usłyszeliśmy tylko to co już wiemy- dziewczyny są w śpiączce. Gdy wrócili ojciec Cami spytał się:
-A czy możemy do nich wejść?
-Oczywiście- powiedział, ale po chwili dodał patrząc na nas- Ale tylko dorośli- mocno podkreślił ostatnie słowo.
*Narrator*
Dorośli weszli na salę. Gdy panie zobaczyły swoje córki popłakały się, natomiast panowie starali się zachować powagę. Każdy rodzic usiadł przy swoim dziecku. A one ciągle "spały", być może coś słyszały, być może coś czuły, ale nie dawały tego po sobie poznać.
*Alex*
Siedzimy tu już godzinę, a do tej pory żaden lekarz nie wyszedł z sali. Jest teraz 22:00.
-Chłopcy idźcie już do domu, jest późno- słyszeliśmy do już czwarty raz w ciągu tej godziny.
-Nie, to są nasze przyjaciółki. One by na pewno zrobiły do samo- za każdym razem odpowiadaliśmy coś podobnego.
-A wasi rodzice o tym wiedzą?
-Właśnie rodzice! Muszę do nich zadzwonić! Pewnie się martwią... dziwne, że jeszcze do mnie nie dzwonili- powiedziałem. Wziąłem telefon do ręki i szybko wybrałem numer mojej mamy. Szybko odebrała.
Moja mama: Halo?
Ja: Cześć mamo.
M: Maximiliano! Wracaj już z Rafaelem do domu! Nie można tyle siedzieć w gościach!
J: Ale mamo, posłuchaj. Jestem w szpitalu. Nic mi nie jest, ale Cami i Alex miały wypadek i nie wiem kiedy wrócę.
M: Co im się stało?
J: Wiadomo tylko, że są w śpiączce. I proszę nie przyjeżdżaj.
M: Dobrze, a Rafael jest z tobą?
J: Tak jest tu. Muszę kończyć. Pa!
M: Pa! Tylko daj mi znać jak czegoś się dowiesz!
J: Dobrze mamo.
Rozłączyłem się, ale miałem wrażenie, że moja mama jeszcze coś chce powiedzieć... No trudno. Usiadłem na swoje miejsce. Siedzieliśmy tak jeszcze w ciszy przez jakieś dziesięć minut. Każdy miał w głowie różne scenariusze. Ja starałem się nie dopuszczać do siebie najczarniejszego... Nagle pierwszy raz od półtora godziny wyszedł lekarz. Momentalnie wszyscy podnieśli się z krzeseł.
-Co z nimi?- powiedziałem równocześnie z Rafą. Lekarz zmierzył nas spojrzeniem. Był to starszy człowiek, wyglądał na takiego który nie lubi nastolatków i chyba taki był.
-Wolałbym porozmawiać z dorosłymi- powiedział oschle. Wiedzieliśmy, że nic nam nie powie, więc usiedliśmy z powrotem na krzesła. Dorośli odeszli od nas trochę. Próbowaliśmy podsłuchać, ale usłyszeliśmy tylko to co już wiemy- dziewczyny są w śpiączce. Gdy wrócili ojciec Cami spytał się:
-A czy możemy do nich wejść?
-Oczywiście- powiedział, ale po chwili dodał patrząc na nas- Ale tylko dorośli- mocno podkreślił ostatnie słowo.
*Narrator*
Dorośli weszli na salę. Gdy panie zobaczyły swoje córki popłakały się, natomiast panowie starali się zachować powagę. Każdy rodzic usiadł przy swoim dziecku. A one ciągle "spały", być może coś słyszały, być może coś czuły, ale nie dawały tego po sobie poznać.
*Alex*
Dziewczyna wciąż siedzi na tym dachu. Myśli czy to już koniec, czy da się jakoś zapełnić tą pustkę, która w niej panuje? Jedyne co jej przychodziło na myśl to skoczyć z tego 20-piętrowego budynku. Może to przyniesie jej ulgę? Skoro już i tak nic nie czuje to co może stracić? Nie ma ochoty tak żyć. Stanęła na krawędzi budynku. Zaraz skoczy, wraz ze skokiem skończy się jej "życie"...
*Cami*
Ta dziewczyna chyba jeszcze nie umarła. Ale skoro nie ma tu niczego żywego, ani nie ma jej rodziny to poco ma tkwić okropnym w tym świecie. Tylko jak ma się z niego wydostać? Jak umrzeć? Zadźgać się na śmierć trawą? Niemożliwe. Spojrzała na koszyk piknikowy wystawało z niego ostrze noża. Ostrożnie go wyjęła i przyłożyła do szyi. Za chwilę po raz ostatni zobaczy tą łąkę...
Na sali
*Narrator*
Panowała grobowa cisza. Rodzice patrzyli na swoje córki, podłączone do tych wszystkich urządzeń. Nagle sprzęty zarówno u Camili, jak i u Alejandry zaczęły piszczeć. Ojcowie pobiegli po lekarza który nie był teraz obecny na sali. Mamy ścisnęły ręce swoich dzieci. Do sali wszedł już lekarz, ale nie ten co poprzednio tylko młody człowiek.
-Proszę wyjść z sali- powiedział.
Obydwie mamy szepnęły do ucha swoim córkom:
-Pamiętaj bardzo cię kochamy- i wyszły.
Po tym jak dorośli weszli do sali
*Rafa*
-Co za niesprawiedliwość czemu my nie możemy wejść?!- mówił zdenerwowany Maxi.
-Bo ten lekarz nas nie lubi! Poza tym takie użalanie nic nie da musimy czekać. Chociaż zgadzam się z tobą to niesprawiedliwe. No, ale nic z tym nie zrobimy- mówiłem, ale w połowie ostatniego zdania zorientowałem się, że mój kuzyn mnie nie słucha. Zacząłem go wołać, ale nie reagował, więc postanowiłem sięgnąć po "radykalne" środki- klasnąłem rękami tuż przed jego oczami.
-Co?! Y... Zgadzam się z tobą...
-Czemu mnie nie słuchałeś?
-Zamyśliłem się...
-Chodzi o dziewczynę?- nic nie powiedział.- Czyli tak. Powiedz co się stało?
-Bo...- już chciał odpowiedzieć, ale tatusiowie dziewczyn wybiegli z sali- Co się stało?!- krzyknął Maxi, ale żaden z nich nie odpowiedział. Chwilę potem wrócili z lekarzem. Innym lekarzem... Po chwili wszyscy wyszli z sali.
-Co się stało?- tym razem ja zapytałem.
-Przyrządy do których były podłączone Camila i Alex zaczęły piszczeć, a nam kazali wyjść...
-A jakie dziewczyny mają obrażenia?- dopytywałem się. Mama Alex już chciała nam odpowiedzieć, ale się rozpłakała, a po chwili to samo zrobiła mama Cami. Więc mówił tata Alex.
-Z tego co zauważyłem mają rękę w gipsie, dwie nogi w bandażach i małe zadrapania.
*Alex*
Dziewczyna już miała skoczyć gdy nagle usłyszała głos... głos który tak dobrze zna, który zawsze ją pocieszał, pomagał i czasami karał... Tak, to głoś jej mamy- "Pamiętaj bardzo cię kochamy". Odwróciła się, a stała tam jej mama i ciągle powtarzała to jedno zdanie. 15-latka chciała podbiec do niej i ją mocno przytulić, ale coś poczuła... Deszcz, czuła, że moknie i czuła się szczęśliwa. Tak, ona czuła. To znaczy, że nie umarła, że pamiętają o niej. radość wypełniła całe jej ciało.
*Cami*
Dziewczyna miała zaraz zadać sobie śmiertelny cios, ale usłyszała coś. Był to głos jej mamy. Znała go bardzo dobrze, tyle razy go słyszała. "Pamiętaj bardzo cię kochamy"- ciągle słyszała to jedno zdanie. Odłożyła nóż z powrotem do koszyka i odwróciła się w stronę z której dobiegał dźwięk.
-Mamo!- powiedziała- odzyskała głos, może się podnieść z koca, na łąkę przybywają różne zwierzęta- ptaki, owady, zwierzęta, a ją samą wypełnia przyjemnie uczucie- radość.
*Maxi*
Znowu siedzieliśmy w milczeniu, lecz tym razem tylko kilka minut. Lekarz wyszedł z sali. Automatycznie wszyscy wstaliśmy.
-Z pacjentkami wszystko dobrze, powinny się wybudzić ze śpiączki najpóźniej za pół godziny. Możecie państwo tam wejść... Tym razem wszyscy- już lubię tego lekarza!
Weszliśmy powoli do sali. Patrzyłem na nie obie. Mimo, że lekarz powiedział, że wszystko z nimi już dobrze, ja nadal się martwię. Po jakimś czasie rodzicie wyszli na około dziesięć minut do kafejki. Ja i Rafa nadal tam staliśmy i się na nie patrzyliśmy.
-Wiesz może my też pójdźmy do kafejki...- zaproponował mój kuzyn.
-Może...- już mieliśmy wyjść gdy zauważyłem, że Alex powoli otwiera oczy. Szybko do niej podeszliśmy.-Alex słyszysz mnie?- spytałem.
-Maxi?- powiedziała słabo- Kto tu jeszcze jest?
-Rafa, a twoi i Cami rodzice są w kafejce- nagle trochę się ożywiła.
-Co się stało Cami?- zapytała ciągle słabo, lecz żywiej.
-Co mi?- Cami się obudziła.
-Cami!
-Maxi?
- Ja idę zawołać lekarza- powiedział Rafa a chwilę potem wrócił już z doktorem.
-Widzę, że panie się obudziły.
-Czy mamy wyjść?- zapytał się mój kuzyn.
-Nie, możecie zostać- naprawdę lubię tego lekarza tamten by już nas wyrzucił!- Mogą mi panie powiedzieć co pamiętają z tego wypadku? Najpierw pani- wskazał na Cami.
-Dobrze- mówiła słabo dziewczyna.- Pamiętam, że wyszłam z domu i chodziłam po Buenos Aires, gdy zrobiło się ciemno stwierdziłam, że czas wracać do domu. Podczas drogi powrotnej przechodziłam przez pasy, nagle zobaczyłam światła samochodu, a dalej nic...
-Miała pani dużo szczęścia, bo ktoś zadzwonił na pogotowie, ale się nie przedstawił...Dobrze, czyli nie ma pani zaniku pamięci, a pani?- tym razem wskazał na Alex.
- Tylko, że ja nie umiem tego opowiedzieć po hiszpańsku.
-Może pani po angielsku.
-Dobrze, Cami długo nie wracała do domu, więc moja ciocia, a jej mama kazała mi jej poszukać- mówiła słabo.- Szukałam w wielu miejscach, ale jej nie znalazłam, postanowiłam poszukać jeszcze raz tylko tym razem zacząć od okolic domu, gdy wracałam do domu zobaczyłam, że jakąś dziewczynę potrąca samochód. Szybko zadzwoniłam na pogotowie. Chciałam tam podejść, ale gdy przechodziłam przez jezdnie poczułam niesamowity ból i zobaczyłam rażące światło, a dalej nic.
-Pani też nie ma zaniku pamięci i powinna być pani z siebie dumna.
-Dlaczego?
-Uratowała pani swoje życie i kuzynki.
-To znaczy, że widziałam jak Cami potrąca samochód?
-Tak, a teraz przepraszam idę zawołać pań rodziców.
Lekarz wyszedł. A dziewczyny z minuty na minutę wyglądały coraz lepiej. Chociaż Alex zachowywała się trochę dziwnie- co chwilę spoglądała na siebie i na Cami. Po chwili się odezwała.
-Cami czy to nie dziwne, że mamy dokładnie takie same obrażenia?
-Co?
-No bo patrz. Ja mam złamaną rękę, ty też. Mam zwichniętą jedną nogę, ty też. Mam rozciętą jedną nogę, ty też.
-No dziwne...
Rafa podszedł do Alex, ja w takim razie do Cami.
*Alex*
Podszedł do mnie Rafał. Jestem ciekawa czemu tu przyszedł.
-Czemu tu przyszedłeś?- zapytałam prosto z mostu.
-To, że ty mnie nie lubisz to nie znaczy, że ja siebie nie lubię.
-No dobra... Skoro ci tak zależy, to możemy zacząć od początku, jako przyjaciele.
- Dziękuję. Na reszcie możemy być przyjaciółmi. Tylko nie rozumiem czemu mnie nie lubisz...
-To skomplikowane- powiedziałam i się zaśmiałam.
*Cami*
Podszedł do mnie Maxi. Przemyślałam to co mi powiedziała Alex i chcę powiedzieć Maxiemu, że mi się podoba. Usiadł obok mnie.
-Dobrze, że nic ci nie jest- powiedział.
-Tak... Maxi muszę ci coś powiedzieć- wypaliłam.
- Co?- spytał. Już chciałam mu to powiedzieć, gdy zadzwonił jego telefon. Usłyszałam skrawek rozmowy:
M: Naprawdę! To świetnie!
Wrócił do mnie.
-Co się stało?- zapytałam z uśmiechem.
- Bo widzisz jakiś czas temu zaprosiłem Naty na randkę, powiedziała, że to przemyśli i teraz zadzwoniła i powiedziała, że się zgadza!- czułam jak moje oczy się szklą, całą siłą woli zmusiłam się by nie wybuchnąć płaczem.- A co mi chciałaś powiedzieć?
-Już nie ważne...- w tym momencie weszli rodzice, ale Alex chyba zauważyła co się, że zaraz zacznę płakać.
-Słuchajcie- zaczęła.-Możecie wyjść, musimy odpocząć, bo nie wiem jak Cami, ale mi głowa zaraz eksploduje.- wszyscy niechętnie wyszli i wrócili do domu.
-Dobra, już poszli.- wybuchłam płaczem.
-Maxi znalazł sobie inną dziewczynę?- przytaknęłam.
-A ty mu nie powiedziałaś co czujesz?
-Nie.
___________________________________________
Proszę ile może zdziałać 1,5 godzinny spacer z psem, bez towarzyszy :)
Miałam dodać wczoraj, ale po:
1. ogarnął mnie taki leń, że szkoda gadać -,-
2. chciałam, żeby było trochę więcej komentarzy :)
3. wróciła moja dawna miłość- The Sims 3- ciągle w to gram
I dziękuje za ponad 2000 wejść ;***
*Cami*
Ta dziewczyna chyba jeszcze nie umarła. Ale skoro nie ma tu niczego żywego, ani nie ma jej rodziny to poco ma tkwić okropnym w tym świecie. Tylko jak ma się z niego wydostać? Jak umrzeć? Zadźgać się na śmierć trawą? Niemożliwe. Spojrzała na koszyk piknikowy wystawało z niego ostrze noża. Ostrożnie go wyjęła i przyłożyła do szyi. Za chwilę po raz ostatni zobaczy tą łąkę...
Na sali
*Narrator*
Panowała grobowa cisza. Rodzice patrzyli na swoje córki, podłączone do tych wszystkich urządzeń. Nagle sprzęty zarówno u Camili, jak i u Alejandry zaczęły piszczeć. Ojcowie pobiegli po lekarza który nie był teraz obecny na sali. Mamy ścisnęły ręce swoich dzieci. Do sali wszedł już lekarz, ale nie ten co poprzednio tylko młody człowiek.
-Proszę wyjść z sali- powiedział.
Obydwie mamy szepnęły do ucha swoim córkom:
-Pamiętaj bardzo cię kochamy- i wyszły.
Po tym jak dorośli weszli do sali
*Rafa*
-Co za niesprawiedliwość czemu my nie możemy wejść?!- mówił zdenerwowany Maxi.
-Bo ten lekarz nas nie lubi! Poza tym takie użalanie nic nie da musimy czekać. Chociaż zgadzam się z tobą to niesprawiedliwe. No, ale nic z tym nie zrobimy- mówiłem, ale w połowie ostatniego zdania zorientowałem się, że mój kuzyn mnie nie słucha. Zacząłem go wołać, ale nie reagował, więc postanowiłem sięgnąć po "radykalne" środki- klasnąłem rękami tuż przed jego oczami.
-Co?! Y... Zgadzam się z tobą...
-Czemu mnie nie słuchałeś?
-Zamyśliłem się...
-Chodzi o dziewczynę?- nic nie powiedział.- Czyli tak. Powiedz co się stało?
-Bo...- już chciał odpowiedzieć, ale tatusiowie dziewczyn wybiegli z sali- Co się stało?!- krzyknął Maxi, ale żaden z nich nie odpowiedział. Chwilę potem wrócili z lekarzem. Innym lekarzem... Po chwili wszyscy wyszli z sali.
-Co się stało?- tym razem ja zapytałem.
-Przyrządy do których były podłączone Camila i Alex zaczęły piszczeć, a nam kazali wyjść...
-A jakie dziewczyny mają obrażenia?- dopytywałem się. Mama Alex już chciała nam odpowiedzieć, ale się rozpłakała, a po chwili to samo zrobiła mama Cami. Więc mówił tata Alex.
-Z tego co zauważyłem mają rękę w gipsie, dwie nogi w bandażach i małe zadrapania.
*Alex*
Dziewczyna już miała skoczyć gdy nagle usłyszała głos... głos który tak dobrze zna, który zawsze ją pocieszał, pomagał i czasami karał... Tak, to głoś jej mamy- "Pamiętaj bardzo cię kochamy". Odwróciła się, a stała tam jej mama i ciągle powtarzała to jedno zdanie. 15-latka chciała podbiec do niej i ją mocno przytulić, ale coś poczuła... Deszcz, czuła, że moknie i czuła się szczęśliwa. Tak, ona czuła. To znaczy, że nie umarła, że pamiętają o niej. radość wypełniła całe jej ciało.
*Cami*
Dziewczyna miała zaraz zadać sobie śmiertelny cios, ale usłyszała coś. Był to głos jej mamy. Znała go bardzo dobrze, tyle razy go słyszała. "Pamiętaj bardzo cię kochamy"- ciągle słyszała to jedno zdanie. Odłożyła nóż z powrotem do koszyka i odwróciła się w stronę z której dobiegał dźwięk.
-Mamo!- powiedziała- odzyskała głos, może się podnieść z koca, na łąkę przybywają różne zwierzęta- ptaki, owady, zwierzęta, a ją samą wypełnia przyjemnie uczucie- radość.
*Maxi*
Znowu siedzieliśmy w milczeniu, lecz tym razem tylko kilka minut. Lekarz wyszedł z sali. Automatycznie wszyscy wstaliśmy.
-Z pacjentkami wszystko dobrze, powinny się wybudzić ze śpiączki najpóźniej za pół godziny. Możecie państwo tam wejść... Tym razem wszyscy- już lubię tego lekarza!
Weszliśmy powoli do sali. Patrzyłem na nie obie. Mimo, że lekarz powiedział, że wszystko z nimi już dobrze, ja nadal się martwię. Po jakimś czasie rodzicie wyszli na około dziesięć minut do kafejki. Ja i Rafa nadal tam staliśmy i się na nie patrzyliśmy.
-Wiesz może my też pójdźmy do kafejki...- zaproponował mój kuzyn.
-Może...- już mieliśmy wyjść gdy zauważyłem, że Alex powoli otwiera oczy. Szybko do niej podeszliśmy.-Alex słyszysz mnie?- spytałem.
-Maxi?- powiedziała słabo- Kto tu jeszcze jest?
-Rafa, a twoi i Cami rodzice są w kafejce- nagle trochę się ożywiła.
-Co się stało Cami?- zapytała ciągle słabo, lecz żywiej.
-Co mi?- Cami się obudziła.
-Cami!
-Maxi?
- Ja idę zawołać lekarza- powiedział Rafa a chwilę potem wrócił już z doktorem.
-Widzę, że panie się obudziły.
-Czy mamy wyjść?- zapytał się mój kuzyn.
-Nie, możecie zostać- naprawdę lubię tego lekarza tamten by już nas wyrzucił!- Mogą mi panie powiedzieć co pamiętają z tego wypadku? Najpierw pani- wskazał na Cami.
-Dobrze- mówiła słabo dziewczyna.- Pamiętam, że wyszłam z domu i chodziłam po Buenos Aires, gdy zrobiło się ciemno stwierdziłam, że czas wracać do domu. Podczas drogi powrotnej przechodziłam przez pasy, nagle zobaczyłam światła samochodu, a dalej nic...
-Miała pani dużo szczęścia, bo ktoś zadzwonił na pogotowie, ale się nie przedstawił...Dobrze, czyli nie ma pani zaniku pamięci, a pani?- tym razem wskazał na Alex.
- Tylko, że ja nie umiem tego opowiedzieć po hiszpańsku.
-Może pani po angielsku.
-Dobrze, Cami długo nie wracała do domu, więc moja ciocia, a jej mama kazała mi jej poszukać- mówiła słabo.- Szukałam w wielu miejscach, ale jej nie znalazłam, postanowiłam poszukać jeszcze raz tylko tym razem zacząć od okolic domu, gdy wracałam do domu zobaczyłam, że jakąś dziewczynę potrąca samochód. Szybko zadzwoniłam na pogotowie. Chciałam tam podejść, ale gdy przechodziłam przez jezdnie poczułam niesamowity ból i zobaczyłam rażące światło, a dalej nic.
-Pani też nie ma zaniku pamięci i powinna być pani z siebie dumna.
-Dlaczego?
-Uratowała pani swoje życie i kuzynki.
-To znaczy, że widziałam jak Cami potrąca samochód?
-Tak, a teraz przepraszam idę zawołać pań rodziców.
Lekarz wyszedł. A dziewczyny z minuty na minutę wyglądały coraz lepiej. Chociaż Alex zachowywała się trochę dziwnie- co chwilę spoglądała na siebie i na Cami. Po chwili się odezwała.
-Cami czy to nie dziwne, że mamy dokładnie takie same obrażenia?
-Co?
-No bo patrz. Ja mam złamaną rękę, ty też. Mam zwichniętą jedną nogę, ty też. Mam rozciętą jedną nogę, ty też.
-No dziwne...
Rafa podszedł do Alex, ja w takim razie do Cami.
*Alex*
Podszedł do mnie Rafał. Jestem ciekawa czemu tu przyszedł.
-Czemu tu przyszedłeś?- zapytałam prosto z mostu.
-To, że ty mnie nie lubisz to nie znaczy, że ja siebie nie lubię.
-No dobra... Skoro ci tak zależy, to możemy zacząć od początku, jako przyjaciele.
- Dziękuję. Na reszcie możemy być przyjaciółmi. Tylko nie rozumiem czemu mnie nie lubisz...
-To skomplikowane- powiedziałam i się zaśmiałam.
*Cami*
Podszedł do mnie Maxi. Przemyślałam to co mi powiedziała Alex i chcę powiedzieć Maxiemu, że mi się podoba. Usiadł obok mnie.
-Dobrze, że nic ci nie jest- powiedział.
-Tak... Maxi muszę ci coś powiedzieć- wypaliłam.
- Co?- spytał. Już chciałam mu to powiedzieć, gdy zadzwonił jego telefon. Usłyszałam skrawek rozmowy:
M: Naprawdę! To świetnie!
Wrócił do mnie.
-Co się stało?- zapytałam z uśmiechem.
- Bo widzisz jakiś czas temu zaprosiłem Naty na randkę, powiedziała, że to przemyśli i teraz zadzwoniła i powiedziała, że się zgadza!- czułam jak moje oczy się szklą, całą siłą woli zmusiłam się by nie wybuchnąć płaczem.- A co mi chciałaś powiedzieć?
-Już nie ważne...- w tym momencie weszli rodzice, ale Alex chyba zauważyła co się, że zaraz zacznę płakać.
-Słuchajcie- zaczęła.-Możecie wyjść, musimy odpocząć, bo nie wiem jak Cami, ale mi głowa zaraz eksploduje.- wszyscy niechętnie wyszli i wrócili do domu.
-Dobra, już poszli.- wybuchłam płaczem.
-Maxi znalazł sobie inną dziewczynę?- przytaknęłam.
-A ty mu nie powiedziałaś co czujesz?
-Nie.
___________________________________________
Proszę ile może zdziałać 1,5 godzinny spacer z psem, bez towarzyszy :)
Miałam dodać wczoraj, ale po:
1. ogarnął mnie taki leń, że szkoda gadać -,-
2. chciałam, żeby było trochę więcej komentarzy :)
3. wróciła moja dawna miłość- The Sims 3- ciągle w to gram
I dziękuje za ponad 2000 wejść ;***
Kicha czemu czemu . w wielu odpowiadaniach tak jest jak np Cami ma mu wtznać prawdę to cholera ktoś musi przeszkadzać
OdpowiedzUsuńTo będzie to Caxi a już kpw nie było pytania
OdpowiedzUsuńSuper super super. Mam pomysł co może być dalej, ale nie wiem gdzie Ci go napisać?
OdpowiedzUsuńW zakładce "Wasze pomysły =)" :)
UsuńKiedy next
OdpowiedzUsuń